jątki za 80 000 rsr i Kazio musi 5000 rsr co rok płacić. Prawdopodobnie i na to sprzedaje parcele, aby się z tego banku wydźwignąć, bo z dzierżaw ma razem wszystkiego 4000 rsr rocznie. To wiem, bo widziałam czarno na białym. Tylko że on, tak jak ja, ma to, iż uchodzi za wielkiego pana. Tu pytają się mnie te panie z Królestwa: „Państwo wracają do swoich dóbr?” Myślą bowiem, że Dąbrowa to nasza. Ciągle się plącze legenda o tej Dąbrowie. Boże miły!
711
DO STANISŁAWA JANOWSKIEGO
[Kosów, 13 X 1905], piątek
Mój kochany Uńci!
Przede wszystkim powinieneś każden list ode mnie po przeczytaniu spalić i ręce, proszę Cię, umyj dobrze i zdezynfekuj, a gardło pilnie płucz. Ja tu, Uńcia, jestem bardzo strzeżona, nawet gazety, które u mnie były, są palone i nie wracają z powrotem do czytelni. Wczoraj i dziś mnie kąpali w domu w gorącej wodzie, i Witka [Tarnawskiego] także, a potem wanny dezynfekowali. Nic dziwnego, że się mnie czepiło, bo jestem wycieńczona i każda bieda takiego czegoś się czepi.
Witek jest gorzej niż ja i boją się, że dostanie żółtaczki. Po co dziecko dawali temu wściekłemu wariatowi [W. Lutosławskiemu]? Dziecko się skarżyło na dreszcze i na kark, dali mu ciepłą kąpiel, a Lutosławski] przyleciał i w deszcz i zimno wywlókł chłopca na górę daleko, bez pończoch, boso.
Przedwczoraj kazał Tolkowi [Tarnawskiemu] stać u siebie l1/* godziny nieruchomo na ganku, aby się nauczył skupiać. Zimno było, dobrze się ruszać, ale |tać i zębami dzwonić, to trochę za dużo.
192