— Przecież chyba po to przyszedłeś, żeby mnie poderwać?
— Nigdy nikogo nie podrywałem. Prawdę powiedziawszy, nawet nie wiem, jak to się robi...
— Jesteś mężczyzną. A je ci się podobam. To samo
przychodzi.
— Czy mogę cię pocałować?
Ujęła delikatnie jego głowę w obie ręce i ich usta spotkały się. Poczuła, że ręcznik spadł na podłogę i stoi przy nim zupełnie naga. Całowanie Markowi nie wyszło, a jej nagość, którą wyczuł, nie dodała mu pewności siebie. Ewa nie miała zamiaru go zrażać, a przecież powiedziała:
— Musisz się dużo nauczyć!
Odwrócił się do niej tyłem i nieoczekiwanie powiedział:
— Wiem, że się do tego nie nadaję. Koledzy zawsze się ze mnie śmieją. Oni są tacy doświadczeni...
— To im się tylko tak wydaje, Marku. Zresztą nikt niczego od razu nie robi dobrze. Wszystkiego trzeba się uczyć, zanim się dojdzie do perfekcji... — i spytała nieoczekiwanie: — Czy umiesz czytać?
— Oczywiście!
— A przecież nie urodziłeś się z tą umiejętnością...
Odwrócił się do niej i uśmiechnął:
— Jesteś mila!
— Jak Angie Dickinson?
Roześmiał się.
— JVo widzisz, zaufaj mi!
— Spróbuję jeszcze raz, dobrze? .
Była od niego o głowę niższa. Postawiła mu bose nogi na stopach i włożyła ręce pod koszulę. Ciało miał przyjemne — gładkie i chłodne.
— Jesteś bardzo ładnym chłopcem. Na pewno masz ogromne powodzenie.
— Nie żartuj sobie ze mnie. W ogóle nie podobam się dziewczynom... One są takie głupie...
— To nie ty im się nie podobasz, tylko one nie podobają się tobie... Choć położymy się na tapczanie. Będzie
nam wygodniej.
Zauważyła jego wahanie.
— Nie bój się !
— Jesteś najładniejszą kobieta, jaką widziałem w ży-
Teraz ona się roześmiała:
— No widzisz, jak ci to dobrze wyszło. A mówiłeś, że nie umiesz podrywać.
— Co chcesz, żebym teraz zrobił?
— Najlepiej będzie, jeśli się rozbierzesz...
— Czy możesz się odwrócić? Wiesz, trochę się wstydzę...
— Nic nie szkodzi. Najważniejsze, że nuisz chęć.
Podeszła do telefonu i wyłączyła sznur z gniazdka, potem nachyliła się nad tapczanem i zdjęła kołdrę, rzucając ją na fotel, poprawiła prześcieradło i ułożyła poduszki. Kątem oka spojrzała na Marka. Stał odwrócony przodem do ściany. Na szczęście już bez ubrania.
— Chodź do mnie! — zawołała wesoło. Podobało jej się jego skupienie i jego nieśmiałość. Podobał jej się fizycznie. Poczuła podniecenie...
Leżał na tapczanie nieruchomo z zamkniętymi oczami. Ewa uklękła nad nim, obejmując kolanami jego uda. Podniosła ręce Marka do swoich piersi, gestem zachęcając do pieszczot. Poddał się jej woli, ale oczy miał cały czas zamknięte. Teraz ona zajęła się jego pulsującą i zupełnie niezłą, choć zaledwie osiemnastoletnią, męskością. Z dużą wprawą, czemu trudno się dziwić, zważywszy na jej doświadczenie w tych sprawach, doprowadziła tę Markową męskość do właściwych rozmiarów i 'wprowadziła w swoje spragnione ciało. W dalszym ciągu, siedząc na nim okrakiem, zaczęła poruszać się rytmicznie. Chłopak znieruchomiał, zaciskając ręce na jej piersiach. Cała akcją Ewy nie trwała długo. I nie mogła trwać długo. Dla Marka ten pierwszy raz bycia w takiej bliskości z kobietą skończył się niemal błyskawiczną puentą.