Zachwyt jedni płodzi ból rozpadu —
Wnętrzna moc skupienia wnet na zewnątrz Jak wezbrana lawa się rozprasza —
Duch nie może zawrzeć w sobie cudu —
Wre pod wodospadem płytka czasza —
Pryska skier miliardem w otchłań pustą I zostawia suche dno mym ustom.
Zachwycone światłem rwą się skrzydła —
Pierś wezbrana dymi żądzą lotu —
Lecę — ziemia kłębem mgły w głąb znikła — Złota brama świeci w chmurach nieba.
Ach! i nagle trzask się rozległ głuchy —
Straszny mrok zawrotu padł na oczy---
— To w odwieczne uderzyłam sidła!
To krew bucha z mózgu w spiekłe usta!
Płynie krew z otwartej znowu rany —
Toczy się wieczysta krwi kaskada —
Miecz tworzenia rozdarł świeżą bliznę —
Krew się toczy — w czarną otchłań spada — Pękła pierś wezbrana — pryska czasza —
Skier miliardem, szydem piekieł dzwoni —
O boleści! klątwo! grzechu!--Tworzę!
Jak za kulą w morze rwie skazaniec,
Spadam w chaos, w wir, — uderzam w skałę — Wrywam się jak granat w nią — wybucham — Piorunowym lotem gardzi niebo —
Między prochy wraca piorun nieba!
Bije w łono ziemi — i wytapia
Kryształ mętny--ludzkich tworzeń słowo!
Cichą mgłą wymknęłam się odmętom I do słońca płynę wciąż lotniejsza —
Pod ognistym wzrokiem jego twarzy W purpurowy płomień rozwichrzona.
— Nagle — jakby między niebios stropem Gorejącym a dymiącą ziemią Rozsunięto lodu płynną taflę,
By nie spłonął świat od ognia słońca —
Nagle na mój wzbity dym — na duszy
Mej kadzidło wniebowzięte — spada
Mróz — mgłę ścina w grad — w dół spycha — zwala —
I spadam — spadam — spadam — spadam —
Ja obłok niemy — gradem słów!
Tworzeniem zmiera mi dzień każdy,
W proch lecą szczeble do wieczności —
Słońce gra w niebie — huczy morze —
Gna z wiatrem niwa zbóż pachnąca —
Bezcenne księgi leżą w pyle —
Księga mej duszy — księga świata —
Czas dzień za dniem pożera — spala —
W śmierć toczy się me krótkie życie —
A ja szalona, ja nieszczęsna,
Wyjąc swą wiekuistą raną
Grzęznę w rozpuście twórczej męki —
W otchłani czarnej, złej — wzbronionej —
289