88120 Obraz3 (6)

88120 Obraz3 (6)



202 LOSY PASIERBÓW

Che! Quando finisce? Sempre lostesso: Santo Nicole e Santo Francisco. Quando finisce? (Te! Kiedy skończysz? Ciągle to samo: św. Mikołaj i św. Franciszek. Kiedy skończysz?!)

Kapłan w odpowiedzi rzucił kilka krzykliwych zdań i zakończył przemówienie.

Domka ukończywszy litanię, ucałowała posągowi Bogarodzicy stopy, kazała to samo uczynić dzieciom i wyruszyła w drogę powrotną.

Już po zachodzie słońca było, gdy przywlokła się do domu. Przy furtce stała Sacharynka z Makrycą. Poprzednich gości już nie było.

—    Gdzież to wy tak chodziliście? — zagadnęła Sacharynka na przywitanie.

—    Do kościoła chodziliśmy. Dobry wieczór _

powiedziała beztrosko. Czuła się w tej chwili zrównoważoną i pewną siebie.

Makryca wysunął rękę do Domki, lecz ta udała, że nie spostrzegła gestu, poprawiając dziewczynce fryzurę.

Ignaś rękę ci podaje — oznajmiła Sacharynka. — Nie widzisz?

—    A, to dla mnie wielki honor! — mruknęła z przekąsem, nie podnosząc jak przedtem głowy. — No, ale i kawał drogi zrobiliśmy!

—    I cóż on wam tam powiedział? — rzuciła Sacharynka gniewnie.

—    Kto taki?

—    No, tenże twój Boh.

—    Słuchaj Kacia, — podchwycił Makryca. —

Ty często bywasz bardzo świnowata. Suniesz nosa tam, gdzie nie trzeba. Tu republika, jak kto chce, tak i robi. Ty nie chcesz — nie wierz sobie, ale naśmiewać się z drugiego nie masz prawa. Prawdę powiedziawszy, to ty jeszcze za durna, aby rozprawiać o religii. Ponimajesz?! _

Przy ostatnich słowach spoczął wzrokiem na Dubikowej, oczekując aprobaty.

Domka uśmiechnęła się smętnie.

—    To znaczy się, że wasz Zygmunt wyjechał w kampę?

—    Z własnej woli.

—    W jakież miejsce?

—    Chcecie go i stamtąd wydalić?

—    ja — wydalić! — zawołał tonem oburzenia. — Co wy madam w samą niedzielę? żartujecie?

—    Stroicie minę niczego nie winowatego aniołka.

—    No bo i nie winien jestem niczemu. Cóż ja takiego zrobiłem?

—    A Zygmunta ze Swiftu kto wyrzucił?

—    Ja wyrzuciłem?! To wy mnie mieszacie z tą bandą? Ot tak! Ja z tym bydłem nie tylko coś robić, ale na jednej kanapie usiąść brzydzę się. To jest bydło dzikie, to nawóz... Ja starałem się, aby wam dopomóc, aby obronić, a wy mnie wrogiem robicie.

—    Starałem się obronić — przedrzeźniała. — Patrzajcie, jaki dobrodziej...

—    Oj madam, madam! Gdyby wy mogliście zajrzeć w moje myśli i serce, toby tak nie mówiliście.

—    Mnie wcale nie interesuje wasze serce. Sama nie wiem po co ja wdałam się z wami w rozmowę. Do widzenia. Chodźmy, dzietki.

Powróciwszy do izby roznieciła prymus i zaczęła szykować kolację. W kilka minut później weszła Sacharynka, przynosząc na talerzu dwa serniki.

—    Na ot, podgrzej i daj dzieciom.

—    Dziękuję. Póki co mamy jeszcze jeść. Krupnik na mleczku gotuję.

—    Nu, ni fanabersiaż, a bierz. Zjedzą krupnik i to zjedzą. Ze słodkim serem, dzieci lubią takie. Im trzeba — niechaj rosną prędzej.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz6 (3) 288 LOSY PASIERBÓW śmiecie wrócić — odrzekł Zygmunt, odwzajemniając się równie czułym
46311 Obraz3 (7) 122 LOSY PASIERBÓW bronią kapitalistów. Wiemy, że wszystkie religie w świecie są k
12693 Obraz6 (5) 188 LOSY PASIERBÓW sariatu. Tam zrewidowano każdego na nowo i przesłuchano: gdzie
77577 Obraz1 (6) 198 LOSY PASIERBÓW ła zagłuszyć tym w sobie ogarniający ją żal i oburzenie. Ale ni
79084 Obraz9 (3) 294 LOSY PASIERBÓW nej wizyty. Nawet żony twej z dziećmi gdy znajdziemy nie dopuśc
81619 Obraz0 (3) 276 LOSY PASIERBÓW —    A nie lepiej do Konsulatu? Mnie się zdaje,

więcej podobnych podstron