M
C’rj*.vt: !»uiir-._*ł. l'i munc
twierdzeń probabilistycznych — można nawet granice lej dowolności wyznaczyć ilość ściśle, przez określenie zbioru metod, wśród których uczony dokonuje wyboru. Można też odpowiedzieć na pytanie, dlaczego metody weryfikacji należące do tego zbioru są goilne zalecenia, u inne nie. Kwestia la nie wydaje się zależna od jednomyślności osób kompetentnych.
Kiedy indziej granica między dopuszczalnym i niedopuszczalnym sposobem dokonywania weryfikacji nie daje się lak wyraźnie przeprowadzić, test ona, przynajmniej w świetle aktualnej wiedzy, bardziej płynna. Skutkiem lego nieostre staje się również pojęcie sprawdzalności. Wiadomo jednak, że nieostrość • danego wyrażenia nie jest dostatecznym argumentem za wyrzeczeniem się go. W przypadku intersubiektywnej sprawdzalności istniej;j poważne powody, by zachować to pojęcie jako pewien ideał, ku któremu zmierza nauka pretendująca do miana obiektywnej.
Trzeci sposób pojmowania obiektywności nauki jest spokrewniony blisko z ostatnio rozważanym. Jeśli twierdzenia nauki maj4 być dostępne powszechnemu sprawdzeniu, to nie mogą zawierać elementów „prywatnych", Ij. takich, które uzależniają uznanie zdania od indywidualnej struktury psychicznej badacza. Otóż oceny, przy pewnym przynajmniej ich pojmowaniu, są sprawą osobniczych upodobań. Zatem nauka powinna być wolna od ocen i w tym sensie obiektywna.
Było to jedno z naczelnych haseł filozofii Kola Wiedeńskiego, czyli neopozytywizmu w wydaniu radykalnym (okres międzywojenny). Według tej szkoły, nauka miała być wertfrei. Inaczej nie byłaby nauką.
Można to hasło interpretować dwojako. W wersji skromniejszej domagałoby się ono tego tylko, by sądy wartościujące nie wchodziły explicite w skład twierdzeń głoszonych przez naukę. Tak więc nie należałyby do nauki etyka czy estetyka. Postulat taki dyskwalifikuje w ogóle te dyscypliny, które zajmują się badaniem wytworów kultury ludzkiej: literatury, muzyki, sztuk plastycznych. Nie można się w nich obejść bez wartościowań, skoro właśnie estetyczne walory badanego obiektu są głównym przedmiotem zainteresowania. Co więcej, już samo zaliczenie jakiegoś utworu do literatury jesl sądem wartościującym, czyli ocena stanowi kryterium wyróżnienia przedmiotu badania. Z tego punktu widzenia żadna dziedzina nauk humanistycznych, z historią włącznie, nie mogłaby całkowicie wyeliminować ze swego obrębu sądów wartościujących.
W lepszej sytuacji jest pod tym względem przyrodoznawstwo, którego tezy są treściowo neutralne w stosunku do jakiegokolwiek systemu wartości. Nie wydaje się natomiast, by nauki przyrodnicze mogły być wolne od > wartościowań przy nieco mocniejszej interpretacji tego postulatu — takiej mianowicie, która żądałaby nieingerencji ocen w uzasadnienie twierdzeń naukowych.
Była już o tym mowa przy okazji intersubiektywnej sprawdzalności. Nie da się sformułować wystarczająco mocnych kryteriów akceptacji, które odwoływałyby się wyłącznie do stwierdzonych doświadczalnie faktów. Świadczy
o ty iii kwestia wy hurt i progi) oslr<>żu>./ś>.i poznawczej. I iói> jest kompromisem mi^tey różnymi wartościami. Ale nie wysnuc/a mice określony stosunek do ryzyka, by dysponować metodą pozwalającą w każdym wypadku dokonywać wyboru między konkurencyjnymi hipotezami. Wiedział o tym już Poincare, gdy zwracał uwagę na element arbitralności w dokonywanym przez fizyka wyborze systemu geometrii.
Nie będę rozwijał tego tematu. Chciałbym natomiast powiedzieć parę słów o aksjologicznośei samego pojęcia nauki Wszelkiej nauki, nie tylko takiej, której przedmiotem badania s;| wartości.
W dyskusji nad weryfikacja twierdzeń chodziło o kryterium rozstrzygania problemów. Co do samych problemów zakładało się, że ich rozstrzygnięcie jest właśnie zadaniem nauki. Nie każda jednak problematykę uważa się za naukową. Którędy przebiega granica?
Pytanie to jest, być może, mało interesujące teoretycznie, jak wszelkie zagadnienia klasyfikacyjne. Jego doniosłość praktyczna jest jednak bardzo duża, skoro odpowiedź na nie stanowi jeden z regulatorów życia nauki.
W innym nieco sformułowaniu („co wyróżnia prawdy naukowe spośród ogółu prawd?”) zajmował się la kwestia Jan Lukasiewicz w swym znanym artykule O nauce1. Okazał on nieadekwatność kryteriów, o których potocznie się sadzi, że trafnie wytyczają granice nauki.
Na przykład ogólność. Nie jest ona warunkiem koniecznym, skoro zdania jednostkowe maja w nauce prawo obywatelstwa: „Bez sadów jednostkowych historia przestałaby być nauka, a z wiedzy przyrodniczej pozostałyby strzępy teorii”. Nie jest też warunkiem dostatecznym, gdyż bez trudu można przytoczyć przykłady prawdziwych zdań ogólnych nie zaliczanych do nauki z powodu ich banalności lub jałowości teoretycznej.
Podobnie z innymi kryteriami, np. przydatnością praktyczna. Sam Lukasiewicz proponuje psychologiczna zasadę wyróżnienia: „Wartość dodatkową, którą oprócz prawdziwości każdy sąd winien posiadać, ażeby należał do nauki, można by określić jako zdolność wywoływania lub zaspokajania, bezpośrednio lub pośrednio, potrzeb intelektualnych ogólnoludzkich, tzn. takich, które odczuć może każdy człowiek stojący na pewnym poziomie rozwoju umysłowego”1 2.
Łatwo skrytykować i tę z kolei propozycję. Wydaje się w ogóle mato prawdopodobne, by istniało kryterium ogólne, zadowalające wszystkie nieprecyzyjne intuicje, jakie w tym względzie żywimy. Tym się zapewne tłumaczy radykalne stanowisko zajęte kiedyś przez Tadeusza Kotarbińskiego: „W zasadzie do nauki należy każde poprawnie postawione pytanie i każda dostatecznie uzasadniona odpowiedź”. I dalej: „Demo kra tyczu ość w rzeczypos-politej twierdzeń sięga jeszcze dalej: nie dość bowiem, że każda kwestia
J. Lukasiewicz, O minet', w: Poradnik dla samouków, Ilctlicli i Michalski. Warszawa 1915. ss. XV-XXXVI1
Tamże, s. XX.