kowskiego z 1912 r., iż mlodokaszubi uznają się za szczep jeden z wielu wielkiego narodu polskiego, uznają wspólność kulturalną i polityczną z Polską. Ideologia reprezentowana przez “Klekę”, minio jej równie niepozornej jak “Zrzesz” szaty zewnętrznej, była aktywnie realizowana przez wielu współpracowników tego dwutygodnika. Wśród nich już wówczas wyróżniali się Leon Roppel i Józef Ceynowa, chociaż główny etap ich twórczości przypada na obecne lata powojenne.60)
Wszyscy oni nie mogli się mierzyć z najwybitniejszą niewątpliwie postacią piśmiennictwa kaszubskiego naszych czasów, z ks. Bernardem Sychtą, absolwentem gimnazjum w Wejherowie. Znamy go dziś przede wszystkim jako autora monumentalnego Słowni/ca gwar kaszubskich. Wpisał się on jednak w dzieje literatury kaszubskiej wielu utworami scenicznymi, pisanymi i ogłaszanymi w latach 1924-1939. Podjął on najpełniej myśl propagowaną przez Jana Karnowskiego w znanym już periodyku “Mestwin” w utworze pt. Śpiące uejskue (1937), w którym ten wielokrotnie w literaturze światowej występujący motyw jest odniesiony do rycerzy księcia Mściwoja II. Jeden z nich ujawnia się tuż przed wybuchem I wojny światowej i ukazaniem swoim zapowiada odrodzenie Polski. A. jeszcze wyraźniej idea ta występuje w utworze: Budzta spiącech (1939), w którym Autor wzywa do obudzenia pogrążonych w długim letargu Slowińców, symbolizujących ogół zgermani-zowanych pobratymców aż po Odrę.61)
Jest. w tej wizji literackiej zapowiedź odrodzenia się całego Pomorza Słowiańskiego, w granicach między ujściem Wisły ą ujściem Odry, i to w momencie pojawienia się wielkiej burzy dziejowej na przekór zagrażającej rzeczywistości.
Na zakończenie tych przydługich wywodów warto sięgnąć do jeszcze jednego świadectwa. Wyszło ono spod pióra Józefa Kisielewskiego, autora znanej książki: Ziemia gromadzi prochy.
Poświęcił on w niej aż cztery rozdziały Kaszubom i ich roli w utrzymaniu polskości Pomorza. Jest wśród nich jeden specjalnie poświęcony rzekomemu separatyzmowi Kaszubów. Ze względu na jego rozmiar nie mogę go tutaj przytoczyć w dłuższym fragmencie. Jest w nim m.in. opowiedziana rozmowa z redaktorem (s.405) “Zrzeszy”. Oto ona:
Nagle pytam:
- Więc kto pan jest?
- Jestem Kaszuba.
- Czy to znaczy: narodowości kaszubskiej?
■ Postawmy sprawę inaczej - mówię mu. - Gdy wybuchnie wojna. Pan ma lat dwadzieścia pięć czy dwadzieścia sześć. Pan wówczas musi chwycić za karabin. Gdyby pan wówczas miał wolny wybór, po której stronie pan stanie?
Podnosi głowę:
- Po stronie Polski.
-Za Polskę?
- Za Kaszuby!
- Za naród kaszubski?
- Nie, za naród polski, a za kaszubski szczep...
Było w tej chwili coś niezwykłego uroczystego. 62)
Ta niezwykła rozmowa między Józefem Kisielewskim a Feliksem Marszałkowskim (bo to on, co po jego śmierci niedawnej nie powinno już być tajemnicą, był rozmówcą autora) znalazła równie zdumiewającą odpowiedź, jakby na zawołanie w innej rozmowie, jaka się toczyła między Kazimierzem Wierzyńskim a podporucznikiem S. z 49 Pułku Piechoty, o pewnej zasadzce urządzonej pod Błażową w obronie Lwowa w 1939 r. Nie wiem na co się panu przyda to opowiadanie - kończy podporucznik S. -. Takich kawałków jest u nas co niemiara. Zwykła zasadzka, nic więcej. Ale jeśli się pan już upiera, to proszę tylko o jedno. Niech pan napisze, że jestem Kaszubiąj. Pochodzę z kaszubskiej rodziny, z naszego Pomorza. Niemcy mówią, że Kaszubi nie są Polakami, piszą całe tomy, że to odmienny szczep i Bóg wie co jeszcze. To nieprawda. W niedzielę pod Błażową chciałem im to powiedzieć. Niech pan to napisze, o to jedno pana proszę
71