rsza, sondy kosmiczne dotarły już do wszystkich planet z wyjątkiem Plutona i nigdzie jak dotąd nie odkryto śladów życia. Fort odparłby - jak przypuszczam - że sondy kosmiczne nie dowodzą nic ponad to, żo są sondami kosmicznymi, czyli że jeśli jakaś sonda nie odkryła życia na Marsie, to znaczy to tylko i wyłącznie, że ta właśnie sonda nie odkryła życia na Marsie, co nie wyklucza istnienia na tej planecie wysoko rozwiniętej cywilizacji istot żyjących w miastach wbudowanych w jej skorupę i posługujących sig jakąś super-elektroniką, której skutków nikt na Ziemi nawet sobie nio wyobraża. Nieodkrycio czegoś nie dowodzi nieistnienia tej rzeczy. A poza tym musimy pamiętać, żo hipotezy Forta świadomie oscylowały między fantastycznością i prawdopodobieństwom.
Jednakże mimo całej fantanstyczności Conozistryny, Azurii, Monstratora i innych tworów, nie było w nich wówczas, i wydaje mi siy. żo w dalszym ciągu nio mu, nic nieprawdopodobnego.
() grawitacji wiemy ciągło tyle samo, co w czasach Newtona, czyli że grawitacja to przyciąganie, a przyciąganie to grawitacja. Koncepcja grawitacji pozwoliła zgrabnie powiązać różno odlegle zjawiska, jak spadanie jabłek i krążenie planet, wprowadziła natomiast absurdalną ideę, że ciała oddziałują na siebie poprzez pustą przestrzeń. Zastanawiający jest fakt, żc taki obraz Kosmosu - ciał . i pustki wokół - zdominował znacznie sonsowniejszą koncepcję j Kartezjusza, w której Wszechświat stanowi jedno ciało: wielki ocean eteru, z wirami i zagęszczeniami w postaci gwiazd i planet. Einstein odkrył w naturze Wszechświata coś z jogo kartezjaóskiej jod- 1 ności, jednakże najważniejsze fakty czekają jeszcze na swoich odkrywców. Podejrzenia Forta, żo gdzieś w przestrzeni znajduje się morze galarety, wydają mi się więc o tyle niewłaściwe, iż w gruncie rzeczy cały Wszechświat jest prawdopodobnie oceanem kleistej galarety o różnych gęstościach. Pulsującą, żywą. olbrzymią j kroplą ciągliwej substancji, skupiającej się w pewnych punktach 1 w gęste, dostrzegalne ciała, kroplą wypełnioną niezliczoną ilością ! pulsacji i drgań, z nieograniczoną mnogością spontanicznych form życia, które wszędzie zmierzają do Rozumu, a wraz z nim do uchwycenia jedności wszystkich pseudorzeczy i pozornie odrębnych istnień. Myślę, że kiedyś - nio wiem w jak odległej przyszłości -ludzie będą się zastanawiać nad mentalnością swoich przodków, którzy mieli odwagę żyć w przerażającym, składającym się tylko z atomów i próżni Kosmosie.
Dziś stoimy na progu, wiedząc już, żo Kosmos jest jedną -choć nie jednorodną - przestrzenią o naturze energetycznej, i
I-I
(iharlos Fort przeczuwał te wibracje'nowego myślenia i sam należał do jogo pionierów, chociaż nie był uczonym ani filozofem, ani artysta, lecz wszystkim po trochu i w rozmaitych proporcjach, tworząc miksturę trudna do przełknięcia bez pewnego przygotowania.
Atak Forta na dziewiętnastowieczna naukę był uzasadniony, choć może nio we wszystkich punktach. Jej zasługi dla współczesności sa ogromne, zaś w wielu dziedzinach badań jej duch nio wymagał cldosty, lecz tylko skromnej reformy. Natomiast jako całość, jako kompleks obejmujący nio tylko uczonych, ale wielkie rzeszo ludzi przyjmujących tzw. „naukowy światopogląd” jako system pretendujący do zamknięcia się w nowa religię, z własna ortodoksja i z. własnym prometeizmem, którego /.ludność dostrzegamy dziś wyraźnie, dziewiętnastowieczna nauka wywołała gwałtowny sprzeciw. Z jednej strony była to rozpaczliwa obrona używając terminologii Forta - starego systemu teologicznego: rozmaito pisma religijne i przedstawiciele różnych wyznań atakujący naukę, a w szczególności biologię i aslropologię, z Biblię w dłoni; z drugiej strony - zastęp ekscontryków, wśród których było zresztą wielu uczonych z poważnymi osiągnięciami na koncie, jak astronom Camille Flammarion, domagających się rozszerzenia horyzontu nauki, większej elastyczności i nieustannego przewartościowywania swych założeń.
[•'ort uważał, że obraz Kosmosu ulegnie jeszcze niejednej rewolucji, a współczesno mu teorie znajdę się w archiwach cywilizacji, obok obrazu płaskiej Ziemi lcż.ęcoj na trzech słoniach, które stoję na grzbiecie żółwia. W wędrówkach poza barierę zmysłów człowiek jest zdany nieodmiennie na piętrowe interpretacje, niezależnie od tego, czy jest to gnostyk, czy uczony. Fort uczy, żo interpretacjami można się również bawić i że lepiej nio brać własnych poględów zanadto do serca. Był sceptykiem, totalnym sceptykiem, który w jednej ze swych księżek napisał, że nie wierzy ani w jedno napisane przez siebie słowo. Paradoks.
Autora Księgi rzeczy wyklętych należy również widzieć w porspektywio zmian, jakim w cięgu wieków ulegała ludzka percepcja otaczajęcej Ziemię przestrzeni. Nauka, filozofia i literatura współdziałały tu, a czasem przeczyły sobie, tworzęc jednak wspólną historię.
Nie sięgając do prapoczątków zauważmy tylko, żo do czasów nowożytnych Europejczycy żyli w Kosmosie wymyślonym przez naukę grecką, a w szczególności przez Arystotelesa. Był to Kosmos z niedoskonałą Ziemię, czyli niższym światem, pośrod-