82 BOŻYDAR L.J. KACZMAREKM
Jest to zresztą najlepsza metoda chociażby ze względu na złożoność wykonywanych w trakcie jazdy na rowerze ruchów; co uświadomiła nam próba komputerowej symulacji tej czynności. Podobnie złożone, lecz jakże odległe od rzeczywistości, są opisy wielu zjawisk psychicznych, jakie znaleźć można w podręcznikach psychologii.
Dlatego wciąż aktualne pozostają słowa wybitnego amerykańskiego antropologa i językoznawcy, Edwarda Sapira: „Nie daje się wykluczyć, że współczesność w swych nieustannych usiłowaniach zmierzających do wciągnięcia w sferę świadomości wszystkich form behawioru, do kierowania nim za pośrednictwem ułamkowych czy laboratoryjnych analiz, zbywa się w ten sposób rzeczywistego skarbu przyjmując w zamian świecidełka. To tak jak gdyby jakiś wprowadzony w błąd entuzjasta wymienił swoje zasobne konto bankowe na dotykalne, ale mało warte miedziaki” (Sapir, 1978, s. 155).
KLASYCZNE A ROMANTYCZNE UPRAWIANIE NAUKI gf
W związku z powyższym bardziej zasadny od podziału na podejście idiograficz- ig ne i nomotetyczne wydaje się podział zaproponowany przez niemieckiego fizjologa Jp Maxa Verworna. Stwierdził on, iż naukowców podzielić można na dwie grupy w za-leżności od ich stosunku do nauki. Reprezentują oni mianowicie postawę klasyczną |p lub romantyczną. Odzwierciedla to nie tylko ich postawę badawczą, lecz w równym stopniu także ich osobowość (por. Luria, 1979; Sacks, 1990). Zwracał na to uwagę już Goethe w swym najznakomitszym dziele Faust, każąc mówić Mefistofelesowi:. „Mój przyjacielu, każda teoria jest szara, ale zielone - życia drzewo złote” (Goethe, ;§| 1994, s. 82). Nawiasem mówiąc, pierwowzór głównego bohatera owego dramatu, renesansowego niemieckiego uczonego o tym imieniu, posądzano o uprawianie czarów właśnie z uwagi na jego szerokie „pozanaukowe” zainteresowania. Zmuszało go to do częstych zmian miejsca zamieszkania w obawie przed represjami.
jego jestestwa. Szczególnie pouczające w tym względzie są obserwacje angielskiego
Tego typu romantyczną postawę reprezentowali niewątpliwie wielcy klinicyści, wy- Jf starczy wymienić Wernickego, Charcota, Babińskiego oraz Freuda. Nie bez przyczyni ny też badacze ci zajmowali się zarówno neurologią, jak i psychiatrią. Umożliwiało | im to spojrzenie na człowieka jako psychofizyczną całość i zrozumienie złożoności J|
neurologa i psychiatry, OIivera Sacksa, dokonane w niezwykłe wnikliwej i przy tym | interesującej książce Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem (Sacks, 1996). Jak pisze we wstępie Kazimierz Obuchowski, dzięki wspomnianemu autoro-:,H wi „Poznajemy nie przypadki kliniczne, ale właśnie ludzi, osoby, z ich pragnieniami,;', radościami, lękiem i usiłowaniem nadania sensu swojemu światu, z takim trudem J wciąż od nowa przez nich rekonstruowanemu. Dowiadujemy się, jak podmiot radzi | sobie z sobą jako wadliwym przedmiotem” (w: Sacks, 1996, s. 8). . $
Za przykład zgubienia oczywistych wręcz rzucających się w oczy objawów choro-| bowych przez „klasyczną” neurologię służyć może historia „zespołuTourettea”.Zejj względu na nieprawdopodobną wręcz dziwaczność opisywanych objawów uznanój ów zespół za wytwór bujnej fantazji jego autora. Dopiero na początku lat siedem;]
dziesiątych po opisaniu tego rodzaju tików w prasie, powróciło zainteresowanie tym schorzeniem. W 1974 roku powstało stowarzyszenie skupiające chorych cierpiących na te zaburzenia (Tourette’s Syndrome Association), które po kilku latach składało się z kilku tysięcy członków. Skłoniło to przedstawicieli klasycznej neurologii do poważnego zajęcia się tym zjawiskiem. Z czasem wyodrębniono także neurofizjologiczne czynniki leżące u podstaw-owego schorzenia.
Nie jest to jedyny przypadek „odkrycia” ewidentnych zaburzeń neurologicznych dopiero po opisaniu ich przez wystarczająco wnikliwego badacza. Dotyczy to chociażby tak pospolitej choroby jak dystrofia mięśniowa, na które zwrócił uwagę świata lekarskiego dopiero M. Duchenne w 1860 roku. Wiąże się to z bardzo poważnym problemem, jakim jest wpływ założeń teoretycznych danego badacza na sposób traktowania obserwowanych przezeń faktów. Z jednej strony brak owej teorii powoduje często, iż nie dostrzegamy oczywistych zdawałoby się objawów, z drugiej wszakże posiadana teoria prowadzić może do bardzo wybiórczej interpretacji spostrzeganej rzeczywistości. Badacz pomija wówczas czynniki, które danej teorii nie potwierdzają, a uwypukla te, które zdają się za nią przemawiać.
Przykłady dość dowolnej interpretacji obserwowanych faktów dostarcza nam psychoanaliza, zaś przykłady niedostrzegania ewidentnych objawów można znaleźć nie tylko na terenie neurologii, lecz również neuropsychologii. Ilustruje to bardzo szczegółowy i wnikliwy opis zaburzeń występujących u chłopca - a następnie mężczyzny -z niedorozwojem płatów czołowych, który przedstawił amerykańskich badacz, Acker-ley (1964). Obserwował on ową osobę przez ponad 30 lat. Opis ów zawiera szereg objawów typowych dla zespołu czołowego. Pierwszy z nich określa sam autor mianem „co z oczu to z głowy”. Młody człowiek przejawiał objawy przywiązania do rodziców w ich obecności, lecz nie wspomniał ich nawet z chwilą, gdy wyjechał do szkoły z internatem. Był też dobrze ułożony, co bardzo spodobało się jego nauczycielce. Jednak po kilku dniach zażądała kategorycznie, aby rodzice odebrali syna, gdyż demoralizuje on inne dzieci. Okazało się, iż onanizował się przed klasą w czasie lekcji.
Także w późniejszym wieku jego zachowanie budziło ambiwalentne uczucia u pracodawców. Jeden z nich, właściciel stacji benzynowej, był początkowo bardzo zadowolony, gdyż niezwykle uprzejmy młody człowiek powodował przypływ klientów. W pewnym momencie wszakże, klient poprosił o wytarcie szyby. Wówczas opisywany chory zaczął krzyczeć, że nie może robić dwu rzeczy na raz, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, iż szybę może wytrzeć po nalaniu benzyny do baku. Ponadto żył on „z dnia na dzień” nie troszcząc się o jutro. Przedstawione wyżej zjawiska odzwierciedlają charakterystyczne dla zespołu czołowego trudności w planowaniu i kontrolowaniu działania. Jednakże Ackerley podsumowując swe obserwacje stwierdza, iż opisywany przez niego chory nie przejawiał objawów typowych dla tego zespołu, mimo iż cysty uniemożliwiły prawidłowy rozwój tej części mózgu. Najwyraźniej brak wystarczających podstaw teoretycznych uniemożliwił autorowi cytowanej pracy powiązanie obserwowanych zaburzeń w koherentną całość.