Matematyka tańca
1926
Nie narzekać na mechanizację, lecz cieszyć się % tyki! Ale nie z tej, nad którą trzeba się pocić w szk< ce, lecz z metafizycznej matematyki artystycznej 1 wia się w sposób konieczny tam, gdzie - jak na w sztuce - na początku jest uczucie, które za mę, gdzie to, co podświadome i nieświadome, staje się świadomością. „Matematyka to religia” (Novalisł), jest ona tym, co ostateczne, najczystsze, najbardziej mowane. Niebezpieczeństwo istnieje tylko tam, gdzie ona uczucie i to, co nieświadome dusi w zarodku. Nie zatem belferska zarozumiałość, lecz artystyczna ir żeli dzisiejsi artyści lubią maszyny i technikę o: ęję; jeśli wolą precyzję od niejasności, wówczas jest to przed chaosem i tęsknota za formą. A jeśli w sztuce zwracają się ku dziełom dawnym niż ku wczorajszej niejszości, to tylko dlatego, że wielbią formę i prawo. Strawiński2 nawiązuje do Bacha3 i Pergolesiego4, zwraca się ku Mozartowi6, albo jeśli w malarstwie s frontem wraca się do malarstwa przedstawiającego, to przyjacielskim gestem wobec tego, co pewne: wo dygi. Jeśli „nieumiarkowanie prowadzi do pałacu n to podobnie jest z często zuchwałymi wycieczkami twórców w przygraniczne obszary sztuki i poza mą. jania między niebem i ziemią na twardy grunt faktów, nicja Flakego7 dotycząca dzisiejszego stanu sztuki,
chodzi obecnie o „spoiwa metafizyki”, trafia w sedno, te spoiwa nazywają się forma, kształt, prawo, ma-specyficznej dziedzinie tańca chodzi o to samo. Wraz ym baletem umarła niewątpliwie część klasycznej a więc związanej z formą. Ściśle określone ćwicze-wykształcona przez stulecia choreografia, „wolność wy-* prawem” w swoich najlepszych przejawach potrafi * fascynować. Pelnokrwisty geniusz tańca Rosjan się z dziedzictwem francuskim i doprowadził do ostat-iwycięstw. Potem nastąpił chaos: metodyka nauczania ekspresjonistycznej ekstazy, cukierkowo słodki taniec ~ kokieteria obok heroicznego śmiecia. Ale tego, co war-, nie można załatwić złośliwymi uwagami. To, co zro-croze8, co zorganizował von Laban9, co zintensyfiko-Mary Wigman10, to wszystko stanowi wartość. Ale czy '•u z tym murzyńscy jazzmani, doskonale stepujący , fenomenalnie giętcy artyści cyrku i varietes nie sta-żadnej wartości? Pytanie brzmi: artyści czy kuglarze? ■ czy estetyka? Jaką miarą powinno się mierzyć przerwanie wartości w obrębie przedstawienia? Czy mia-* jest intelektualna mniejszość, czy też masa, która już wybrała rozrywkę, jakakolwiek by ona była.
“ięcie tej kwestii stosownie pozostawiam krytyce ~cznej. Ten, kto sam zajmuje się twórczością i widzi drogę wypływającą z wewnętrznej konieczności, powi-nią iść. W swojej dziedzinie propaguję mechanikę cieles-taniec matematyczny. I jestem za tym, aby zacząć od razy jeden i od ABC, gdyż w prostocie widzę siłę, w któ-takorzenione jest zawsze to, co nowe. Prostota rozumiana elementamość i typowość, z których organicznie rozwija różnorodność i wyjątkowość; prostota rozumiana jako