Przyjechał Strzelecki na jaki tydzień. Jest jeszcze dwa stoły. Lutosławski]1 przeniósł się do 2 stołu pod pozorem, że musi nauczyć dzieci Tam [a ws kiego] porządnie jeść!!! W gruncie rzeczy dlatego, żeby siedzieć między „Elsami", bo dziś zjechał nauczyciel nowy, co z Bucek i panną Bussy będzie komplet.
Dziś na słonecznej kąpieli panna Bussy nagle wstała, podkasała koszulę i zaczęła gwizdać kankana. Jak się nie puści, to osłupiałam. Nigdy nie widziałam nic podobnego, nawet w Moulin Rouge. Jest to „szansa” najczystszej wody, od razu to zmiarkowałam. Gdy się wyfikała, powinszowałam jej, że „Elsy” bardzo pięknie tańczą kankana i patrząc jej w oczy powiedziałam: „Sie sind eine Bal-lettanzerin.” Pokryła się purpurą i zaczęła jąkać: „Ja, ja, ich habe einmal in Theater gespielt!” * I oto jest poczwórna Eleusis. To wszystko są maski. I ja z tego coś bajecznego napiszę.
Cóż Ci więcej napiszę? Oto, że mi przysłano 56 koron z Krakowa przekazem jako tantiemę z [przedstawienia] popularnego] Tamtego. Pisał Wysocki, że nas oczekuje, Eidelh[eit] i mama [Malwina Janowska]. Naturalnie, po swojemu: „Znałam kobietę na Podgórzu, która nigdy mięsa nie jadła, a ma ręce powykrzywiane itd.” Znakomite jest zakończenie: „Ja mięsa nie jadam zupełnie, a cielęcina i kurczęta tak mi już przez to codzienne jedzenie zbrzydły, że nie wiem, co już jeść.” Odpiszę mamie jutro. Wyjeżdża [z Lubienia] około 8-go, bo ciężko jeszcze jej spakować się, bo Siermontowfska] nie przyjechała.
Ja Ci tak, ot, piszę i piszę, a Ty tam bawisz się, polujesz, żyjesz innym życiem, nie takim jak tutaj. Kontenta jestem, że się rozerwiesz trochę, tylko mięsa nie jedz, proszę Cię.
Posyłam Ci fotografię, którą Tarnaw[ski] prosił, aby Ci wręczyć. Jest bardzo ładna. Może byś namalował w Stanisławowie] obrazek wielkości tego, coś dla niego zrobił, to on z pewnością jako pendant to kupi, skoro będzie jasne i wiosenne.
Całuję Cię bardzo serdecznie, mój drogi Ciasiu, bardzo Cię tofam i tulę się do Ciebie myślą. Okropnie mi tu chwilami usio samej. Tułam się tak to tu, to tam, sama nie wiem, co robić. Często się okropnie boję.
Tarnaw(ski] powiedział, że należało mnie wtedy, gdy mi się to stało, gorącym czymś nakryć i owinąć, i że zawsze tak trzeba robić, gdy takie chwilowe znieczulenie musku-łów następuje wskutek anemii.
Twoja
Paniusia
707
DO STANISŁAWA JANOWSKIEGO
[Kosów, 7 X 19051, sobota
Mój przenajdroższy Ciasiu!
Zawsze Ci odpisuję z dnia na dzień, bo on teraz 1 raz na dzień przychodzi, i inaczej nie mogę. Deszcz leje, zimno. Byłam dziś na gimnastyce, ale wszystkiego nie robiłam. Strasznie się Tarnaw[ski] gniewał na wszystkich i czegoś był zły.
Z Lutosławskim] hece. Wczoraj Witek i Tolek [Tarnawscy] porwali się od obiadu i przylecieli do ojca, że już nie mogą dłużej tego znieść. Lutosławski] za nimi, połapał za ręce i za taszczył. Dziś od 5-tej rano krzyki — co to? aż tu „wdech! wydech!” Obaj teraz mieszkają na dole i on ciągle ich motłosi. Okropna dla mnie zabawa.
Te panie z Królestwa niemożliwe. Córka milsza, ale matka powierzchowna, nienaturalna. Nie mogę. Pan Rak [?] już się zdecydował, lecz ma rywala w Mókł [?]. Irenka jest tedy psuta podwójnie, noszona na rękach, a mama w b. dobrym humorze. Tym lepiej. Niech zapomni trochę o swoich zmartwieniach i także odżyje.
Co do tego jelenia, to, Uńciu, widzisz, ładny taki strzał, ale jeleń usi. Co on Ci zrobił? To takie śliczne stworzenie! Wszak nie należy zabijać. Teraz zeżrą trupa i wielka radość. Pomyśleć nad tym, ależ to obrzydliwe.