Co się tyczy Brząkacza, pod niebiosa chwalono,
Że postawę ma (nawet usiadłszy)
Tak swobodną, tak godną! A mądrość wrodzoną Widzi każdy, kto w twarz mu popatrzy.
Kupił mapę ogromną, a na mapie, widniało Tylko morze bez wysp, lądu takoż.
Każdy stwierdził z rozkoszą, że rozumie ją całą, Choć nie znawca jest ani smakosz.
„Cóż za korzyść wynika ze zwrotnika, z równika, Po co tym Merkatorem się szasta?”
Brząkacz wołał tak właśnie. A załoga odwrzaśnie: „To są znaki umowne i basta!
Inne mapy są mętne! Jakieś brzegi pokrętne, Jakieś wyspy! A dzięki szyprowi
(Darli się na wyprzódki) nasz ocean gładziutki, Składa się z błękitnych pustkowi!”
Scenka, owszem, przemiła. Ale wkrótce stwierdziła Ta załoga piejąca mu pean,
Ze trząść dzwonkiem w zadumie to jedyne, co umie Szyper ich, by przepłynąć ocean.
Z miny żeglarz bez skazy... Ale jego rozkazy Kręćkiem mogła przypłacić załoga.
Kiedy krzyknął: „Ster w prawo, dziób na lewo, a żwawo!’ To co sternik miał robić, na Boga?
To znów bukszpryt pomylił mu się z radiem... i macie!
„Z tym zjawiskiem (Brząkacz tłumaczy)
Spotykamy się często w tropikalnym klimacie,
Kiedy okręt się... hm... zeżmirłaczy.”
Ale w żaglach najczęściej zawodziło go szczęście.
Wtedy mawiał, stropiony do szczętu,
Że przy wietrze z zachodu chyba nie ma powodu,
By na zachód wiódł kurs okrętu?
19