28 Rozdział 1
iogi strojne przedstawiają dawną podszewkę zwyczajną, a.niby-mankiety, dziś oznaczane szwem do ręki, są pozostałością mankietów rzeczywistych, kiedy rękawy noszone wywinięte wylotami. Tym sposobem widzimy że obecny frak paradny winien swe właściwości pochodzeniu od staroświeckiego kroju odzienia praktycznego, w którym człowiek jeździł konno i pracował. Lub znowu gdyby kto w angielskim życiu dzisiejszem szukał dowodów najścia normanów przed ośmiu wiekami, znalazłby je w okrzyku: „Oh yes! Oh yesf’ woźnego miejskiego (town-crier), który całkiem bezwiednie zachował starą francuską formę obwieszczeń: „Oyez/ Oyez! — to jest „słuchajcie! słuchajcie!" Do jakich, jeszcze bardziej odległych okresów cywilizacji takie zabytki mogą sięgać, widzimy dokładnie na przykładzie z Indji. Chociaż tam lud od wieków zapala ogień od użytku praktycznego za pomocą krzemienia i stali, bramini dotąd, aby rozniecić ogień święty dła ofiary codziennej, używają sposobu barbarzyńskiego, świdrując mocno kijem zaostrzonym w innym kawałku drzewa, aż ukaże się iskra. Zapytani, dlaczego tak marnują swą pracę, skoro znają sposób lepszy, odpowiadają, że czynią tak, aby wydobyć ogień czysty i święty. Dla nas jednak jest jasnym, że nie zmieniając zwyczaju, utrzymali oni rzeczywiście zabytek życia dawniejszego, jakie kiedyś prowadzili ich odlegli przodkowie.
W ogóle wszystkie te kierunki badania sztuk (techniki) i nauk dowodzą, że one nie ukazały się nigdy odrazu doskonałe, jak Atena z rozwartej głowy Zeusa. Przechodziły przez stopnie kolejne, a gdzie brak innych wiadomości, badacz może często pochlebiać sobie, że z samego obejrzenia jakiegoś wynalazku odgadnie, jak on prawdopodobnie powstał. I tak, spojrzawszy na kuszę i zwykły długi luk, dochodzimy do przekonania, że długi luk był wcześniejszym, a kusze zrobione później przez przystosowanie zwykłego łuku do osady (kolby) i urządzenie cyngla dla puszczania cięciwy po wzięciu celu. Chociaż historja nie mówi nam kto i kiedy to zrobił, jesteśmy tak pewni, jak znanych faktów historycznych, że kusza doprowadziła do strzelby z lontem, ta — do skalkówki, ta do kapiszonówki, a ta znów — do broni odtylcowej.
Zebrawszy razem te rozmaite wiadomości, często możemy nakreślić cały przebieg pewnej sztuki lub instytucji, badając ją wstecz od jej stanu najwyższego w świecie cywilizowanym aż do początków w życiu najbardziej nieokrzesanych plemion ludzkości. Naprzyklad, przyjrzyjmy się rozwojowi matematyki dzisiejszej, jak ona przedstawia się w książkach, używanych dla pozyskania stopni uniwersyteckich. Student, żyjący w czasach królowej Elżbiety, nie uczyłby się rachunku różniczkowego i całkowego, ani nawet może geometrji analitycznej, gdyż to, co obecnie zowie się matematyką wyższą, wynaleziono od owego czasu. Cofnąwszy się ku wiekom średnim, dochodzimy do epoki, kiedy algebra była właśnie wprowadzona, a nowość tę zawdzięczano matematykom induskim i ich uczniom — arabom; następnie znajdujemy znaki liczebne 0, 1, 2, 3, itd., z któremi zaczynano się zapoznawać, jako z udoskonaleniem dawnej tablicy rachunków rzymskich, 1, II, III. W wiekach klasycznych, jeszcze wcześniejszych, dosięgamy czasów, kiedy pojawiła się po raz
pierwszy metoda Euldidesa i innych geometrów greckich. T -m sposobem dochodzimy do tego, co było znanym matematykom najrozmaitszych okresów historycznych w Babilonji i Egipcie, do arytmetyki, czyniącej niezdarnie to, co dzieci w klasach niższych uczą się z nami czynić daleko zręczniej, oraz do geometrji prostaczej, polegającej na kilku prawidłach miernictwa praktycznego.
Tego nas uczy historja, o ile może cofnąć się do początków matematyki; lecz są inne sposoby badania, przez jakie stopnie niższe ta nauka przechodziła. Same nazwy, dotąd używane dla oznaczenia długości, takie, jak: łokieć, dłoń, stopa, piędź, paznokieć (nail), pokazują, jak powstała sztuka mierzenia w czasach, kiedy jednostki miernicze nie były jeszcze wynalezione, a ludzie kładli ręce i stopy na wzdłuż przedmiotów, których wielkość chcieli ocenić. Są również dowody liczne, że arytmetyka zaczęła się od rachowania na palcach u rąk i nóg, jak to można dotychczas widzieć śród dzikich. Wyrazy jeszcze używane do liczenia w wielu językach widocznie wytworzyły się podczas tego okresu, kiedy takie rachowanie na rękach i nogach było zwyczajnym i odtąd utrzymały się. I tak, malajczyk wyraża pięć przez słowo lima, które dawniej (chociaż on nie wie o tern) znaczyło „ręka”; widocznie jest to pozostałość owych czasów, kiedy jego przodkowie, potrzebując wyrazu na oznaczenie pięciu, podnosili jedną rękę i mówili „ręka”. W istocie, przyczyna naszego systemu dziesiętnego, w którym rachujemy dziesiątkami zamiast bardziej dogodnych dwunastek (tuzinów), zdaje się być ta, że nasi praojcowie z własnych palców nabyli zwyczaju liczenia dziesiętnego, który przechował się dotąd jako zabytek niezmieniony człowieka pierwotnego. Rozdziały następne obejmują wiele innych wypadków podobnego rozwoju sztuk z zaczątków najprostszych.
I tak, badając narzędzia, przekonywamy się, jak niezgrabnie ociosany kamień, brany w rękę dla rąbania, przechodził w bardziej artystycznie wyrobione dłuto kamienne, osadzone jak siekierka w oprawie drewnianej, jak potym, kiedy weszły w użycie metale, kamień zastąpiło ostrze branżowe lub żelazne, aż nakoniec osiągnięto najdoskonalszą nowożytną siekierę leśną z ostrzem stalowym, osadzonym na urównoważonym dla ręki toporzysku. Dowody takie, jak przedstawione w rozdziale VIII-ym, wykazują szybki postęp w rozwoju siekiery, która się pojawiła przed chro-nologją i historją, a była od początku jedną z głównych pomocy człowieka w cywilizowaniu się.
Z dowodów tych nie wynika, aby cywilizacja była zawsze w ruchu, lub żeby jej ruch byl zawsze postępem. Przeciwnie, dzieję uczą, że ona ustawała na długie wieki, a często cofała się. Ażeby zrozumieć takie upadanie kultury, należy pamiętać, że najwyższe sztuki (technika) i najbardziej wykończone urządzenia społeczeństwa nie zawsze zwyciężają; w rzeczywistości mogą być za doskonałe, dla ugruntowania się, gdyż ludzie potrzebują tego tylko, co odpowiada warunkom ich życia. Można się wiele nauczyć z uwagi, zrobionej przez anglika z Singapore, który zaznacza ze zdziwieniem dwa ciekawe a kwitnące tam przemysły. Jednym z nich było kupowanie starych, angielskiej budowy, okrętów, rozbijanie ich i przerabianie na rodzaj dżonek (statki chińskie), a drugim — nabywanie angielskiej broni perku-