ctony. Xo*t*wittłmy jut ts sobą domy przedmij i prrerfechMhimy krótkim* ponurym mosrrm, U, prowadzi iiz CZmcpel: stąd drop biegnie dile/ prg otw*rf4 przestrzeń, poi*, mipijąc jakąś płaską budoak w rod za/u hjingiru po lewej stronie i rozrzuconeszkk oir ogrodnictw po prawe/, i tu nagle autobus pi towinic zihamowai. potem usłyszałem z zewnątn stjibępy słów wypowiadanych rozkazującym tonctr, które później dotarły do mnie za pośrednictwem kos duktora i innych pasażerów, że /ciii wśród nas są Źf dzi» nu/a wyii^ić. No, pomyślałem, pewnie chcą tkoo-rrolować dokumenty w związku z przekroczeniem granicy.
jjgSHagrwiścte na jezdni znalazłem się twarzą w twarz Kpiplkgaiitenu Natychmiast bez słowa wyciągnąłem ^HpMga l^gnyiiiac/ę.Alcoi] najpierw odesłał krótkim ggemmewza autobus. Już myślałem, te nie rozumie legi* ItyaruttCH, i włshiic miałem zamiar mu wyjaśnić, że jak widzi, fwmjf w zakładzie wojennym i z pewnością nie yppcatBM do stracenia, kiedy nagle droga wokół mnie l dag gjłosarm i chłopakami, moimi kolcga-«ll od Shrita- Wychodzili cza nasypu. Okazało się: ich brywbdbeżf /taż c wcześniejszych autobusów
i cieszyli się* ie ja tet przyjechałem, Nawet policjant itę uśruiccluiijl, wprswdrir jakby * daleka, sic jednak nn także uczestniczył w zabawie; od razu wicd/ialcm, ?c me ma nam nic do zarzucenia *» bo i skąd mógłby mieć, oczywiście, Zapytałem chłopaków, co to wszystko ma znaczyć, ale na razie oni też nic wiedzieli.
Potem policjant zairzymywal wizyitkic autobusy nidiridźające od irrony miasta: stawał w pewnej ndlc* fibki przed nimi, wymachując podniesioną ręki) - nas odsyła! wtedy za nasyp, i za każdym razem powtarzała się ta sama scena* najpierw zaskoczenie nowych chłopa• ków, a porem Śmiech. Policjant robił wrażenie zado-wołanego. Upłynął w ten sposób kwadrans, mniej więcej. Był czysty letni poranek, na stoku nasypu - czuliśmy to, wylegując się na nim - słońce już zaczynało nagrzewać trawę. W daii, wśród niebieszczących się oparów, było wyraźnie widać opasłe cysterny Shclta.
Za mmi fabryczne kominy, a jeszcze dalej, już niewyraźnie, ostre kontury kościelnej wieży. Z autobusów pojedynczo lub grupkami wychodzili chłopcy. Pojawił aę powszechnie łubiany, bardzo żywy, piegowaty chłopak z czarnymi wlosami ostrzyżonymi na jeża: Kalet-mk, jak go tu wszyscy nazywają - bo inaczej niż reszta, która przeważnie chodziła do jakichś szkół, on wybrał ten zawód. Potem Palacz: rzadko się go widuje bez papierosa. Co prawda, inni też na ogół palą i żeby od tuch mc odsuwać, ostatnio nawet ja sam spróbowałem; on jednak, jak zauważyłem, palił całkiem inaczej,