sprawia rozległe przeobrażenie strukturalne: żywa religijność chce rodzić żywy etos. Patrząc na stosunek obu tych sfer z punktu widzenia etycznego, ujrzymy coś istotowo innego; człowiek dążący do rozdzielenia i rozstrzygnięcia we własnej duszy nie może czerpać z niej samej absolutnego sensu własnej skali wartości. Absolutny sens elementu etycznego pochodzi wyłącznie z osobowej relacji z absolutem. Bez niej nie ma żadnego uświadomienia Jaźni. Nawet wtedy, gdy jednostka uznaje za własne kryterium absolutne przekazane przez tradycję religijną, to dla uzyskania prawdziwej ważności musi ono zostać otoczone prawdziwym żarem pałającym z osobowej, istotowej relacji jednostki z absolutem. Zawsze jednak pierwiastek religijny jest tym, który daje, etyczny zaś tym, który przyjmuje.
Kto w moich słowach chciał doszukiwać się poparcia dla tak zwanej moralnej heteronomii przeciw tak zwanej moralnej autonomii, ten popełniłby zasadniczy błąd. Tam, gdzie to, co absolutne, przemawia we wzajemnej relacji, takiej alternatywy już nie ma: cały sens wzajemności sprowadza się do tego, że nie narzuca się ona, lecz chce być uchwytywana w wolności. Istnieje dla nas coś, co możemy schwytać, ale samo pochwycenie zależy już tylko od nas. Aby to, co otwiera, to, co ma przecież otwierać każdą jednostkę przed nią samą, samo otworzyło się przed nami, nasz akt z zasady musi być aktem własnym. Odszukiwanie twego własnego prawa w prawie boskim mieści się w pojęciu teonomii. W nim właśnie dzięki objawianiu stajesz się jawny przed samym sobą.
Tylko z tego punktu widzenia, wychodząc od realności stosunku między sferami życia człowieka, można wystarczająco uchwycić ich stosunek w dziejach ludzkich.
W dających się zrozumieć i ogarnąć wzrokiem dziejach człowieka dwakroć powiodło się owo wielkie przedsięwzięcie ludzkiego ducha, które polegało na tym, aby powiązać radykalne rozdzielenie dobra i zła z absolutem. Obie formy zjawiskowe tego przedsięwzięcia różnią się z pewnością w najwyższym stopniu pod względem rodzaju i sposobu przebiegu.
Pierwsza z nich uwidoczniła się w starożytnej kulturze orientalnej i greckiej — chodzi o doktrynę o uniwersalnej kontynuacji sensu, której zasadę przedstawiało w Chinach pojęcie Dao, w Indiach Rita, w Persji Urta (tradycyjnie nazywane Asza), w Grecji zaś Dike. Wszędzie tam uczy się, że prawzór słusznego postępowania przekazały człowiekowi niebiańskie moce. Nie jest to jednak ład, który wymyśliły one dla człowieka: jest to ich własny ład. Niebo nie chce stwarzać specjalnego ładu dla ziemi; chce ono użyczyć jej swego ładu. Ład moralny utożsamia się z ładem kosmicznym. Ogół bytów jest ze swej istoty pewną wspólnotą opartą na pewnej strukturze prawnej. Obojętne, czy przodków przedstawia się jako bogów czy też między przodkami a bogami występuje stosunek dawania i brania, ostatecznie i bogowie, i ludzie, tworzą ze względu na sens i przeznaczenie jedno społeczeństwo oparte na jednym ładzie—ładzie sprawiedliwości. Oczywiście, ludzie, podobnie jak nierzadko mityczni bogowie, mogą podjąć usiłowania w celu ominięcia tego ładu, jego władza panuje jednak nad nimi i ostatecznie określa znaczenie wydarzeń. Rita, która w znanym nam świecie rozstrzyga i oddziela prawdę od fałszu i słuszność od niesłuszności, jest kosmicznym, choć także metakosmicznym etosem bytu; „Wasza Rita” — w ten sposób przemawia się do bogów w jednym z hymnów wedyjskich — „która jest skryta za Ritą (dającą się dostrzec w empirycznym życiu), trwa wiecznie tam, gdzie zdejmuje się uprząż rumakom słońca”. Najwyższy bóg, który stworzył cielesne jestestwo, jest także — głosi wczesny tekstu zoroastriański — ojcem przynoszącego dobre skutki usposobienia i zapału, dzięki którym spełnia się dobre czyny. „Niebo i ziemia”—czytamy w wiekowej w swym rdzeniu chińskiej Księdze Przemian — „poruszają się pełne oddania; dlatego słońce i księżyc nie przekroczą swego toru.” Inaczej, chociaż w tym, co istotne, tam samo, mówi Heraklit z Efezu: „Słońce nie przekroczy swej miary, gdyż inaczej odnajdą je Erynie, pomocnice Dike”. Mścicielki ludzkiej winy czuwają także nad „świętym ładem świata”. Jeszcze przed Heraklitem