nach, ochraniania miejsc poświęconych nauce czy nauczaniu, zabytków sztuki, miejsc kultu religijnego.
Już konwencja haska z 1907 r., zawierająca najpełniejszy regulamin praw i zwyczajów wojny lądowej, nie zostaje ratyfikowana z taką zgodnością jak poprzednie. Po pierwszej wojnie światowej aktywność komisji słabnie. W 1899 r. w Hadze godzono się na zakaz rzucania środków wybuchowych z balonów, zakaz używania gazu i kul dum-dum. Potępienie użycia gazów i środków bakteriologicznych w Genewie w 1925 r. nie uzyskuje powszechności. W 1929 r. uchwala się wprawdzie w Genewie przerywanie ognia dla uprzątnięcia rannych, ale z dodatkiem - ,jeżeli okoliczności na to pozwolą”1.
Ktoś mógłby, nazbyt pochopnie, uznać całą tę reglamentację za całkowicie nieefektywną. Wszak - jakby mógł powiedzieć - współczesne największemu nasileniu tego prawodawczego humanitaryzmu są tak okrutne walki, jak wojna Stanów Północnych z Południowymi w Ameryce czy likwidacja Komuny Paryskiej. Jednakże były to wojny cywilne, których wspomniane konwencje nie obejmowały, nie roszcząc sobie prawa do wglądu w to, co dzieje się w ramach jednego państwa. Konwencje cytowane nie pozostawały bez wpływu. Ich tekst został wcielony do podręczników szkół wojskowych krajów, które te konwencje ratyfikowały. Przestrzegała ich wojna rosyjsko-japońska i, w pewnym stopniu, pierwsza wojna światowa. Nawet w czasie ostatniej wojny, zwłaszcza na starszych wiekiem niemieckich wojskach, znać było ślady tej edukacji. Zdajemy sobie, oczywiście, sprawę z tego, że w tych uchwałach, jak np. w wypadku wszystkich artykułów dotyczących traktowania jeńców, lęk przed odwzajemnieniem się przez drugą stronę, o którym będzie mowa później, splatał się z motywacją humanitarną, ale rządzenie się u prawodawców także i ową wspomnianą przez nich wielokrotnie ludzkością nie może podlegać wątpliwości.
2. Podczas gdy akcent na humanitarny stosunek do wroga nie zawsze brzmiał w kodeksach fair play z tą samą mocą - o czym będzie jeszcze później mowa - to czynnikiem stale akcentowanym był należny wrogowi szacunek.
Rozpoczynanie walki od dowodów wzajemnego szacunku napotykane jest szeroko zarówno w azjatyckich, jak i europejskich kulturach. W VI księdze Iliady Diomedes i Glaukos opowiadają sobie przed rozpoczęciem boju dzieje swych wspaniałych rodów, co ich ostatecznie doprowadza do zaniechania walki. W VII księdze tejże Iliady Hektor walczy z Ajasem wśród wzajemnych świadczeń i dowodów uznania. Gdy zapadający zmierzch kładzie kres pojedynkowi, Hektor mówi do przeciwnika:
Dary wzajemnymi uprzedźmy rozstanie,
Aby o nas mówili Grecy i Trojanie:
„Walczyli w gniewie, który mężne serca bodzie,
A rozeszli się z sobą w przyjaźni i zgodzie”.
To do Ajasa Hektor wyrzekłszy szlachetny,
Ze srebrnymi pochwami podał mu miecz świetny I pas rycerski przydał na dowód szacunku;
Ajas mu purpurowy dał pas w podarunku2.
Szacunek dla wroga wraca jako postulat w czasie kultu rycerskości, charakteryzującego mieszczański romantyzm. W znanej powieści W. Hugo Rok 1793 Gauvain, przywódca rewolucjonistów, walczy ze znienawidzonym przez się stryjecznym dziadem, margrabią de Lantenac, który stoi na czele rojalistów i wzywa pomocy Anglii przeciw Rewolucji. Ale gdy Lantenac, wyrwawszy się szczęśliwie z potwornej matni, wraca dobrowolnie po niechybną śmierć z ręki wroga, by ocalić od ognia troje obcych dzieci nieznanej mu ubogiej matki, podziw dla Lantenaka wytrąca broń z ręki Gauvaina. Wypuszcza on wroga z więzienia narzuciwszy mu własny płaszcz na ramiona i sam za ten czyn kładzie głowę pod gilotynę.
3. Zasadę, by nie podejmować walki z przeciwnikiem mającym gorsze szanse, która brzmiała tak mocno w prawie Manu, spotyka się znowu w najrozmaitszych kulturach i dyktowana jest ona nie tylko przez miękkie uczucia, które z walki nie chcą czynić rzezi. Dyktują ją także, a może przede wszystkim, godność walczącego, szacunek, jaki żywi sam dla siebie. Bohaterowie sag staroirlandzkich nie zabijali woźniców ani innych ludzi nieuzbrojonych. Wstyd napadać we trzech na jednego - mówią sagi islandzkie. Tukidydes opowiada o Temistoklesie, że oskarżony przez Ateńczyków o współpracę z Pauzaniaszem, zamorzonym głodem przez Lacedemończy-ków za pertraktacje z Persami, uciekł do króla Mossolów, który nie był bynajmniej w stosunku do niego przyjaźnie usposobiony. Nie zastawszy go, usiadł z jego dzieckiem przy ogniu. Gdy król wrócił, Temistokles prosił go o niemszczenie się na wygnańcu. „Teraz bowiem - jak kładzie mu w usta
215
Por. James W. Gamer, Laws ofWarfare, w: Encyclopedia of the Social Sciences.
Przekład Jana Czubka.