- Sądzę, że u Elbego będzie doskonale - orzekł To-nio. - Porozmawiam z Floss i Fredem i zobaczymy, czego potrzebujemy, by zmienić miejsce.
Jak tylko stanęliśmy na trawie, usłyszałam odgłos przypominający powietrze uciekające z balonu. Gdy się obejrzałam, sklepu Elbego już nie było. Odwróciłam się do El Jeffery’ego.
- Ale on wróci, prawda? Wieczorem? Gdy będzie potrzebny?
- Oczywiście, że tak. To Elbę. A teraz chodźmy porozmawiać z Floss.
Kierując się w stronę Dau Hermanos, usłyszałam Łucję mówiącą głosem Elwiry:
- I nie zapomnij o prologu i tej kurtynie.
Tonio rozmawiał z Floss, a ja zabrałam się do dekoracji sali balowej. A ponieważ pracowałam nad tym w pracowni Floss, słyszałam ich rozmowę. Początkowo Floss się opierała.
- Podoba mi się pomysł Elbego, ale nienawidzę zmian w ostatniej chwili. Domyślą się, że to sztuczka i od razu jeszcze bardziej nie spodoba im się to, co robimy.
Tonio klepnął ją w ramię.
- O to chodzi - odparł energicznym tonem nakręconej czirliderki. - Oby tylko utrzymać to pozytywne nastawienie!
Postanowiłam uszczęśliwić Łucję i sprawić, aby front do jej sceny wyglądał bardziej trójwymiarowo. Skręcałam druty, aby nadać kurtynie więcej fałd, a Tonio dalej przekonywał Floss. Tak bardzo starałam się zachować powagę, że omal nie dźgnęłam się drutem, aby nie wybuchnąć śmiechem. Pochylona nad kurtyną, nie odważyłam się podnieść sponad niej wzroku, wyczuwając badawcze spojrzenie Floss. W końcu odpowiedziała Toniowi.
217