Dariusz Chęlkowski
„CO WYGRAŁEM,
CO PRZEGRAŁEM,
A CO DIABLI WZIĘLI". Z DOŚWIADCZEŃ WYCHOWAWCY KLASY
Ludziom, którzy mnie lubili, wydawało się niemożliwe, że chcę być nauczycielem. Zaskoczony promotor pracy magisterskiej zapewnił, że niewątpliwie czeka mnie jeszcze coś lepszego w życiu. „To nie potrwa długo - pocieszał - szybko zacznie pan szukać czegoś innego, na miarę pańskich ambicji. Jestem o tym głęboko przekonany". Kolega, pracując)' na uczelni, był załamany i szczerze mi współczuł: „To najgorsze, co możesz zrobić. Nie wyobrażam sobie pracować w szkole". Inny wykładowca akademicki zapytał: „I co pan tam będzie robił?". Mniej wygadani lub bardziej kulturalni znajomi jedynie uśmiechali się znacząco, słysząc o moim wyborze. Podczas zajęć z filozofii współczesnej prowadząc)', korzystając z mojej nieobecności, zapytał, czy to prawrda, że zacznę pracować w szkole. Nie mógł w to uwierzyć. W powszechnym mniemaniu szkoła w roku 1994 to było najgorsze zło, miejsce dla nieudaczników', parasol socjalny dla osób, które do porządnej pracy się nie nadają, w'ięc muszą za byle jakie pieniądze udawać, że pracują. Nic dziwmego, że ci, którzy czuli do mnie sympatię, uważali, iż popełniam błąd. Wybrać z własnej woli szkołę to był wtedy szczyt głupot)'.
Nigdy wcześniej nie czułem w sobie powołania do uczenia dzieci. Kiedy zobaczyłem w indeksie stempel informując)', że studiuję specjalizację nauczycielską, byłem wstrząśnięty. Nie wiedziałem, iż na polonistyce nie ma żadnego wyboru. Wyobrażałem sobie, że Uniwersytet Łódzki kształci
129