UJ_______________________ _____________________Zygmunt Ziątek
Ptobłemntykn erotyczna urosła do rangi głównego narzędzia wybijania się pisana n* twórczą aamodzielność, zapewne nie bez związku z faktem, że obok prozy zwanej społeczno-obyczajową „uprawiał" on także literaturę dla młodzieży, która z natury meczy najmocniej więziła jego pisarstwo w rejonach przezwyciężanej poprawności literackiej. Brutalna, dosadna erotyka mogła dla samego pisarza stanowić gwarancję, że na pewno nie pisze oto kolejnej powieści pod gust młodego czytelnika i że na pewno nic pomyli się ona nikomu z literackim dydaktyzmem. Ale Nienackiemu nie chodziło tylko o wyzwolenie swojej „dorosłej" prozy z nawyków twórcy prozy młodzieżowej, szło o samodzielność twórczą dalej posuniętą i ambitniej rozumianą, świadczy o tym sprzęgnięcie misji głoszenia pełnej prawdy o ludzkiej seksualności z zamieszkaniem na mazurskim odludziu. Bez tego sprzęgnięcia swoista odwaga Uwodziciela, w pojęciu autora - odwaga przeciwstawienia się całej tradycji literackiej, w odczuciu czytelnika -raczej odwaga nieliczenia się z dobrym smakiem i elementarnymi wymogami myślenia o literaturze, byłaby trudna do wyobrażenia. Cokolwiek by sądzić o moralistycznych ambicjach Nienackiego, trzeba przyznać, że perswazja docierająca do nas z pustkowia lepiej brzmi, niż gdyby dobiegała z któregoś z miejskich środowisk jego wcześniejszej prozy. Nieprzypadkowo pisarz podkreśla, że ma czas na poważne lektury i rozmyślania, że więcej obcuje z przyrodą niż ludźmi, chociaż ludzi - w osobach z najbliższej rodziny i mieszkańców wioski - także mu nie brakuje jako naturalnego laboratorium weryfikującego rezultaty rozmyślań o mężczyźnie i kobiecie. Najważniejsze jednak, że ten głos z Mazur chce i może uchodzić za głos człowieka wolnego, wyzwolonego ze środowiskowych i instytucjonalnych przymusów literackiego establishmentu, niezależnego bądź zależnego tylko od czytelniczego zapotrzebowania, co w warunkach PRL-u było rzeczywiście rzadkością (zawdzięczaną jednakże obfitej i rekordowo popularnej twórczości dla młodzieży). W świetle powieściowych autokomentarzy Uwodziciel - ze swymi najbardziej obrazoburczymi postaciami i pomysłami - jest właśnie ukoronowaniem procesu wyzwalania się pisarza z miejskiej niewoli:
Pewnego dnia przeczytałem w gazecie ogłoszenie, wsiadłem w samochód i pojechałem wzywany czyimś wołaniem lub jeśli ktoś woli - krzykiem własnej duszy. Pamiętam dobrze tamten dzień Kręta asfaltowa droga wiodła mnie przez lasy, które zdawały się nie mieć końca, lecz oto nagle ujrzałem wielką przestrzeń jeziora i dom jak gdyby ze światła utkany. To była moja tetra napita, „Ziemia Jałowa", „Ziemia Obiecana", która nadawała się pod moją uprawę. Poczułem się człowiekiem wolnym. [...) Odtąd jako człowiek wyzwolony żyłem samotnie w swym pięknym domu stojącym na skraju jeziora i wielkich bagien. [...} Pewnego dnia odkryłem wodę w piwnicy domu i domyśliłem się, że przyszło do mnie jezioro. Zobaczyłem wysoką trawę na gładkim dotąd i gołym podwórzu [...) pojąłem, że to przyszedł po mnie las z powieści Ernsta Wiecherta. Odtąd noc w noc dyszałem tętent konia voo Balka, widziałem samotne ognisko na wyspie i spotykałem Martę, która uradziła siedmioro dzieci, ale nie kochała swojego męża. [...] Tak narodził się Jrg, »potem Even (postacie Uwidiiatła], który być może chciał poruszyć świat jak Jons [bohater Dzit-ajammiw Wiecherta, podobnie jak Marta i von Balk], ale zginął ukamienowany.9
Oczywiście nie należy sądzić; że zamieszkanie Nienackiego początkowo samotnicze, na uboczu wsi Jerzwałd nad jeziorem Jeziorak, było spowodowane potrzebą przygotowania się do wewnętrznej rewolucji literackiej. Te przenosiny trwające - zdaje
się - dosyć długo, rozpoczęte u progu lat 60., a zakończone ostatecznie u progu 70. miały swoje wystarczające motywacje prywatne. 1 nie od razu zaczęły być waloryzowane i wykorzystywane twórczo, lyle że zmusiły pisarza — pracującego wcześniej w redakcjach łódzkich czasopism - do utrzymywania się z pracy pióra, a więc t do pełnego zawodowstwa, co uczyniło z niego badacza i znawcę prawdziwego rynku czytelniczego. Widać to we wrażliwości na nowe, modne tematy, a także w twórczości dla młodzieży. Od momentu osiedlenia się na Mazurach pisarz zrezygnował z wcześniejszego zróżnicowania tej twórczości; skoncentrował się na zainaugurowanym wcześniej cyklu o Panu Samochodziku, odnosząc niebywały sukces.
Obecność najbliższej okolicy Nienackiego w tym cyklu — zainaugurowana bodajże już Wyspą złoczyńców (1964), najbardziej jawna i szczegółowa może w Nowych przygodach Pana Samochodziku^ (1970) — nie ma jeszcze nic wspólnego z wartościami, jakie odkrył w niej pisarz w swoich najdojrzalszych powieściach. Okolice wsi Jerzwałd wtapiają się w mazurską scenerię fabularnych perypetii, widziane są oczami harcerzy, turystów, warszawskich przyjezdnych — jako kraj wakacyjnej przygody i egzotyki. Do takiego właśnie wizerunku Mazur pisarz upodobnił także własne obejście. Podretuszował je cokolwiek tak, żeby młody, odwiedzający go czytelnik mógł myśleć, że mieszka tu ktoś bardzo podobny do książkowego dziennikarza, muzealnika, detektywa, znawcy archeologicznych starożytności, wyposażony w cudowny pojazd i jacht, na których wyrusza się po kolejną przygodę. Dopiero potrzeba — ujawniona w Uwodzicielu — znalezienia oparcia dla buntu przeciw literaturze i dla własnej samodzielności, nadała miejscu nowego osiedlenia Nienackiego sens. Tajemniczy głos, który przywiódł go nad jezioro okazał się być głosem innej tradycji, ułatwiającej bunt przeciwko uznanej tradycji europejskiej, co najbardziej widoczne jest w wykreowaniu postaci niejakiego doktora Jrga, występującego w cytowanym fragmencie. Nienacki nie był na tyle naiwny, żeby za wszystkie psychiatryczno-historycznoliterackie rzekome odkrycia Uwodziciela ponosić osobistą odpowiedzialność. Sam rozprawiał się z Orzeszkową, Kuncewiczową, Konwickim; dla wyrażenia bardziej bluźnierczych wątpliwości wydzielił jakby z siebie Hansa Jrga, psychiatrę klinicystę, z którym toczy nawet pozorowany spór. Otóż tego psychiatrę — co się bardzo podkreśla — wymyślił on sobie w Weimarze, w domu autora Wertera, a Weimar razem z Florencją, Paryżem pełni oczywiście u Nienackiego funkcję jednej ze stolic śródziemnomorskiej tradycji kulturowej. W związku z tym wybór odludzia na północy kraju nabrał charakteru wyboru, opozycyjnej wobec niej, tradycji związanej z przeszłością ludów nadbałtyckich, ze Skandynawią.
Szukanie w Północy przeciwwagi wobec Południa ma długą tradycję, ale Nienacki niczym nie zdradza, że ją zna. Indagowany w tej kwestii odpowiadał żartobliwie, że opcja północna wydaje mu się naturalna w kraju, w którym zima trwa pół roku. Z jego twórczości wynika jednak, że z całą pewnością znał koncepcje Erwina Kruka, który w latach 70. sformułował w swojej poezji (Powrót na wygnanie, 1977; Moja północ, 1977)il bardzo osobisty mit związku z „zaginionym plemieniem” Prusów; oraz — co było widać w cytowanym fragmencie - mazurską powieść Ernesta Wiecherta Dzieci Jarominówl2. Jej przekład z roku 1972 zapoczątkował udział niemieckiej literatury (tworzonej przez emigrantów z tych północno-wschodnich do niedawna kresów Rzeszy) w kształtowa-