która nie potrafi mówić o sobie, która czuje, że jej nie ma. Teraz wspomnienia są we mnie, ale odzyskały swoje miejsce. Wcześniej stały z przodu, zasłaniając widok na wszystko inne, teraz stoją daleko ode mnie. Mogę po nie sięgnąć, ale to ja decyduję. Raczej wolę skupić się na przyjemniejszych czynnościach, na smakowaniu życia. Zaczynam rozumieć, co znaczą słowa: „życie jest po to żeby żyć, a nie żeby trwać”.
Żyję tu i teraz. Kiedyś albo dotkliwie przeżywałam każdą poniesioną porażkę, albo martwiłam się co będzie. Teraz planuję przyszłość, staram się wyciągać wnioski z tego, co było, ale najwięcej czasu poświęcam temu, co teraz - czuję, jestem, żyję.
Podsumowując - jestem tą samą osobą, ale mój życiowy słownik ma nowe definicje, które mieszczą się pomiędzy jedną a drugą skrajnością.
Aneta
Pytasz mnie, czemu zdecydowałam się na terapię? Jak trafiłam na DDA? Kiedy teraz o tym myślę, to wiem, że to był dla mnie ostatni moment, ostatnia deska ratunku. Dalej już była tylko ściana. I moja kompletnie rozwalona o nią głowa. Osiągnęłam apogeum totalnego zakłócenia. Myśli, relacje z bliskimi, emocje, sprawy wszystkich, które mnie dotykały bardziej lub mniej. Pogubienie i chaos wszędzie. I to taki maksymalny.
I od tego się zaczęło. Można powiedzieć, że potem już było tylko oczyszczanie, rozplątywanie i układanie mojego życia i każdej jego warstwy. Krok po kroczku, urządzałam wielkie sprzątanie pod okiem mojej Terapeutki. To ona pokazywała mi różne drogi, otwierała oczy, pomagała zrozumieć. To jej zawdzięczam przede wszystkim świadomość. Świadomość tego, co się ze mną działo, dlaczego i jakie są tego efekty. Świadomość tego, kim teraz jestem, co potrafię i co mogę. I wreszcie świadomość tego, że nie muszę się bać tego, czego świadoma nie jestem.
Ale po kolei.
Dzieciństwo
Ojciec pił odkąd pamiętam. Pił, bił Mamę, bił Mnie i moją Siostrę. Dni dzieciństwa to nieustanny strach. Żeby nie wrócił pijany (najlepiej, żeby w ogóle nie wracał), żeby poszedł spać od razu, jeśli pijany już przyjdzie, żeby się nie dowiedział, że coś zrobiłam nie tak, żeby się do mnie przypadkiem nie odezwał. No i żeby nie krzyczał i nie bił.
Strach i dyscyplina gorsza niż żołnierska. Bez uczuć, bez dyskusji. Trzeba było siedzieć cicho jak trusia. Minuta spóźnienia i szlaban na miesiąc. Raz przeczytał moje pamiętniki - stałam się
DDA Autoportret _ 51