Brząkacz spojrzał ychliwie, brew zasępił i wrzaśnie:
„Mogłeś wcześniej to rzec! Tymczasem Wyskakujesz z tą mową teraz, kiedy to właśnie Żmirłacz jest, że tak powiem, za pasem!
Bardzo będzie nam smutno, jeśli Parki ci utną Nić żywota i znikniesz cichutko,
Ale mogłeś zapoznać mnie z tą myślą okrutną Przed ruszeniem w podróż, jagódko!
Wyskakujesz z tą mową najzupełniej nie w porę,
Co już chyba mówiłem ci zresztą.”
Człowiek zwany „Hej!” wzdychał, aż odszepnął mu z cicha: „Łżesz! Wsiddając mówiłem... i wiesz to.
Mów, że jestem głuptasem, dzieciobójcą, potworem (Każdy może mieć parę słabostek),
Tylko nie mów, żem krył się pod fałszywym pozorem:
Ten zarzut nie sięgnie mi kostek.
Powiedziałem: po polsku, po murzyńsku (swahili),
Fińsku, chińsku, niemiecku i grecku,
Zapomniawszy, że tobie angielszczyznę wpoili (Rzeczywiście to pech) jako dziecku!”
„Tak, to przykre!” rzekł Brząkacz (co ów słowo wypowie, To oblicze miał bardziej podłużne),
„Sprawa jest wyjaśniona! Dość się taplać w rozmowie I z pustego przelewać w próżne.
Dalszy ciąg mej przemowy (tak obiecał załodze) Wyskanduję, gdy zwierza dostaniem.
Teraz, chłopcy, powtarzam: żmirłacz stoi nam w drodze! Dopaść go — waszym szczytnym zadaniem!
Hej, drużyno, bij zabij! Z naparstkiem i z troską,
Z widełkami idź za straszydłem
Trop w trop, nie bez nadziei, zbrojna w akcje kolei,
Czaruj go uśmiechem i mydłem!
33