OSIĄGNIĘCIA JĘKYKOWK C’XXV
OSIĄGNIĘCIA JĘKYKOWK C’XXV
torował Górnicki drogą poiszczyżnie w dziedzinie stosunkowo najmniej uprawianej przez dawną literaturę, tj. w /zakresie subtelnych pojęć filozoficznych i psychologicznych, łamał się z „cielesnością" polszczyzny, naginał ją do wyrażania abstrnkcyj-
Jpocze zwoju ją
nych wyobrażeń, hartował jej ścisłość 1 precyzyj-
w stylu Górnickiego smakowali sobie szczególnie
ność w ogniu wiernego przekładania, zaprawiał ją | $ wykwintem i dwornym polarem, fi^ie dziwota, że
stanisławowscy literaci, że wtedy to dopiero spoty-
kamy się z przedrukami jego dzieł i że na Panu
Podstolim odbiła się wyraziście nie tylko treść, ale i styl Dworzanina.
Przynosił ze sobą wreszcie Dworzanin polski jeszcze jedną wielką i cenną nowośćj Oto jest gn pierwszą u nas parafrazą wybitnego utworu z no- "H woczesnej literatury, napisanego w żywym, narodowym języku, a już nie w kosmopolitycznej II a martwiejącej łacinie. Jest także najświetniejszym || w literaturze zygmuntowskiej dowodem współpracy włoskiego renesansu w kształtowaniu naszej kultury I
złotego wieku.IDworzanin nasz ukazuje się w M
Jat po wyjściu oryginału. Francuski przekład wy^T^ przedził go o lat 29, hiszpański o 17, niemiecki o 6, I angielski o 5. Chlubny to dowód szybkiego przyswajania sobie szczególnie cennych obcych war- I jflici. Drugim z rzędu wielkim przekładem z litera- 1 łoskiej był dopiero GoUed.
pr/.o/, uproszczenie scenerii, u Castiglione’a bardzo kunsztownej i urozmaicone), a jeszcze bardziej przez redukcję gronu uczestników „gry rozmownej" i zupełne usunięcie kobiet. Li CfrftUglione^ bierze czynny udział w rozmowie aż(25 osób różnej płci i różnych zawodów. Stąd wynN«r oczywiście rozmaitość i barwność, ruchliwość i niezwykłe ożywienie rozmów, bogata skala uczuciowych odcieni, misterna gra aluzyj, komplementów i przytyków. Ta bogata skala zwęziła się niepomiernie w Dworzaninie polskim przede wszystkim przez brak kobiet, następnie przez zmniejszenie grona osób do ^dziewięciu, wskutek czego nieraz aż kilka ról oryginału przypada na jednej osobę parafrazy. Taka „kumulacja funkcyj" nie wyszła na dobre barwności i rozmaitości obrazu.
Poza tym u Castiglione’a zebrania towarzystwa przybierają często znamiona wytwornej a pełnej wdzięku i lekkości jzabawy towarzyskiej, która wciąż przeplata uczone i długie wywody. Ale i tych właściwie nikt w gronie nie bierze zbyt serio, traktując je przede wszystkim jako „grę". Jaskrawym tego dowodem jest choćby ów — przepyszny zresztą — gest pani Emilii, ściągającej Bemba z wyżyn platońskich zachwytów ku poziomom rzeczywistości po wygłoszeniu patetycznego dytyrambu. |u Górnickiego natomiast skład grona jest aż nadto jednostronny, żadnej zabawie towarzyskiej nie można tu właściwie mówić. Ani kobiet tu żadnych nie' widać, ani nawet — co znamienne —. przedsta-