PAŁUBA
PAŁUBA
C
Oj
■&
€>
o?
to większe grono ludzi inteligentnych. Stosownie do tego pozował Strumieński tak lub owak, ale ponieważ terminu puszczenia tej biografii w świat ściśle nie oznaczał, był w ogóle szczerszym, niż gdyby, dajmy na to, pisał jakąś powieść według utartych wzorów: szczerszym był także dlatego, ponieważ niektórych faktów życiowych bądź co bądź nie można ani obalić, ani zastąpić innymi i one same swego biografa najlepiej pilnują.
Te ciche wewnętrzne walki były wypływem pierwiastka destrukcyjnego, pewnej autoanalizy, która leży w rzeczach samych — drugi cień, który rzucają [2401 rzeczy. Już nawet w kierunku dodatnim (str. 234) znaleźliśmy „nieforemności szczęścia”. Teraz i na 1 innych dziedzinach pokażę interwencję „pałubiczne-sgo pierwiastka”, a niech na razie niewyraźność nazwy sama charakteryzuje niejasne, zduszone, zmącone Następowanie tego pierwiastka w duszy Strumień-skiego, zanim w rozdziałach dalszych dokładnie i w sposób niewątpliwy nawet dla Strumieńskiego ukażę jego panowanie i rozległość.
Widzieliśmy, jak Strumieński ratował swój egoizm i ambicję podczas pisania życiorysu, równocześnie jednak chodziło mu bardzo o to, żeby nie przerywać swego życia podziemnego, bo i ono należało już do agend jego egoizmu i jak wiadomo, wydawało mu się czymś nadzwyczajnym — śwuatem odrębnym, wr którym gościł różne względne, rzekomo odważne prawdy, nieprzystępne dla filistrów. Ale właśnie to życie podziemne nie rozwijało się w sposób pożądany, do tych piwnic — zatrzymuję porównanie — wciskała się różnjuni porami woda, rzucał się grzyb.
ajęty jedną stroną medalu, błyszczącą, nie oglądał ;ię na tylną, był jak augur, gotów dać życie za bóstwo, w które sam wątpił. Wprawdzie wątpliwości owe przedstawiały mu się raczej w formie trudności tisarskich, nie zachwiewały go tak bardzo w przekonaniach, pisał bowiem, a więc i myślał według mnóstwa utartych wzorów, służących do stylizowania zdarzeń, wzory te zaś zdawały mu się już osta-! ocznymi, bo innych nie znał ani nie mógł sobie wyobrazić. A tu tymczasem zamiast powierzchownych tajemnic, które miał zamiar mówić, np. jakie m to kochanie urządzał sobie z Angeliką lub że byłby lla niej poświęcił nawet ideę ojczyzny, gdyż ideę [241] ;atunku uważa za silniejszą, lub o śmierci przez nilość, lub o umowach przed śmiercią Angeliki — zamiast tego wystąpiły inne tajemnice, które mu pokazywał demon bezimienności. Ponieważ zaś Strumieński „pojmować” ich nie umiał, bo go nie obja-niały o tym żadne powieści ani poezje, ani nauki, więc nie ruszał ich, nie wiedząc nawet, czy je choćby stwierdzać wypada.
Zanim przykładowo podam kilka takich tajemnic pałubicznych, które Strumieński odkrywał w zamkniętym już epizodzie pt. „Angelika”, uzupełnię wpierw nieco historię jego załatwiania się z tajemnicami, które napotykał właśnie teraz przy pisaniu biografii, wskutek przymusu określania i stylizowania wspomnień.
Otóż znalazł on wnet pewien punkt oparcia, z którego mógł ratować swoją ambicję wobec Angeliki jeszcze wygodniej niż dotychczas i jeszcze śmielej pokazywać swój sceptycyzm. Mianowicie gwoli