■
dziej wprost, bardziej bezpośredni, wykreowany przez gpokolenie 68N.
Nie przypadkiem jedynym poetą z kręgu Nowej Fali, który zainteresował się pisarstwem Miłobędzkiej, był Stanisław Barańczak, który tropił fałsze rzeczywistości poprzez pewne zabiegi czysto stylistyczno-języ-kowe we własnej poezji. Ale w tych latach nawet i jego poetyka szła już niemalże w przeciwnym kierunku niż poetyka Miłobędzkiej. On klarował, wyczyszczał językowe komunikaty, „ułatwiał" wręcz lekturę tekstów (porównajmy tak jeszcze ciemne metaforycznie Jednym tchem ze Sztucznym oddychaniem czy Ja wiem, że to niesłuszne). Miłobędzka odwrotnie, coraz bardziej komplikowała język, starając się nadążyć za postępującym rozpadem świata.
Trudno powiedzieć, na ile rozpadał się tylko jej własny, „domowy" świat coraz szybciej wirujący w kołowrocie codzienności, przypadkowych zadrażnień i rutynowych smętków — a na ile stawał się świadomą figurą większej całości. „Wydobycie głowy z worka, trud tego szamotania, przerwy jakby się nie powiodło umarło. Ruchy konwulsyjne i odpoczywanie w dziwacznych pozach. Wciąganie ręki czy głowy już wydobytej, nowe skoki wewnątrz worka" (Pomówimy sobie o byleczym).
Dziś czytane, wiersze te zdają się antycypować atmosferę gierkowskich lat siedemdziesiątych z siłą i wyrazistością najzupełniej wówczas nie przeczuwaną. Nawet przy założeniu, że autorka nie do końca musiała mieć na myśli to, co dziś ma na myśli piszący te słowa. Ale piszący te słowa ma na swoją obronę inny tom wierszy Miłobędzkiej, mianowicie Pamiętam. Zapisy stanu wojennego, która to książeczka dowiodła, że owa rzekomo zamknięta w czterech ścianach własnego domu niewiasta, piewczyni matki, dziecka, psa i bliskiego mężczyzny, jest wyjątkowo bystrą i odważną obserwatorką zbiorowego losu Polaków w tak zwanych chwilach historycznych. A w końcu można przyjąć, że chwile historyczne przydarzają się Polakom cztery razy dziennie. Dom, pokarmy nigdzie o historii nie mówi wprost. Ale jej ciemną, groźną obecność słychać w każdym wierszu.
42
M&obędzka: pokrewne, osobne
Wykaz treści nosi Orwellowską datę wydania — 1984. Nie wiadomo, jak długo maszynopis przeleżał się w wydawnictwie; wtedy mogły to być lata. Można się tylko domyślać, że do książki weszły wiersze pisane przed i po Sierpniu, a może też w stanie wojennym. Dociekliwszy czytelnik z pewnością znajdzie poukrywane tu i ówdzie wyraźniejsze znaki czasu. W całości jednak, podobnie jak poprzednie tomy, również i Wykaz nie został skomponowany wedle jakichkolwiek reguł zewnętrznych w stosunku do reguł samej poezji. Pamiętam pozostanie jedyną jak dotąd książką Miłobędzkiej poświęconą konkretnemu czasowi historycznemu.
W Wykazie znajdziemy wszystkie dotychczasowe motywy tej poezji, także wszystkie chwyty językowo--stylistyczne. A przecież tonacja tego tomu jest jeszcze inna. Nawet mroczniejsza ale i jaśniejsza zarazem. Są wiersze, gdzie dysregulacja języka posuwa się do granic zrozumiałości —■ ale i takie, których lektura staje się czystym, przezroczystym wzruszeniem. Kilka epok przemawia tymi wierszami. Może idąc tym właśnie śladem najłatwiej odczytać czas historyczny?
Na stronie 33 znajdziemy wiersz jakby żywcem wyjęty z ciemności Domu, pokarmów: „Nie dość żyję. Wszystkiego nie dość, nie dość przez uchylone «mamo». Nie dość pełne nas. Oddzielni — oddzieleni — rozpadlina. Nie dość jestem — źle jestem — źle mnie jest. Jest tak że zostaje tylko ta łza ta łza i drżące o wszystko jestem" (To co się chce samo...; jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie dalej cytaty z tego tomu). Ale tuż obok, na sąsiedniej stronie, wiersz jakby żywcem wyjęty z Pokrewnych: „rozwijanie rodzenie, ta odrobina która i to i to jeszcze podaje oddycha odbiera / synku za ręce się mamy / w śmiechu zapłakani przed siebie cicho i już za sobą mali sprzed / sprzed, staruszkowie rodzeni z dziecka w matkę (rozwijanie rodzenie...).
Dwoma wielkimi tematami Wykazu treści są dziecko i zagłada. Dziecko jest blisko, obok, jeszcze moje, w dziecku jest dziś i jutro, wszystkie najstarsze i naj-
Tercet na poezję 43