235
Co się tyczy wolnej woli zwierząt, to rzeczywiście trzeba mieć wielką dozę fantazyi, by im ją przypisać, bo według trzeźwego zdania, nie jest ona czem innem, tylko reakcyą otrzymanego wrażenia zmysłowego. Zwierzę odbiera wrażenia z zewnątrz lab z wewnątrz, a instynktownie do nich się stosując w tych samych okolicznościach, w ten sam sposób postępuje. Zresztą wolna wola wymaga rozumu, a tego zwierzęta nie mają.
Nie inaczej też tłómaczyć można tak wychwalane przez materyalistów poczucie obowiązku u psa, że ono nawet w przysłowie weszło; pobudką jego i przyczyną kij i kawał mięsa; jeżeli kto na tein buduje moralność, to widocznie ma mało zwojów w swym mózgu. Ze zwierzę na widok pieszczot okazuje swą radość, że się przy mila i łasi, na to nie potrzeba się uciekać do rozumu. Zwierzę nie jest prostą maszyną tylko, jak nauczał Kartezyusz i Malebranche, ale ma czucie; może więc doznawać miłych wrażeń, a stosownie do nich, okazywać też zmysłowe przywiązanie do swego pana, zmysłowe poruszenia na widok dobrodziejstw, które od niego otrzymało.
W końcu nic niedorzeczniejszego, niż ów pies „modlący się do swego panaa (wyrażenie Darwina), lub inny, dochodzący na widok wiatrem poruszanego parasola, do religii! Tu już chyba uśmiech politowania może być odpowiedzią.
Mówić o współczuciu u zwierząt, dziś, po doświadczeniach Lubbocka, lubo także był Darwinistą, byłoby niepo-rnniejszym nonsensem. Zauważył on, że mrówki nie mają żadnego popędu do udzielania sobie wzajemnej pomocy; widział, jak królowa ich nosiła na głowie ogromnego pasożyta, lecz ani sama nie umiała go usunąć, ani żadna z jej podda-nek o to się nie postarała. Zanurzał także ten badacz angielski mrówki jakiś czas w wodzie lub je chloroformował i w stanie nawpół martwym kładł je przy drodze, którą inne towarzyszki przechodziły, a nie zdarzyło się ani razu, by się wśród nich znalazła jakaś miłosierna Samarytanka i podjęła siostrę, co wpadła w ręce zbójców; tyle miały czucia, co ów lewita