?hk mnie bil, tak mnie cudownie bił, tak mnie cudownie bił kopytami swojego czarnego demona.'
Teraz jeszcze wisi przede mną ten obraz?
Przymyka octy
Mam go ze sobą... lecę razem z tą kobietą...
A - choćby w przepaść - a choćby rozwalić głowę, w czerepy strzaskać czaszkę, byle tylko lecieć i wiecznie czuć - to zimno i war, to kłucie igieł lodowych i te syczące krople rozpalonego ołowiu. Za to wszystko, za te wszystkie bóle, za tę całą tragifarsę mojego życia, za to wszystko... wszystko... raz jeden w życiu rozkoszą rozszaleć!
A potem w przepaść. A potem - ukraść im tę chwilę, a potem runąć w przepaść... na wieczne, wieczne zatracenie... w śmierć!!
JERZY
smutnie
Szalona dziewczyna. Szalona Julka.
JULIA
Cha, cha, cha, cha! Znowu „Szalona Julka", znowu „ostry szał” i to powtarzacie za nimi, za tym całym stadem... wy! Dlaczego? Dlatego, że wyszła na wierzch cała moja tęskniąca, płomienista dusza!?
T\i w tej piersi, tu w moich żyłach, tu w skroniach, w pulsach, w tętnach - tu lawa z hukiem przewala się, roztopiona, wrząca krew - i wy jej nie zdusicie waszymi teoriami, waszą filozofią, waszymi morałami. Nie zatamujecie tego... bo we mnie... boja... bo to jestem ja! bo to jest moje życie!
A w końcu co mnie to wszystko obchodzi, całe to idion tyczne stado gołębic, wron, kawek, perlic, indyczek! Ja, ja, ja! żądam innych praw, ja wołam o prawo dla mnie, osobne, wyjątkowe - bo ja nie jestem jednym z miliona zer. Szalona Julka! Cha, cha! Cha, cha, cha, cha, cha!
JERZY
Po co wy mi to wszystko mówicie?! Proszę was, uspokójcie się.
JULIA
Psuje wam to nastrój? Może przeszkadza w przepisywaniu dramatu? Cóż tak srodze myślicie? W górę głowa, czuprynę z czoła odgarnąć, wesoło, mistrzu! Wesoło, poeto! Wesoło, miłośniku piękna!
Przyjechał w dryndzie królewicz, gwiazdka go przywiodła, światełko to moje! Ono nie pali się codziennie. Jura, wyjątkowe święto!
Zajechał w dryndzie królewicz, przywiózł ćwierć funta karmelków, pokłoni się ojcu. matce... pannie powie, księżniczce: „dzień dobry, jakże się spało? O pani, ja kocham cię, bądź moją... Na zawsze, na stale, kochanko mej duszy. Emeryturę będziemy mieli, księżniczko moja*
JERZY
parska śmiechem
Niechże was diabli wezmą. He, he, przepraszam.
JULIA
Owszem, owszem.
JERZY
Ale to jest kapitalny stimmung. Brakuje tylko symbo-licznie-mitycznego Ikara lecącego z poddasza na szyję, prosto w balię mydlin. Na ulicy, w biały dzień.
Ale mówmy o czym innym. Nie, mnie już także zaczynają diabli szczypać w łydki! Zagrajcie co. No, proszę bardzo. Coś cichego. Lekko. Jakąś pieśń.
JULIA
smutnie
JERZY
Cokolwiek, co wy lubicie.
JULIA
86