najbardziej dochodową lokalizację dla swojego kapitału, powoduje to efekt ujednolicenia rozwoju gospodarczego we wszystkich państwach na świecie. Rozpoczynając w praktyce wojnę o napływ niezbędnego kapitału, państwa kierują się efektem najmniejszego wspólnego mianownika, redukując regulacje, standardy, płace i warunki pracy, by wydawać się bardziej atrakcyjnymi dla środowiska inwestorów: używając nowoczesnej terminologii, jest to „międzynarodowa konkurencyjność”. Priorytetami są efektywność i zyski. Zagrożenie brakiem inwestycji staje się rózgą, którą wymachują rynki ponad głowami rządów. Dla liberałów jest to dość miła zmiana w historii współczesnej, którą postrzegają jako walkę o uwolnienie od ucisku nadrzędnej władzy państwa. Paradoksalne jest jednak to, że w wielu wypadkach kluczowym instrumentem przyciągającym inwestorów zagranicznych jest zapewnienie im subsydiów oraz ochrony przed siłami rynkowymi. Niekiedy państwa tylko w ten sposób mogą sobie zapewnić i utrzymać zaufanie rynków globalnych. Żądanie liberalizacji finansów i usług, stawiane przez środowiska inwestorów, pozwala bankom transnarodowym wypierać krajowych rywali, a zatem trudno jest państwom rozwijającym się prowadzić planowanie gospodarcze, które pozwoliło się rozwijać bogatym krajom - zwykle za barierami protekcjonizmu kryje się interwencja państwa mająca na celu ochronę krajowych elit przed niszczącymi efektami rynku. Jest to kolejny przykład na zmianę w rozkładzie potęgi między państwami a rynkami w ostatnich dwóch dekadach.
Istnieje wiele przykładów, które uwidaczniają przesunięcia potęgi gospodarczej w okresie współczesnym. Jednym z nich jest ustalanie stóp procentowych, teoretycznie przez banki krajowe, ale ostatecznie ich wysokość determinują naciski wysoce zintegrowanych globalnych rynków finansowych, na które nawet państwa najsilniejsze gospodarczo mają niewielki wpływ lub sprawują nad nimi ograniczoną kontrolę.
Niesławne Wielostronne Porozumienie Inwestycyjne (MAI) jest jaskrawym przykładem, jak daleko idą rządy państw rozwiniętych w przygotowaniu do przekazania rynkom prawa do podejmowania decyzji w sprawach gospodarczych. W tym wypadku członkowie OECD dobrowolnie deklarowali, że powstrzymają się od dyskryminacji zagranicznego kapitału. MAI przypomina, że tak jak ustanowienie rynków narodowych w dziewiętnastym wieku, globalizacja nie jest rezultatem stopniowego i spontanicznego uwalniania się sfery ekonomicznej spod kontroli rządu. Przeciwnie, jest to wynik przemyślanej, a często nawet brutalnej interwencji rozwiniętych państw kapitalistycznych. Tak jak krajowy rynek pracy może być „uwolniony" tylko poprzez prawne uregulowania nałożone na związki zawodowe, powstanie powojennego liberalnego reżimu handlowego i deregulacja światowych rynków kapitałowych w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku wymagają przemyślanych działań ze strony interweniujących państw.
W obecnej fazie globalizacji gospodarcza suwerenność państwa nie tyle została stracona, ile raczej entuzjastycznie oddana lub niechętnie „poddana”. Zdolność państwa do kierowania gospodarką krajową została celowo i znacząco osłabiona przez globalizację stosunków produkcji i wymiany. Suwerenność scedowano na posiadaczy akcji, zarządy funduszy, maklerów walutowych, spekulantów, banki transnarodowe i towarzystwa ubezpieczeniowe - grupy, które z założenia nie są poddane żadnej krajowej jurysdykcji. W efekcie gospodarka światowa zaczyna przypominać globalne środowisko strategiczne. Staje się z natury anarchiczna, a w konsekwencji współzawodnictwo w sferze gospodarki jest równie poważne jak poszukiwanie strategicznego bezpieczeństwa.
W dziewiętnastym wieku obywatele mogli oczekiwać od państwa ochrony przed siłami rynku, który jeśli zostałby pozostawiony bez kontroli, mógłby zdaniem Polanyfego zniszczyć społeczeństwo przemysłowe. Przejście od lese-ferystycznego kapitalizmu do kapitalizmu państwowego potwierdziło potrzebę interwencyjnego zachowania państwa. W dwudziestym wieku Keynes dostarczył intelektualne uzasadnienie dla porzucenia zasad wolnego handlu. Tym niemniej w 2000 roku globalizacja uwolniła potęgę rynków finansowych spod nadrzędnej władzy państwa. Państwo wydaje się pokonane i nie jest zdolne (oraz nie ma takiej woli) zapewnić swoim obywatelom ochrony przed zmianami na globalnym rynku. Stosunki międzynarodowe u progu nowego wieku spełniają na wiele sposobów sen osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych liberałów. Państwo podupada, demokracja się rozszerza, a handel międzynarodowy jest prawie nieskrępowany. Tylko wojny poza centralnym rdzeniem państw stanowią wyzwanie dla liberalnych recept na porządek światowy
Na początku tego rozdziału udowodniono, że liberalizm cechuje się podejściem typu inside-out do stosunków międzynarodowych, ponieważ libera-