si. Jeden z moich kolegów uczniów gimnazjum w Pułtusku, do którego zresztq miałem duże zaufanie, w 1928 r. z przerażeniem opowiadał mi, że stojqc na brzegu na własne oczy widział, jak topielec wciqgnqł pod wodę pływajqcq kaczkę. Prawdopodobnie był to olbrzymi szczupak lub sum, gdyż ryb tych w tamtych latach nie brakowało w Narwi, który potrafił porywać pływające po rzece ptaki.
Szeroko rozpowszechniony pogląd, że tonący człowiek znajduje się w rękach groźnego demona wodnego, powodował, iż wszelkie próby ratowania uważano za bezskuteczne. Mogły one najwyżej rozwścieczyć topielca i spowodować, że będzie się on starał uchwycić w swe ręce również i drugą ofiarę. Bardzo ciekawy przykład tego typu wierzeń rozpowszechnionych jeszcze w pierwszej połowie XIX w. w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego podał Adam Amilkar Kosiński w swej książce „Miasta, wsie i zamki polskie”. Wierzenia te zresztą rozpowszechnione były również na prawie całym obszarze ziem polskich, a także i wśród wielu innych narodów słowiańskich, ugrofińskich i in.
W mniemaniu ludu obrona przed topielcami była prawie niemożliwa. Echem wpływów nauki kościelnej na demonologię ludową był rozpowszechniony szeroko pogląd, że od ataku topielca można się ustrzec, wchodząc do wody z krzyżykiem na piersiach lub przeżegnawszy się przed kąpielą. Niekiedy można go jakoby było powstrzymać przez zadanie mu zagadki łub pytania, na które nie umiał odpowiedzieć. Korzystając wówczas z nieuwagi topielca można się było wyrwać z jego rąk i uratować życie. Nad dolną Narwią opowiadano o pewnym sprytnym chłopaku, który gdy go topielec ciągnął na głęboką wodę krzyknął: „PatrzI Rzeka się palił” Zaciekawiony czy też może zaniepokojony topielec począł się rozglądać wokoło. Moment ów wykorzystał chłopak, aby wyrwać się z rąk demona i dopaść do brzegu. Pewna kobieta z Serocka nad Narwią, gdy prała w rzece bieliznę, pociągnięta została przez topielca na głęboką wodę. Miała jednak na tyle przytomności, że krzyknęła „Pozdrowienia od Małgorzaty”. Zdziwiony topielec wysadził głowę z wody i zaczął rozpytywać, o jaką to chodzi Małgorzatę. Moment ten wystarczył kobiecie, aby zdqżyła dotrzeć do brzegu.
W niektórych okolicach istniał poglqd, że topielca można obezwładnić zarzucajqc nań szkapierz lub różaniec. Tak np. według dziewiętnastowiecznego opowiadania podobno ongiś w Będzinie przebywał w Brynicy groźny topielec, który corocznie wciqgał do wody liczne ofiary. Chcqc go unieszkodliwić tamtejsi mieszkańcy przygotowali nań zasadzkę i niespodzianie zarzucili mu szkapierz. Topielec stał się wówczas bezsilny. Postanowiono zaprowadzić go do kościoła i ochrzcić. Przerażony tym topielec złożył solenną obietnicę, że już nigdy w tej miejscowości niekogo nie utopi. Istotnie dotrzymał słowa. Odtąd też w Będzinie nikt już nie utonął.
W wielu okolicach, a więc zarówno na terenie obecnego województwa sieradzkiego i piotrkowskiego, na wschodnim Mazowszu, na Podlasiu, słyszałem opowiadania o specjalnych zaklęciach, jakie znali rybacy, flisacy lub nawet młynarze, a więc ludzie stale stykający się z wodą, aby ustrzec się topielców. Dzięki nim można było być zawsze bezpiecznym od ataków ze strony tych groźnych demonów. Znajomość ich przechodziła jakoby z ojca na syna, albo też ograniczana była do pewnej wąskiej grupy zawodowej. W 1938 r. opowiadał mi na Narwi jeden z flisaków o tym, że gdy rozpoczął swą pracę przy spławie drzewa, retman pouczył go, że chcąc się uwolnić od topielca, należy wypowiedzieć magiczne zaklęcie: „Flis. Mlis. Klis." Istotnie pewnego razu, gdy przeskakiwał z tafli na taflę, z wody wyskoczyło nagie, małe dziecko i z niesamowitą siłą poczęło go ciągnąć do wody. Zdążył wypowiedzieć magiczną formułę i natychmiast topielec puścił go. Natomiast gorszy los spotkał jego przyjaciela, jąkałę, oto gdy topielec ciągnął go do wody wykrzykując pierwsze słowo tego zaklęcia zaciął się i został wciągnięty pod tratwę, spod której już nie wypłynął. Informator mój nie wiedział, co znaczą te tajemnicze słowa „Mlis’” i „Klis”, ale był głęboko przekonany, że całe to zaklęcie powiadamia topielców, że mają do czynienia z flisem wprowadzonym w różne tajemnicze dziedziny życia wodnych otchłani. Ów informator opowiadał mi o pewnym retmanie, który posiadał wysoką znajo-
91