LudwikJerzy Kern, „Karampuk”, Nasza Księgarnia, Warszawa 1968, s. 5-18
Każdy się gdzieś rodzi
Konie na przykład rodzą się przeważnie w stajni, krowy w oborze, prosiaki w chlewiku, a wiewiórki w dziupli. Rekiny przychodzą na świat w morzu, lwy w afrykańskich zaroślach, tygrysy w dżungli lub w tajdze, a żaby w kałuży. Orły rodzą się w gniazdach wśród niedostępnych górskich szczytów, krokodyle nad brzegami wielkich tropikalnych rzek, foki gdzieś tam prawie pod biegunem, a kolorowe ważki na podmokłej łące w słoneczny dzień.
Natomiast Karampuk urodził się w cylindrze.
Myślicie pewnie, że to jakaś omyłka, co? Nic podobnego. Karampuk naprawdę przyszedł na świat w cylindrze. Był to czarny, wytworny cylinder pewnego słynnego na całą kulę ziemską magika. [...]
Szykując się do opuszczenia garderoby mistrz Miguel spostrzegł nagle z przerażeniem, że Karampuk jest już o wiele większy. [... ]
-Słuchaj- powiedział -ty ciągle rośniesz...
- W przyrodzie chyba wszystko ciągle rośnie - zauważył Karampuk. - Dlaczego więc ja miałbym nie rosnąć?
- A rośnij sobie, rośnij - zawołał mistrz Miguel - ale nie w takim tempie!
- Czy to panu przeszkadza?
-A wyobraź sobie, że przeszkadza. Chcę cię zabrać do swego domu...
- Czyżby dom pański był tak mały, że obawia się pan, iż się w nim nie zmieszczę?
- zażartował Karampuk.
- Nie o to chodzi - powiedział mistrz Miguel. - Małego królika mogę zanieść do domu, aleztakimjakty,to...
-Ja sam pójdę! - przerwał mu Karampuk. - Nie musi mnie pan wcale nosić.
- Oszalałeś! - zawołał Zapassas. - Przecież nie będę szedł ulicą z takim dziwadłem jak ty. Sięgasz mi prawie do pasa. Wyobrażasz sobie, jak byśmy na ulicy wyglądali?
- Bardzo ładnie - zauważył Karampuk. - Ale jeśli nie ma pan ochoty chodzić po mieście z takim mną, jakim jestem w tej chwili, to niech pan trochę jeszcze poczeka.
- Niby na co mam czekać?
- Na moje podrośnięcie. To nie potrwa długo. Za pół godziny będę taki wysoki jak pan. -Przepiękna perspektywa-mruknął do siebie mistrz Miguel.