.TIJZYK I METODA 146 KS. I, K. a-
*vce w najbardziej życzliwym usposobieniu. Powtarzała często te same cuda.
§ 48. Dzisiaj naszej prozodii i naszej deklamacji daleko do tego, żeby mogły dostarczać wrażeń, jakie by winna wywoływać nasza muzyka. Śpiew nie jest dla nas mową tak bliską (familier), jak był dla starożytnych, muzyka zaś oddzielona od słów nie ma tego oblicza nowości, które jedynie potrafi oddziaływać na wyobraźnię. Zresztą w chwili, kiedy jest wykonywana, zachowujemy całą zimną krew, do jakiej jesteśmy zdolni, nie pomagamy więc muzykowi do wyrwania nas z tego stanu a uczucia, jakich doświadczamy, rodzą się wyłącznie z działania dźwięków na nasz słuch. A uczucia duszy są zwykle tak słabe, kiedy wyobraźnia nie działa sama na zmysły, że nie powinno by nas dziwić, iż nasza muzyka nie wywołuje skutków równie zdumiewających jak muzyka starożytnych. Aby ocenić jej siłę, trzeba by wykonywać utwory muzyczne wobec ludzi obdarzonych dużą wyobraźnią, dla których muzyka miałaby zaletę nowości i których deklamacja, kształtowana według prozodii zbliżonej do śpiewu, byłaby sama śpiewana. Ale taki eksperyment byłby bezużyteczny, jeżeli byśmy byli skłonni podziwiać na równi rzeczy bliskie nas jak i da-lekie.
§ 49. Śpiew komponowany do słów różni się dzisiaj tak bardzo od naszej zwyczajnej wymowy i naszej deklamacji, że wyobraźnia tylko z dużym trudem poddaje się iluzji naszych tragedii opracowanych muzycznie. Z drugiej strony Grecy byli dużo wrażliwsi od nas, ponieważ mieli żywszą wyobraźnię. Wreszcie muzycy ich wybierali momenty najbardziej sprzyjające wzruszeniom. I tak np. Aleksander siedział właśnie przy stole i, jak zauważa p. Bu ret te1, był prawdopodobnie rozgrzany winem, kiedy muzyka zdolna natchnąć szałem kazała mu chwycić za broń. Nie wątpię, że i my mamy żołnierzy, których sam dźwięk bębnów i trąbek może doprowadzić do tego samego stanu. Nie sądźmy więc muzyki starożytnych po skutkach, jakie się jej przypisuje, ale według instrumentów, którymi się posługiwali, a będziemy mieli prawo przypuścić, że musiała stać niżej od naszej.
§ 50. Można zauważyć, że muzykę oddzieloną od słów przygotowywały u Greków postępy podobne do tych, którym Rzymianie zawdzięczają sztukę pan tomimów, oraz że obie te sztuki wywoływały w swych początku^ h ten sam podziw u oba narodów' i wywoływały równie zdumiewające wrażenia. Ta zgodność wydaje mi się ciekawa i zdatna do potwierdzenia moich przypuszczeń.
§ 51. Powiedziałem przed chwilą w zgodzie z w*zy*tkimi, którzy pisali na ten temat, że Grecy mieli wyobraźnię żywszą od naszej. Ale nie wiem, czy znana jest prawdziwa przyczyna tej różnicy. Zdaje mi się przynajmniej, że niesłusznie przypisywano ją wyłącznie klimatowi. Przypuśćmy, że klimat Grecji utrzymywał się zawsze taki, jakim był, to wyobraźnia jej rnienz-kaóców musiałaby stopniowo słabnąć. Zobaczymy, że jest to naturalny skutek zmian zachodzących w języku.
Zauważyłem na innym miejscu2, że wyobraźnia działa żywiej u ludzi, którzy nie posługują się jeszcze znakami umownymi. Ż tej przyczyny język mimiczny jako bezpośrednie dzieło tej wyobraźni musi posiadać więcej ognia. Rzeczywiście, dla tych, którym jest bardziej znany, jeden jedyny gest jest często równoznaczny z całym zdaniem. Z tej samej przyczyny języki kształtowane na wzór mowy mimicznej muszą być bardziej żywe. Inne muszą tracić na żywości w miarę, jak oddalając się od owego wzoru zachowują mniej z jego charakteru. Otóż to, co powiedziałem o prozodii, pozwala zauważyć, że pod tym względem język grecki wykazuje, w stopniu większym niż jakikolwiek inny, ślady wpływów mowy mimicznej. To, co powiem
0 przekładniach, dowiedzie, że nie były to jedyne skutki tego wpływu. Język grecki nadawał się więc bardzo do ćwiczenia wyobraźni. Nasz, przeciwnie, jest tak prosty w konstrukcji
1 prozodii, że wymaga prawie tylko ćwiczenia pamięci. Kiedy mówimy o rzeczach, zadowalamy się przypominaniem ich znaków i rzadko tylko budzimy w sobie ich idee. Toteż wyobraźnia rzadziej pobudzana do działania staje się naturalnie trudniejsza do poruszenia. Musimy więc mieć ją mniej żywą niż Grecy.
§ 52. Uprzedzenie do tego, co nie weszło w zwyczaj, było po wsze czasy przeszkodą na drodze postępu sztuk. Doświad
Histoire de V Academie des Belles-Letires, tom V.
Część I, § 21.