- Brakuje mi ich - rzucił tęsknie John.
- Ej - odezwał się Francis. - Wszystkie te listy to s?..
- Tak - przyznała Mary. - Zgadza się. *■
- To wszystko szajs.
- Przestań mówić „szajs”. Nie chcę, żeby trzy)8„ powtarzały to przez cały dzień.
- Kurczę, przyjdą moje urodziny i stąd wypadnę |j|| sępił się Francis.
- Dobra. Obiecuję, że potem nie wpiszę cię juj p harmonogramu. A teraz weź listę zdań i bierz się do roboty Nie chcę marnować czasu Sama i wołać go tutaj, żeby c zmotywował. |
Francis poczłapał z powrotem do tablicy.
- Wypadanie - powiedziała Mary do Johna i skrzyp się. - Ile osób miało jak dotąd te magiczne piętnaste urodziny? Tylko dwie zniknęły. Ludzie ciągle o tym dysfey. rują. ale jak przychodzi co do czego, nie znikają.
ETAP usunął wszystkich, którzy ukończyli piętnaście lat. Nikt nie wiedział, dlaczego. Przynajmniej Mary |§ wiedziała. Chociaż słyszała, jak Sam i Astrid szeptali między sobą, i wtedy nabrała podejrzeń, że wiedzą więcej, niż chcą przyznać.
Czternastolatek, który skończy lat piętnaście, znika, Puff. O iie na to pozwoli. O ile postanowi „wypaść”.
Co sję działo podczas procesu, który nazywano teraz „wypadem” - wiedzieli już niemal wszyscy. Ze czas spowalniał do ślimaczego tempa. Że pojawiała się ukochana i zaufana osoba, która zapraszała do siebie, namawiała do opuszczenia ETAP-u. I że ta osoba zmieniała się w potwora,
■fiśli napotykała sprzeciw.
Może śmierć.
Mary spostrzegła, że John uważnie się jej przygląda.
I Co? - spytała.
I Nigdy byś nie...
| Nigdy. - Uśmiechnęła się i wytarmosiła jego rude loki. 1 Nigdy. Nigdy bym cię nie zostawiła. Tęsknisz za mamą i tatą?
Skinął głową.
- Myślę czasem, ile razy doprowadzałem ich do szału.
- John...
i Wiem. Wiem, że to nieważne. Ale to jakby... i Nie umiał znaleźć właściwych słów, więc wykonał taki ruch, jakby wbijał sobie nóż w serce.
Ktoś z tyłu ciągnął ją za koszulkę. Obejrzała się i z zamierającym sercem zobaczyła małego chłopca o imieniu...
0 imieniu... Nie pamiętała jego imienia. Ale drugi chłopiec, który stał za nim, na pewno nazywał się Sean. Wiedziała, czemu tu przyszli. Obaj niedawno mieli piąte urodziny. Limit wieku w tym przedszkolu wynosił cztery lata. Pięciolatki musiały się wyprowadzić - najlepiej do domu, w którym mieszkały jakieś odpowiedzialne starsze dzieciaki.
1 Cześć, maluchy. Co tam? 1 spytała Mary, schylając się, by mieć twarz na ich poziomie.
- Eee... - mruknął pierwszy. A potem zalał się łzami. Nie powinna tego robić, wiedziała, że nie powinna, ale
otoczyła malca ramionami. Wtedy także Sean zaczął płakać, więc objęła i jego, a John przyłączył się do tego uścisku
1 Mary mimowolnie powiedziała, że oczywiście, oczywiście mogą zostać, jeszcze dzisiaj, jeszcze trochę.
45