„Kładę pieniek, biorę siekierkę, przymierzam się, nabieram rozmachu i trafiam siekierą w ziemię. Od czasu zranienia ciągle się to powtarza: albo uderzam siekierą w ziemię, albo w bok szczapy, że ta odskakuje, spada często raniąc mnie boleśnie. Rzadko udaje mi się trafić w środek szczapy, częściej trafiam w lewy lub prawy brzeg, tak jakby nieznana siła odchylała kąt uderzenia. W takiej sytuacji źle rąbię drewno... Na przykład siostry proszą mnie o umocowanie drzwi w komórce, bo ledwie trzymają się na jednym gwoździu. Chcę je przybić, kręcę się po szopie i zastanawiam się, gdzie, skąd i co trzeba wziąć, aby naprawić drzwi. Nie mogę domyślić się, skąd wziąć młotek, gwoździe, chociaż w szopie są gwoździe i młotek... Z jakichś nie znanych mi powodów boję się dotykać przedmiotów, rzeczy, wszystkiego, co mnie otacza. To samo odczuwam również w mieszkaniu. Nie wiem i nie mam pojęcia, gdzie się znajdują te czy inne przedmioty. Ale rodzina spostrzega, że mam trudności z odnalezieniem w szopie potrzebnych mi rzeczy i przynosi mi gwoździe, młotek. Biorę młotek, gwoździe i zaczynam długie rozmyślam jak powinienem wziąć się do naprawy drzwi. Na koniec po dłuższej przerwie zaczynam uderzać młotkiem w gwóźdź. Młotek uderza nie prosto, ale tak jakoś ukośnie, z boku, i gwóźdź również wchodzi nie prosto, lecz krzywo. Prostuję go, krzywi się, zgina. Zastanawiam się głęboko, w jaki sposób naprawić gwóźdź, i nie mogę znaleźć sposobu, aby go wyprostować.
A tu matka zaczyna narzekać... bierze młotek z mojej ręki... i sama przybija gwóźdź do drzwi... Próbuję wstawić szybki w oknie: biorę szkło, młotek i gwoździe. Szybki niezbyt dobrze pasują, gwoździe okazują się zbyt wielkie, nie wchodzą w drewno, szkło trzaska, a i młotkiem uderzam nie tak, jak należy — zapom-
niałem, jak się nim posługiwać. Długo rozmyślam, obracam szybki na różne strony. I znów podchodzi matka, zabiera mi wszystko z rąk, wykonuje za mnie wszystkie czynności i nie pozwala mi dalej zajmować się szkleniem. Idę z wiadrami po wodę, nalewam, niosę i nagle na prostej drodze — bęc! — padam na wznak. Szczęście, że nie uderzyłem głową o coś twardego, ale potłukłem sobie plecy, a jedno z wiader zepsuło się Bardzo często, nosząc wiadra, uderzam o niewidoczne przeszkody albo o ścianę (z prawej strony) lub też potykam się o niewielkie wzniesienie terenu. Zawsze gdy tylko zaczynam nieść wodę, staję się niespokojny i coraz bardziej się denerwuję. Nogi i ręce mi drżą, jestem zły i rozdrażniony, chociaż droga po wodę nie przekracza stu metrów, bo tyle tylko dzieli mnie od studni”.
Wszystko to nie dotyczy wyłącznie pracy, kłopoty z rozbitą przestrzenią i ciałem pojawiają się również wtedy, gdy zaczyna się gimnastykować, bawić czy po prostu prowadzić normalne życie rodzinne. Odczuwa je zawsze, w każdej chwili, i jakże męczące staje się dla niego zwykłe codzienne życie!
„Wychodzę _na środek pokoju i próbuję wykonać najprostsze ćwiczenia gimnastyczne. Przed zranieniem znałem cztery rodzaje ćwiczeń, których nauczyłem się w dzieciństwie na obozie pionierskim. Teraz jednak nie mogę sobie ich przypomnieć, zapomniałem całkowicie wszystkie figury gimnastyczne. Zaczynam wykonywać różne ruchy: podnosić i opuszczać ręce, siadać i wstawać. Ale nie sprawia mi to żadnej przyjemności, bardzo szybko odczuwam znużenie całego organizmu, popadam w jakąś apatię... Próbuję grać w co-
61