Jeden dla utrzymania energii życiowej, a drugi do spiżarni. Skoro zabraknie na spiżarnię, zaczyna się owo „mdlenie, ssanie, drżenie itd”. Wtedy napić się wody i położyć nieruchomo. Przejdzie. Ze sobą samym trzeba jak z dzieckiem. Trzeba siebie wychowywać.
Całuję Cię, Usiu, na odległość, bo mi tak nie wolno. Chciałabym jechać stąd 23-go. Więc do tej chwili skończ portret. Masz przed sobą 10 dni.
Całuję Cię najserdeczniej.
Twoja
Bieduńcia
712
DO MALWINY JANOWSKIEJ
[LWÓW, X 1905]
Droga Mamo!
Przepraszam za ołówek. Piszę w sanatorium Majewskiego, gdzie mnie umieszczono, zanim mieszkanie się urządzi. Pogorszyło mi się bardzo znowu. Lekarze bardzo
0 mnie tu dbają i chodzi głównie o odzyskanie sił, bo popadłam w fatalną anemię. Listu od Mamy jeszcze nie odebrałam, bo nie chcą nikomu, tylko mnie wydać, a mnie nie wolno wychodzić.
Biedny Staś [Janowski] sam się zajmuje przeprowadzką
1 mamy już rzeczy w mieszkaniu, które jest ładne, ale bardzo drogie. Straszna tu drożyzna. Czekać już będę listu drogiej Mamy w mieszkaniu, a tamten odbiorę, gdy pierwszy raz wyjdę lub każę listonoszowi do siebie przynieść. Lekarze znaleźli mnie bardzo chorą i powiedzieli mi to, nie tając. Kazali być cierpliwą, żyć pod kloszem, niczym się nie irytować, nie zajmować, bo mam 3 choroby w żołądku — wrzód, nerwicę i katar kwaśny w najwyższym stopniu. Wycieńczenie sił moich jest straszne. W ostatnich trzech tygodniach i kleiki oddawałam zaraz po spożyciu nie strawione. Jestem blada jak trup i wychudła zupełnie. Mogę tylko myśleć i mówić, gdy leżę. Droga była bardzo ciężka. Jechał z nami na szczęście i Tarnawski. Przenoszą mnie do mieszkania we wtorek, bo „nie wolno wbić jednego gwoździa przy mnie” — tak powiedzieli lekarze.
Dają mi jeść co dwie godziny i wyciskają sok z polędwicy, kartofle z żółtkami, kefir. Nie zważają na wymioty, bo mówią, że się zawsze coś zostanie. Mnie to bardzo, bardzo męczy. Gdyby choć pogoda się poprawiła, ale śnieg leży uparcie na ulicy i ani rusz zginąć nie chce.
Tak sobie myślałam, że przyjedziemy do Mamy na święta, ale i marzyć o tym nie można, bo lekarze powiedzieli, żebym się przed zimą nie spodziewała polepszenia, a starała się tak żyć, aby nie było pogorszenia.
Co słychać u Mamy? czy już się trochę urządziła? Czy mieszkanie możliwe? Czy nie bardzo zimno? Zanosi się bowiem na ciężką i długą zimę. Tak bardzo pragnęłabym, żeby to już była wiosna. A tu długie, długie sześć miesięcy!
Muszę kończyć ten list, ażeby go zaraz wysłać, a to sanatorium to polskim zwyczajem jest fatalne i ani służby, ani nic, więc muszę korzystać z okazji, aby złapać kogoś, gdy kto idzie do miasta, i dać mu list.
Całuję bardzo ręce i nóżki drogiej Mamy. Górskim wszystkim trojgu przesyłam najszczersze ucałowania od nas obojga. Staś Mamie rączki całuje, okropnie zajęty, nie ma czasu się dopisać.
Najprzywiązańsza synowa
Lunia
Adres: Lwów, ul. Hoffmana boczna 10.
Mieszkamy na tej samej prawie ulicy co dawniej i mamy takie samo mieszkanie. Staś ma pracownię w domu, bo mnie nie można samą zostawić. Cztery pokoje, kuchnia, przedpokój, łazienka — 58 rsr miesięcznie!!!
13* 195