PRZELOT
miot, aby zasiąść z tobą pospołu do wieczerzy, odpocząć po trudach podróży i pobłogosławić twej broni, rodzinie i trzodzie».
«Bóg z wami Franki! witajcie w naszem gronie!»
Otóż nas Matrud prowadzi do innego namiotu, w którym zwykł przyjmować gości; tam, na dywanach rozpostartych na ziemi, zasiadajmy wygodnie. Rozmawiajmy z jego żonami i siostrami, które z odkrytą twarzą, ze śmiałem i pojętnem wejrzeniem, nie stronią przed nami tak jak głupie Turczynki, i nie zasłaniają sobie prześcieradłami nosów i pyszczków.
Tuż opodal zasiadają i inni Beduini, ale na mniej kosztownych i niżej rozesłanych dywanach. Wyższe dla gości i hetmana. W namiocie Beduina, gościnność sprawia tylko to odróżnienie, gdyż tu, pomimo szacunku dla wodza, równość zupełna panuje. Starzy rozmawiają pomiędzy sobą o trzodach i wojnie. Młodzi przypatrują się naszej broni i swoją nam pokazują. Matrud każe przyprowadzać przed namiot swoje najpiękniejsze konie.
«Słuchaj Mansurah! czemu waszego hetmana twarz bledsza od innych ?»
«Bo nasz hetman pochodzi z waszych krajów, wędrowcy! Jego dziad, czy pradziad, był to pewien rycerz francuski. Uszedł z kraju, gdzie nie chciał gnuśnieć w puchu i złączył się z naszymi, którzy byli wtedy koło Tunis, a że był to młodzian dziarski nasz wódz Ordan, dał mu swą córkę i zszedłszy z tego świata bez potomstwa, nam go na następcę wyznaczył».
15