akcesu do Ustawy Majowej, Krasiccy, wbrew tym powiązaniom i doraźny^ korzyściom, pozostali wierni rządowi krajowemu. Wpływ ich brata i wuja na u decyzję był niewątpliwy.
W lipcu 1792 roku odbył Krasicki kurację w Baden, zimę spędzając w rodzinnych stronach. We wrześniu roku następnego, prawie równolegle <j0 zatwierdzających drugi rozbiór prac sejmu grodzieńskiego, kończy opracowy. wanie Kalendarza obywatelskiego na rok 1794. Jesienią rozpoczyna zaś prace nad dziełem O rymotwórcach i rymotwórstwie, łączącym w sobie cechy podręcznika historii i teorii literatury oraz zawierającym antologię tekstów z literatury powszechnej, w sporej części tłumaczonych przez samego Krasie-kiego.
Wieści o powstaniu kościuszkowskim i radykalnych poczynaniach wzburzonej Warszawy, wieszającej zdrajców przyjmuje — jak świadczą jego listy — ze spokojnym dystansem. Lecz komentując śmierć w połogu swej młodziutkiej siostrzenicy w czasie wybuchu powstania w Warszawie, radzi Lehndorffowi z gorzką ironią: „Nie ródźmy dzieci, Drogi Przyjacielu, nie warto zaludniać tego wstrętnego świata”. W czerwcu natomiast w warszawskich księgarniach ukazuje się anonimowo niewielka broszurka pod tytułem Powieść prawdziwa o narożnej kamienicy w Kukorowcach. Pod przejrzystą alegorią murowanego domu — co nawiązywało do utrwalonego z dawna toposu domu-ojczyzny — przedstawiał Krasicki dzieje Rzeczypospolitej, na zakończenie pisząc o zdarzeniach najnowszych i otwarcie potępiając zdrajców, drugi rozbiór, bezwzlędne rządy „burmistrzowej” (carycy) i jej ambasadorów, obłudny sojusz Prus i — przede wszystkim — wyrażając w ostatnich zdaniach pełną aprobatę dla powstańczego zrywu odważnej, zdesperowanej „czeladzi”, cierpiącej „tysięczne uciski” i ośmielonej przez „walecznego czeladnika” Tadeusza Kościuszkę. Całość zaś kończył znamiennym wezwaniem: „Nuże, cnotliwa czeladko, albo gińmy wszyscy, albo bądźmy wolnymi!”
Do dziś nie zostały w szczegółach wyjaśnione losy i okoliczności drukuj Powieści... Jej późniejsza publikacja we własnym periodyku Karasickiego „Co j tydzień” w roku 1799, z mistyfikacyjnym zabiegiem tłumaczącym zgubienie] ostatniego rozdziału (pod pruskim panowaniem nie mógł się przecież ukazać), j potwierdza autorstwo zarówno całości, jak i tego ostatniego, najbardziej! buntowniczego rozdziału.
Niełatwo jednak zrozumieć Krasickiego do końca. Już w początkach j 1795 roku pisał z Berlina do brata Antoniego: „Ja tu siedzę spokojnie j i z daleka się po mojemu na rzeczy patrzę, coraz powtarzając za Kochanowskim: Niech drudzy za łby chodzą, a ja się dziwuję”. Stoicka formuła Kochanowskiego, wypracowana w znacznie spokojniejszych czasach, mogła być przejawem głębokiej mądrości; gdy jednak w dramatycznych okolicznościach upadała ojczyzna, ta sama dewiza życiowa jest raczej wyrazem] rezygnacji, choć niejednego może dzisiaj razić dystansem nadmiernym, jakby niebezpiecznie graniczącym z cynizmem.
452