SHY^t Boy
Zacząłem w końcu mieć wrażenie, że po prostu brakuje mi jakiegoś kawałka układanki. Blushing ET wiele nas wszystkich nauczył o konsekwencjach urazów. Mogłem się z nim posuwać.jedynie do pewnego punktu, po czym trafiałem na ścianę i nie potrafiłem zlokalizować i usunąć przyczyny jego oporu.
W stajni był miły i spokojny; stajenni mogli go bez przeszkód czyścić i zaspokajać jego wszystkie potrzeby. Nawet mycie i spłukiwanie mu wodą nóg nie budziło jego niepokoju. Wystarczyło jednak dotknąć czymkolwiek jego stawów skokowych — stawów w tylnych nogach ze skierowanymi do tyłu guzami piętowymi — a wpadał we wściekłość i z położonymi do tyłu uszami atakował kogo popadnie. To był poważny problem: szczotka stajennego muskająca jego staw, tasiemka derki, lonża — każda z tych rzeczy była niczym zapałka przyłożona do łaski dynamitu.
Miałem mocne podejrzenie, ze wszystko to może mieć związek z poprzeczkami, na których dżokeje opierają nogi. Takie poprzeczki biegną po obu stronach stanowiska startowego i dotykają konia na wysokości jego boków oraz stawów kolanowych, obszarów niezwykle wrażliwych.
Blushing ET czuł się osaczony przez te poprzeczki i wyglądało na to, że niczego nie zdołam osiągnąć, o ile nie uda mi się go przekonać
0 ich nieszkodliwości. Byłem zdziwiony, że wiele godzin pracy z zastosowaniem ochronnej derki me przyniosło bardziej widocznego skutku. Ta derka jest moim pomysłem mającym na celu zapewnienie koniom lękającym się stanowisk startowych poczucia bezpieczeństwa. Przypomina trochę to, co noszą konie pikadorów podczas walk z bykami,
1 po prostu odpada, kiedy zaczyna się wyścig.
Blushing ET nie pozwalał nawet na założenie sobie lejców. Nie chciał mieć z nimi do czynienia. Kiedy jeden z lejców opadał na jego biodro i niżej, wzdłuż słabizny, wpadał w szał. Kopał wściekle tylny-