Niewykluczone, że ubiegły rok był ostatnim, w którym wojsko odbierało ciężarówki marki Star. Były to dwa egzemplarze terenowego modelu 1444, każdy w innej wersji. Bazowa, skrzyniowa z mocniejszym, 280-konnym silnikiem trafiła do GROM-u (zdjęcie górne), specjalistyczna, z mieszanym zawieszeniem i wydłużoną kabiną do WITU (zdjęcie dolne).
m
26 000 kg rzeczywista masa całkowita modelu 6x6 jest przeciętnie o nawet 3000-5000 kg mniejsza, niż masa porównywalnych wyrobów konkurencji. Przy podobnej wielkości zbiorników i zbliżonych czasach przyspieszeń, Scanie kosztują też mniej, niż analogiczne, typowe pojazdy specjalistyczne. Niestety, tej pierwszej, wysokiej ocenie technicznej (o realnych walorach aut będzie się można dopiero przekonać po użyciu ich w akcji) towarzyszy negatywna ocena polityki zakupowej MON. Po Jelczach, Tatrach, MAN-ach, IVECO, Mercedesach i Volvo jest to bowiem kolejna marka ciężarówki klasy ciężkiej, jaka wchodzi do wyposażenia naszej armii. Oczywiście, za takim wyborem przemawiały głównie czynniki ekonomiczne - niska cena, lecz jednocześnie nie można patrzeć wyłącznie na nią jako na podstawowe kryterium. Nie może być tak, że sprzęt określonego rodzaju jednego roku nabywa się u jednego dostawcy, drugiego u innego. Nie stanowi to większego problemu, gdy tabor jest nowy, ale po kilku latach eksploatacji pojawi się konieczność coraz częstszego serwisowania. Fakt, że wielkie koncerny gwarantują obsługę posprzedażną nie tylko na terenie Polski i Unii Europejskiej, ale także na misjach wojskowych de facto niewiele zmienia, gdyż za taką obsługę po okresie gwarancji trzeba płacić. I nie pomoże tu nawet własny, przeszkolony personel, gdyż, przy zaledwie paru sztukach, wszelkie przeglądy czy naprawy w przeliczeniu na egzemplarz będą po prostu drogie. Poza tym przed
wojskowymi logistykami pojawia się konieczność nabycia części zamiennych do następnego typu pojazdu pochodzącego od kolejnej firmy. Korzystniejsza byłaby sytuacja, gdyby - nawet w oparciu o już istniejące prawo - zamawiać sprzęt u dotychczasowych dostawców. A tak - niestety - kwitnie niezwykle szkodliwa polityka zakupowa. W ostatecznym rozrachunku doprowadzić ona może jednak wyłącznie do sytuacji, w której nasze polskie, jak żadne inne siły zbrojne na świecie, dysponować będą wieloma typami samochodów od niespełna dziesięciu firm, co może wzbudzi zachwyt decydentów i odwiedzających różnego rodzaju pokazy, lecz dla służb kwatermistrzowskich i serwisowych stanowić będzie nie lada wyzwanie pod względem finansowym, zaopatrzeniowym i obsługowym.
Ostatnie miejsce wśród dostawców samochodów zajęły wspólnie Volvo Polska, Samochody Ciężarowe i prawny następca MAN-STAR Trucks - MAN Trucks&Bus Polska. Obie te, należące do zachodnich potentatów, spółki-córki przekazały MON zaledwie po dwa auta, przy czym o ile w przypadku Volvo powyższe nie dziwi, o tyle MAN-a - tak. Vo-lvo bowiem od niespełna 10 lat zaopatruje w swój zmilitaryzowany tabor wyłącznie jednostkę GROM. Nie inaczej było i w roku ubiegłym, gdyż oba egzemplarze FM 6x6 z hakowym systemem załadowczym Multilift MK IV zasiliły stan posiadania tej formacji. W przypadku MAN-a sprzedaż dwóch sztuk stanowi natomiast pewnego rodzaju porażkę.
Przez dziesięciolecia Star zaopatrywał naszą armię w setki sztuk terenowych modeli najpierw z rodziny 66, potem 660, na końcu 266, z kolei następcy Stara
- MAN-STAR Trucks - udawało się rocznie sprzedać dziesiątki sztuk Starów 944 i 1466. Jednak decyzja koncernu MAN Nutzfahrzeuge o zaprzestaniu w Europie produkcji komponentów do obu tych wariantów spowodowała, że ich montaż i tym samym dostawy ustały ostatecznie w roku 2007. Do chwili obecnej wojsko nie wybrało też samochodu, który miałby je zastąpić. Ze swej strony MAN-STAR Trucks, traktując ten segment rynku niezwykle poważnie, jeszcze w 2007 roku przygotował stosowną propozycję, ze względów marketingowych nazwaną Star 1444.1 właśnie dwa Stary 1444, oba będące pojazdami demonstracyjnymi, siły zbrojne kupiły w roku ubiegłym. Choć oba są oznaczone jako 1444, to różnią się między sobą. Pierwszy, lżejszy, zaopatrzony w skróconą skrzynię ładunkową i bazujący na 13-tonowym MAN-ie TGM 13.240 BL 4x4 z załogową, wydłużoną kabiną, 240-konnym silnikiem i mieszanym zawieszeniem (przód mechaniczne, tył powietrzne), trafił do Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia. Drugi, cięższy, wyposażony w tradycyjną skrzynię ładunkową i oparty na 18-tonowym MAN-ie TGM 18.280 BB 4x4 z długą kabiną, 280-konnym silnikiem i w pełni mechanicznym zawieszeniem, na podstawie zawartej w listopadzie umowy w grudniu odebrał GROM.
Prócz ciężarówek armia nabywała autobusy
- pod koniec ub. roku spółka Polskie Autobusy przekazała 17 wyprodukowanych w fabryce w Sanoku Autosanów dwóch typów: 10 sztuk wersji kombi/turystycznej A1010T (przetarg Agencji Mienia Wojskowego) i 7 sztuk turystycznej odmiany A1012T Ramzes.
W obecnych realiach niezwykle trudno jest przewidywać tegoroczne zakupy. Z całą pewnością na ich charakter i wielkość wpływa kilka powiązanych ze sobą czynników. Pierwszy to sytuacja budżetu państwa, uzależniona od rozwoju sytuacji gospodarczej w kraju, w tym tempa przyrostu czy spadku PKB oraz ewentualnej zgody rządu i parlamentu na zwiększenie deficytu budżetowego. Na tej podstawie MON będzie otrzymywał środki w wysokości, zmiennej w zależności od rozwoju wypadków (np.: konieczności dalszych cięć). Pomijając już konieczność spłaty z tegorocznej puli zeszłorocznych zobowiązań, wiele wskazuje, że fundusze przeznaczone w tym roku na zakupy będą relatywnie niskie. W efekcie nabywany będzie jedynie sprzęt uznany za kluczowy z punktu widzenia obronności oraz funkcjonowania najważniejszych zakładów rodzimego przemysłu zbrojeniowego. A samochody z całą pewnością do priorytetów zakupowych nie należą. Nawet jeśli znajdą się na liście pilnych potrzeb, to z całą pewnością w niezbyt dużej ilości. Otwartą pozostaje również kwestia, czy kontynuowane będą zakupy tylko dotychczas nabywanego taboru, czy też armia zdecyduje się równocześnie nabywać nowe typy pojazdów. W drugim przypadku szczególnie ważne staje się