247
Główną parą protagonistów jest Jean-Jacques Castella, niezbyt światły i rozgarnięty przedsiębiorca, oraz starzejąca się aktorka, Clara Devaux, dorabiająca jako nauczycielka angielskiego (do nauki którego zmusza Castellę jego nowy doradca). Poczciwy Jean-Jacques nie przejawia zbytniego zapału do samokształcenia, ani zresztą do czegokolwiek. Wygodne życie bez nadmiaru wysiłku jest wszystkim, czego mu trzeba. Do czasu. Bowiem - ku własnemu zaskoczeniu — ten racjonalny, całkiem przyziemny przedsiębiorca odkryje w sobie uśpione dotąd ciągoty artystycz-no-kulturalne, co więcej, zupełnie straci głowę. A to za sprawą nagłej namiętności, jaką obudzi w nim Clara. Starając się zdobyć jej względy, Castella zmieni swoje dotychczasowe upodobania, przełamie własne ograniczenia i opór środowiska, by podjąć desperackie próby zbliżenia się do niej. Nie pójdzie mu to łatwo. Narazi się już podczas pierwszego kontaktu, kiedy zupełnie jeszcze obojętna jego sercu Clara zjawi się w biurze w charakterze lektorki angielskiego, on, zniechęcony perspektywą nauki, bez żadnych skrupułów odeśle kobietę do domu, nie dając jej szansy nawet na rozpoczęcie lekcji. Mężczyzna nie chce przemęczać się zbytnio w ten stresujący dzień, bowiem wieczorem czeka go jeszcze jedna tortura - wyjście z żoną do teatru. To ostatnie miejsce, o jakim marzy mąż: niewygodne krzesła, dwie godzimy przerwy od jedzenia, a do tego - zgrozo! - aktorzy mówią wierszem. Ale skoro oboje obiecali grającej w spektaklu siostrzenicy, że przyjdą - cóż więc robić. Fachowe skargi żony na paskudne kostiumy, zupełnie już odbierają Castelli jakąkolwiek przyjemność odbioru. Wiercąc się i mrucząc z niezadowolenia dostrzega naraz w tłumie postaci na scenie swoją (niedoszłą) lektorkę angielskiego. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - niefrasobliwy biznesmen odkrywa w sobie nieznaną dotąd wrażliwość. Oczy szklą mu się na słowa sztuki Radne'a, a skromna aktorka nie tylko na powrót otrzymuje u niego pracę, lecz także bezwarunkowo (choć wbrew własnym zamierzeniom) kradnie jego serce. Odtąd Jean-Jacques stanie się eksploratorem świata kultury i amatorem (mało subtelnej) sztuki uwodzenia. Odrzud przyzwyczajenia swego niezbyt ekscytującego dotąd życia i podejmie walkę o własne szczęśde. Nie zatraci przy tym swojego „ja". Nie będzie krygował się stwierdzeniem, że udało mu się przeczytać zaledwie dziesięć stron książki, bowiem znudziła go śmiertelnie, nie będzie udawał kogoś, kim nie jest. Tym, co pozwala patrzeć na Castellę z ciepłym pobłażaniem, jest fakt, że wszystkie jego gafy i wpadki są niczym więcej, jak skutkami ubocznymi upartego dążenia do obranego celu. Jego poczucie taktu i obycie są być może ograniczone, lecz trudno odmówić mu poczciwości i dobroduszności. Mało wyrafinowana gra pomiędzy nim, a stale umykającą i niewzruszoną Clarą, będzie toczyć się na równych prawach dopiero od momentu, gdy Jean-Jacques pozna smak odrzucenia.
Clara - starzejąca się aktorka, przeżywa swoje wzloty i upadki, zarówno w życiu zawodowym (za każdym wyjściem na scenę obawia się, że będzie to jej ostatni spektakl), jak i prywatnym (jej czterdziestoletnie ciało przeżywa pełne rozterek tęsknoty za macierzyństwem: Dzieci? Mam dwa dni, by je począć, a nie mam dla nich ojca. I nie mam ochoty go szukać). Ale ona nie może pójść z pierwszym lepszym do łóżka, musi być zakochana. Czy to coś nadzwyczajnego?, jak sama zapyta. Żyje nadzieją na lepsze jutro, lecz z każdym dniem owa nadzieja powoli obumiera. W krótkotrwałym przypływie szczerej wymiany zdań ze swym niezbyt pojętnym uczniem mówi ona: Najtrudniej jest zależeć od życzeń innych ludzi, myśląc o pracy zawodowej, o aktorstwie. Jest to uwaga równie trafna w odniesieniu do życia prywatnego, zwłaszcza kłopotów, jakie niesie za sobą próba stworzenia udanego związku, przełamania uprzedzeń i niechęci, by móc zaufać drugiemu człowiekowi, wyrzec się swej - jakże czasem wygodnej - samotności i zacząć budować coś wspólnie. Clara traktuje początkowo Castellę z wyraźną niechęcią, a nawet odrazą. Odpycha ją nietakt i ograniczenie przedsiębiorcy, przerażeniem napawa jego natrętna obecność i chęć zbliżenia się do jej świata, a najgłębszym zażenowaniem - popełniane przezeń gafy i jego nieustanne narażanie się na śmieszność. Jednak naiwność adoratora ma swoje granice. Po-czuwszy gorzki smak odrzucenia (Przykro mi, ale nie odwzajemniam pana uczuć, powie Clara, gdy Castella przeczyta jej potwornie pretensjonalny, lecz ze szczerego serca napisany wiersz miłosny), opamięta się w swoich dążeniach. Odtąd to on będzie umykał, a ona będzie za nim podążać.
Komediowa atmosfera Gustów i guścików nabierze nieco smutnego nastroju. Gdy Clara, zażenowana bezwstydnym wykorzystywaniem uczuć Castelli przez jej przyjaciół, przyjdzie do niego do biura, przestrzegając go przed kupnem obrazów kpiarskich artystów, on odpowie jej nie bez goryczy: Myśli pani, że dlaczego je kupuję? Żeby się pani przypodobać? Żeby zrobić na pani wrażenie? Ani przez chwilę nie pomyślała pani, że to może być kwestia gustu? Taką ma pani o mnie opinię? One mi się naprawdę podobają, nie robię tego dla pani. Oznajmiła mi pani, że nie mam żadnych szans, takie rzeczy naioet ja rozumiem. Zatem lęk przed odrzuceniem. W obliczu jawnej, jasno wyrażonej niechęci Clary, Jean-Jacques odzyskuje poczucie własnej godności, unosi się dumą i schodzi z drogi. Clara przejdzie długą, trudną drogę, nim uda jej się wynieść ponad snobistyczne ograniczenia swego środowiska i ujrzeć w dobrodusznym wielbicielu prawdziwego człowieka, a nie ograniczonego intelektualnie