Stół przygotowano na trzy osoby, nakrycia rozstawiono jak zwykle. Frank i A... siedzą każde na swoim miejscu, rozmawiając o podróży do miasta, którą zamierzają odbyć wspólnie w przyszłym tygodniu; ona, by załatwić TÓżne sprawunki, on, by poinformować się w sprawie nowej ciężarówki, którą chciałby kupić.
Już ustalili godzinę wyjazdu, a także powrotu, obliczyli już w przybliżeniu, ile czasu zajmie sama jazda i ile im pozostanie na załatwienie własnych spraw, wliczając w to obiad i kolację. Nie ustalili, czy zjedzą je osobno, czy też spotkają się w tym celu. Ale to pytanie jest w ogóle nieistotne, ponieważ tylko jedna restauracja zapewnia przejezdnym przyzwoite posiłki. Jest więc jasne, że się w niej spotkają, zwłaszcza wieczorem, ponieważ zaraz potem powinni udać się,w
drogę- .
Jest także zrozumiałe, że A... chce skorzystać z nadarzającej się. okazji, by pojechać do miasta, że woli to od jazdy ciężarówką, załadowaną bananami, którą się właściwie nie jeździ na tak .długim dystansie, i żę, poza tym, woli towarzystwo Franka od któregoś z miejscowych szoferów, mimo że wysoko ceni ich fachowe kwalifikacje, Inne możliwości, które pozwoliłyby jej pdbyć tę drogę w znośnych warunkach, są bezsprzecznie dość rzadkie, nawet wyjątkowe czy wręcz nie istniejące; chyba że jakieś poważne i uzasad-■nione wzglądy zmuszają ją do wyjazdu, co jednak zawsze mniej lub bardziej zakłóca sprawne funkcjonowanie plantacji.
Tym razem A... jednak o nic nie prosiła and też nie wspomniała, jakiego rodzaju zakupy powodują konieczność udania się do miasta. Nie musiała' wymieniać żadnych szczególnych motywów wyjazdu, z chwilą gdy znalazł się zaprzyjaźniony samochód, który zabierze ją z domu i odwiezie z powrotem tego samego wieczoru. Jeśli się nad tym zastanowić, najbardziej zdumiewa fakt, że podobny zbieg okoliczności nie zdarzył się już przedtem, któregokolwiek innego dnia.
Frank od paru minut je w milczeniu. A..., której talerz jest pusty, której nóż i widelec leżą obok siebie nie tknięte, podejmuje rozmowę, pytając, co słychać u Krystiany, której choroba (spowodowana upałem, jak sądzi A...) sprawiła, że ostatnio parę razy z rzędu nie przyszła razem z mężem.
— Zawsze to samo — odpowiada Frank. — Proponowałem jej, żeby pojechała razem z nami do portu, bo mogłoby ją to rozerwać. Ale nie chciała, ze względu na dziecko.
— Poza tym — mówi A... — na wybrzeżu jest jeszcze bardziej gorąco.
— Tak, bardziej duszno — zgadza się Frank.
Wymieniono następnie pięć czy sześć zdań
o dawkach chininy — stosowanej w różnych ilościach na wybrzeżu a tutaj. Potem Frank powraca do przykrych objawów, jakie powo-
5 — Żaluzja 55
J