Człowiek postrzega głównie przedmioty wśród których żyje, a poniemi jego odczucia i działania zależą od jego percepcji, rzec można, że odbiera je wyłącznie tak, jak przedstawia je język. Dzięki temu samemu procesowi, za pomocą którego człowiek „wysnuwa" język z siebie, sam wpada w jego sidła; każdy język rysuje magiczny krąg wokół ludzi, do których należy, krąg, z którego nie ma ucieczki oprócz przejścia do innego kolal0.
Taka świadomość wytworzyła w naszych czasach techniki; zawieszania opinii, dzięki której możemy wykraczać poza ograniczenia naszych własnych założeń poprzez ich krytykę Teraz możemy żyć nic tylko tak jak zwierzęta ziemnowodne, tzn. w odrębnych i różnych światach, lecz równocześnie i pluralistycznie— w wielu światach i kulturach. Nic jesteśmy już związani z jedną tylko kulturą — z jedną zależnością zachodzącą pomiędzy ludzkimi zmysłami — podobnie jak z jedną książką, jednym językiem lub jedną techniką. Dzisiaj nasze potrzeby względem kultury są takie same jak naukowca, który, chcąc zlikwidować błędy w pomiarach dokonywanych przez służące mu instrumenty, stara się dowiedzieć, co jest przyczyną tych błędów. Poszufladkowanie ludzkich możliwości wedle klucza pojedynczej kultury będzie wkrótce tak samo absurdalne, jak wąska specjalizacja w danym przedmiocie lub dyscyplinie. Jest mało prawdopodobne, by nasz wiek bardziej sprzyjał obsesjom niż jakikolwiek inny, niemniej jest on bardziej niż inne świadom warunków i faktu istnienia obsesji. Jednak nasza fascynacja wszelkimi fazami podświadomości, zarówno jednostkowej, jak i zbiorowej, a także wszystkimi formami świadomości prymitywnej, rozpoczęła się w wieku osiemnastym wraz z pierwszą gwałtowną reakcją przeciwko kulturze słowa drukowanego i mechanizacji. To, co zaczęło się jako „romantyczna reakcja” wobec organicznej całości, być może (choć nie jest to takie pewne) przyspieszyło odkrycie fal elektromagnetycznych. Natomiast z pewnością odkrycia w dziedzinie elektromagnetyzmu odtworzyły symultaniczne „pole” we wszystkich dziedzinach działalności człowieka,
10 Cyt. za Cassirer, Language and Myth, s. 9.
dzięki czemu rodzina ludzka żyje teraz w „globalnej wiosce”. Żyjemy w jednej, ograniczonej przestrzeni, w której rozbrzmiewa odgłos plemiennych bębnów. Dlatego też dzisiaj zainteresowanie tym, co „prymitywne”, jest równie banalne jak dziewiętnastowieczne zainteresowanie „postępem”, i tak samo nieistotne w kontekście naszych problemów.
Nowa elektroniczna współzależność ponownie tworzy świat w postaci globalnej wioski.
Bylibyśmy zaskoczeni, gdyby dokonana przez Riesmana charakterystyka ludzi sterowanych tradycją nie zgadzała się z wiedzą Carothcrsa na temat afrykańskich społeczeństw plemiennych. Równie zaskakujące byłoby, gdyby zwykły czytelnik prac o społecznościach pierwotnych nie odczuwał głębokiej z nimi bliskości, ponieważ nowa kultura elektryczności dostarcza naszemu życiu dawnych podstaw plemiennych. Pierre Tcilhard dc Chardin, bardzo romantyczny biolog, w swojej książce Fenomen człowieka, składa takie oto liryczne wyznanie:
Otóż w miarę, jak wskutek tego nacisku oraz wskutek swej podatności na psychiczne przenikanie się elementy ludzkie podlegały coraz głębszej wzajemnej infiltracji, wzrastała (tajemnicza zbieżność...) dzięki temu zbliżeniu ich duchowa temperatura. I jakby rozszerzając się w sobie, każdy z nich powoli wydłużał promień swego wpływu na oblicze Ziemi, która tym samym ciągle się zmniejszała. W rzeczy samej, co właściwie się dzieje pod postacią współczesnego przesilenia? Zauważono to już wiele razy. Dzięki wynalezieniu kolei żelaznej, auta, samolotu, fizyczny wpływ każdego człowieka, ograniczający się niegdyś do kilku kilometrów, obecnie dosięga setek miejsc. Co więcej, dzięki temu niezwykłemu wydarzeniu o znaczeniu biologicznym, jakim było odkrycie fal elektromagnetycznych, odtąd każda jednostka jest jednocześnie obecna (w sensie czynnym i biernym) na wszystkich morzach i kontynentach —jest wspólrozciągła z całą ziemią".
11 Pierre Tcilhard de Chardin, Fenomen człowieka, przeł. Konrad Wa-loszczyk. Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1993, s. 196.
179