CCF20140103040

CCF20140103040



3)    Niech pani nie rezygnuje - czyli jak się nie wywinęłam

Skoro już obiecałam terapeutce syna, że pójdę na terapią DDA, to nie było przeproś. Zaczęłam szukać, szczęśliwie szybko znalazłam. No i adresik był prima sort - na rowerku 15 minut ode mnie. Widać pisana mi ta cała terapia. Umówiłam się na spotkanie indywidualne. Zobaczymy, co to za numer, to całe DDA. Poza tym pojawił się u mnie lekki syndrom tęsknoty za jakąś terapią, trochę już dawno nigdzie się nie terapeutyzowałam. Już na pierwszym spotkaniu dowiedziałam się, że tworzy się grupa „na wrzesień” i że mogę do niej przystać. Wrzesień? Kurczę, przecież jest kwiecień. To nie ma czegoś zaraz? A potem pod ten sam adres trafił mój były mąż -tym razem chcący się leczyć z uzależnienia. Nie byłam zachwycona. Nie chciałam tam chodzić. Jak to się mówi: spękałam. I postanowiłam odpuścić. I wtedy do mnie zadzwonił telefon.

Moja terapeutka spytała, czemu się nie pojawiam. Zaczęłam się plątać, tłumaczyć, opowiadać, że nie chcę chodzić tam, gdzie zagląda były mąż. A ona na to, że ona nie ma na to zgody, żebym ja tak sobie odpuściła. Że ja przyszłam pierwsza, że trzeba, że warto, że.... Poczułam się niesamowicie. Poczułam się WAŻNA. Poczułam, że komuś zależy na mojej obecności. To było coś. No i wrzesień był już dość blisko. Nie mogłam się doczekać.

4)    Czary-mary - czyli nie wiem, co się dzieje

Przed pierwszym spotkaniem mojej grupy DDA, czuję pełen luzik. Serio. Słyszałam od koleżanki, której koleżanka chodziła na taką terapię, że jest ciężko. Ale ja lubię wyzwania, lubię jak jest ciężko, jestem wręcz specjalistką od ciężkości, zatem to mnie nie rusza. Nie denerwuję się, bo chodziłam już na terapię grupową i wiem, co to jest. Jestem troszkę ciekawa, kto będzie w grupie, kto jeszcze będzie prowadził terapię, a najmniej mnie w tym wszystkim interesuje moje bycie DDA. Mam co prawda taki swój malutki plan, że chciałabym wyjść z tej terapii z lepszym poczuciem własnej wartości, ale to tyle. Bo tak naprawdę nic o syndromie DDA nie wiem. Nie bardzo szczerze mówiąc wiem, o co w tym wszystkim chodzi.

I Pierwsze spotkanie grupy. Czwartek. Super, lubię czwartki, moja poprzednia grupa też była w czwartek. Dobry znak, ten czwartek. Jest piękne, wrześniowe popołudnie. No i oprócz mnie jest 12 osób. Dużo. Fajni są, tylko strasznie młodzi. Albo ja jestem strasznie stara. Boże, niedawno byłam w ich wieku. Zapadam się w materac, na któ-ly m siedzę i popadam w błogostan. Słucham z lubością miłego głosu prowadzącej, który działa na mnie jak balsam. Młodzi są aktywni, ja odpuszczam. Dobrze mi. Nie wyrywam się. Odpoczywam. Będzie dobrze. Odsapnę tu sobie.

Nie przyszłam na tę terapię jakoś bardzo zdeterminowana. Niespecjalnie dociekam, o co w niej chodzi. Słucham z ciekawością (bo jest ciekawie), ale ciągle jakby troszeczkę jestem obok, obserwując, co się dzieje. Nie bardzo wierzę, że po tak rewolucyjnej terapii, jaką była dla mnie terapia dla współuzależnionych, coś jeszcze może w równie istotny sposób wpłynąć na moje życie.

I w pewnym momencie - trudno mi teraz dokładnie określić w którym - zaczyna się dziać coś dziwnego. To tak, jakby coś we mnie zaczęło wymykać się spod mojej kontroli i zaczynało na tych czwartkowych spotkaniach (a z czasem i poza nimi) żyć własnym życiem. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. To trochę tak, jakby nagle się okazało, że we mnie mieszka ktoś inny i ja go dopiero zaczynam poznawać. Jakby zaczynał domagać się nagle uwagi i prawa do głosu. Nie wiedziałam kto to taki.

Zaczęły pojawiać się, nieznane mi dotąd, bardzo silne emocje. Byłam zdumiona ich siłą. Mimo, że z całych sił próbowałam żartować, brać różne rzeczy na dystans, kontrolować się (a jakże), emocje wyrywały się ze mnie i nie dawały się powstrzymać. Zupełnie, jakby na tej terapii działy się jakieś czary. Czary, dzięki którym wszystko to, co zamroziłam sobie w środku, wszystko, czego nie mogłam albo bardzo nie chciałam przeżyć, czego się tak bardzo bałam, mogło zacząć ze mnie wychodzić. Nie miałam pojęcia, że tyle tego jest.

5) Żegnaj lęku - czyli co ze mnie wychodzi

Prułam dzielnie przez swoje życie, udając twardą, silną i niezależną, a w środku kuliła się zalękniona dziewczynka, śmiertelnie

DDA Autoportret    83


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
38 Opowiadanie biograficzne. 9.    Kuklińska, Jolanta : „Chlapacze”, czyli jak się
Sztuka Eualuacji - czyli jak się zmienił biznes oraz jakie możliwości stawia przed nami przyszłość.&
NETYKIETA, CZYLI JAK SIĘ WYRAŻAĆ W INTERNECIE 1.    M a i I a zaczynaj od "
photo104 URUCHAMIANIE SILNIKA Aby uruchomić, czyli — jak się popularnie mówi — „zapuścić" silni
Kto pyta, nie błądzi...czyli ułamki w pytaniach i odpowiedziach (1) 1. Co to jest ułamek i jak się g
SZKOLENIE: Techniki fałszowania sprawozdań finansowych, czyli jak nie dać się nabrać na „kreatywną
faedny f*k ftudeht?! m*.n JAK SIĘ NIE DAĆ PODCZAS PIERWSZEJ SESJI, czyli kilka rad dla studentów nie
1359687661024 Jak się komuś nie podoba moja dziewczyna to niech spierdala. A jak się spodoba t
CCF20130410002 (3) Zasada ta jest oczywista, jak się jednak wydaje, nigdy nie starano się o jej sfo
skanuj0012 (235) MISTRZ powstawszy wznosząc z tej pożoi że sit tak jak się grozi jedyna Liczba która
ZĄB (12) Ale jak się nic wiedzie, to się nie wiedzie! Tym razem pękł sznurek przywiązany rlrt yohn P
SL270670 kognitywnej, nie tylko złudzenia optycznego. Jak się bowiem okazało, „powidoki kolejnych ob
SSA47555 Spat stał nie opodal oparty o ścianę i, jak się zdawało, mało przytomny. —   &nbs
IMG?18 92 LUKU PIRANDELLO DYREKTOR (Po PasierbicyNłechie się pani nie odiywa! Proszę się przypatrywa
Zakład Pielęgniarstwa - zajęcia w sali 11, budynek 1A Piłeś - zobacz jak się zmienił świat.... Tego

więcej podobnych podstron