NA PŁASKIM DACHU [Fragment końcowy]
Na tarasie, odrzuciwszy pledy,
Patrzę na werbeny i rezedy Rozrośnięte u stóp balustrady —
Patrzę ze zdumienia prawie blady!...
Jest zaledwie rośny brzask złotawy,
A ten szereg uperlonych kwiatów Taki różny od półmartwej trawy,
Znanej w zgiełku dziennym od jej katów!
Kto z was widział kiedy kwiaty świtem? Ach, co to za czujność w każdym liściu! Jak z energią prężą się ku przyjściu Światła! bystro rwą się całym bytem!
Co za śmiałe, polotne wydźwigi Każdym włoskiem zjeżonej łodygi!
Zda się, stopy wydrą z czarnej ziemi 1 polecą listkami wartkiemi!
I tak drgają — póki wrogie oko Tych tajonych wzlotów nie pognębi,
Nie uwięzi ich znów w niemej głębi — Posłusznych niewzruszonym wyrokom!
Lecz tobie, przyjazny i naiwny Świadku cudów Natury — Przedziwnej, —
Co z palcem na ustach, zachwycony,
Patrzysz na tę Florę-Galateę Z Edeniczno-Seraficznej strony —
Tobie cicho, tajemniczo wieje Szept, mieszczący trwogę i nadzieję:
„Szanuj, broń nas, chroń... My sprzymierzone Z twego czucia zaklętym ogrodem...
My, jak on, zaklęte przez Gorgonę,
Krom tej krótkiej chwili przede wschodem... Patrz na lęk nasz śród dziennego gwaru...
Tak drętwieje w nim i twoje czucie, Najszlachetniej lekkie jego drgania —
Od złego czaru...
I jedynie gdy Sen świat poskramia,
1 Noc Niema uśpi świat brutalny,
Gdy Anioły władają Eterem,
Rozpręża się nasz Duch Idealny,
Rozpromienia się natchnieniem szczerem Twoja dusza — nasza boska dusza!..”
Już Jutrzenka uleciała — uleciała jasna---
Już — ostatnie karminowe pasma Znikły za nią w złotych dalach Azji...
Już strzeliły promienie słoneczne —
Już goreją czuby drzew odwieczne —
437