R
gu
ownież To-
nia na swojej drodze ku Bo wiański i jego zwolennicy 2akw!!!riI!!P ką perspektywę Metempaychozn stała s £ jako buntem przeciwko wizji sądu ostateczni go i pieklą; buntem więc przeciwko „wieczno-ści nieszczęśliwej”. Wszak wieczna męka nie może istnieć tam, gdzie włada prawo wiecznego postępu. Cierpienie nie jest i nie może być karą bez możliwości naprawy. Śmierć człowieka nie jest kresem aktywności jego duszy. Jej nie dotyczą ani narodziny, ani śmierć poszczególnej jednostki. Koniec żywota jest zawsze początkiem nowego życia, a każdy nowy żywot — syntezą żywotów poprzednich. To więc, co człowiek zrobił dobrego, pozostaje. Pozostają również jego grzechy, które winny zostać okupione. Za ludzkie życie dusza zostanie pociągnięta do „rachunku”, ale zdaje zeń sprawę w następnym wcieleniu. Bolesne odpusty^ mają moc oczyszczającą, a -dopełniając ekspiacji przemijają. Zło nie jest więc nieodwracalne i ostateczne. W żarliwym wysiłku może zostać okupione. Wcześniej czy później każda dusza jes niejako skazana na osiągnięcie doskonałości, na uwolnienie się od grzechu i zła. Jest to tyi o problem czasu. Ostateczne przejście do wsp°‘* istnienia z Bogiem jest przejściem do Krainy szczęśliwości, bez widma piekła i grozy wiecznego potępienia. Kiedy więc Ojcowie^ Zmartwychwstańcy atakowali Mickiewicza, iż jego Mistrz „naucza rzeczy już potępionych przez Kościół”, a i dogmatami przypierali do muru, ten bronił zapalczywie reinkarnacji i się „na grzech pierworodny... zmydUl”, zaś „o wieczności kar dodał z gniewem: jeżeli wam o to chodzi, żeby
« Z gigantycznego rarayiłu poetyckiej prezentacji ca-lej historii rodzaju ludzkiego A. Lamartine napisał dwie księgi: pierwszą La chutę d’un anae riSIft! ślącą początki historii oraz ostatek, ocierającą się o współczesność protetyczną wizie su spełnienia. “ cza-
diabeł męczył duszę przez całą wieczność, to niech wam będzie i piekło”1.
Powołaliśmy się na Mickiewicza. Kownie1 Słowacki bronił namiętnie metempsychozy. Pisał wszak, iż „prawdziwymi zabójcami czasowymi nas dawnych byli tacy prorocy z kazalnic i z wysokich miejsc od kilku wieków trąbiący śmierć”7. Dla Słowackiego teoria reinkarnacji była nie tylko rozjaśnieniem dręczącej go „tajemnicy pomiędzy trumnami i kołyskami”. Także uzasadnieniem wiary w możliwość tak upragnionej „odmiany ludzi”, w rzeczywistość postępu, który spełnia się w autonomicznym wysiłku. Niebiosa bowiem są dla tych jedynie, którzy własną pracą się do nich wznieśli. Z Bogiem może połączyć się ten tylko, kto osiągając doskonałość stał się Bogu równy. Taka właśnie deifikacja jest dziełem własnym człowieka, lecz nie jest oczywiście sprawą jednego zaledwie żywota. W tym właśnie sensie ziemia jest „fabryką duchów”. One to przechodzą przez szereg doczesnych wcieleń, „wyrabiają się” i postępują, zmierzając stopniowo do kresu swojej wędrówki — osiągnięcia pełni doskonałości i złączenia się z Bogiem. I aczkolwiek droga ich jest uciążliwa i najeżona licznymi „zboczeniami ”, to przecież cel przewodni jest zasadniczo osiągalny.
Alfred de Vigny w cytowanym już urywku pisał o zawartej w ortodoksyjnej nauce chrześcijańskiej straszliwej dysproporcji pomiędzy chwilowym przewinieniem a wieczną karą; dysproporcji, która znosi wyobrażenie o bożej sprawiedliwości. Ten sam problem, tylko od innej strony, podniósł Słowacki, powiadając o rażącej niewspółimerności pomiędzy łudź-
63
Relacja ks.H. K«Jsicwlcza, zob. A. Mickiewicz: ?Kolres^ondencja J. Słowackiego, t. H, Wrocław 1963, s. 104