t*no. gdzie idę i po co. kto jestem, pokaż papiery; trz*t*a %u> było U umączyć, przecież puszczono. Zostawałem w nie%p*jlu>y-najci i niepewności, co przedsięwzięć. Ruszyłem jednak do St.
Martoi v, ł-jfizie mnie podobnież budsno, a nawet z ^
s/cz4* ostrożnością / powodu, iż s/ukaję jaku goi His/.pana nt/>' rego na i11e^c/.<ię opUk dosyć by i złudny z moim Niemal w& sam wzrost i ksrtatt t warzy« nosił wąuy; włosy tylko \ imał czarne Niechcący po\vh( I azylem sarn p/kfirzer;.! chcąc unik nęć zunduimów. których *p>M.r żądłem. udałam fc>. w bok Po Mręcseniu (...) jednak, xc nie jestem H: /p;;r.< rr, aie Połakłem. płk mój paszport okazuj*. ptis&c zono mnie w'/ky>,
1 c rżenia tak dalece wprawiły mmc w bojażó.
-v nadto w»m aobir. jcsr.r/r więcej myślami przydawanym wy tak dalece, iż pattanowiłftn powrócić nazad. Jakoż przy-i'> \v.'T\ do wioski zwanej Milion o J J/^ godziny od 3t. Oa -^ Latem o połowy drogi do Bagrorc* dc L uch on. zamyitłtam czekać na dyliżans idący do Tuluzy. Jakoż znudzony pyy^ai czekania, gdyż dopiero o 7-mc*j wieczorem przechodził. przv-byłem nazajutrz blisko o 51 * wprost do Tuluzy, nie r>ez r.ie-spokojności wielkiej, mianowicie w St. Martory. aby zr*swu ńe być nagabywany. Zwłaszcza że przez swój paszport w ryy&e może bym [?] podejrzenie wprawił żandarmów.
14 sierpnia Przez Montauban pojechałem do A gen. tegoż samego dnia stanąłem. Montauban leży nad rz. Tara; w tym miejscu jest ona dosyć szeroka. Most nowy, murowasqr, bardzo piękny, miasto porządne, ulice szerokie, przechjMdbdKi piękne.
15 sierpnia. W Tuluzie jeszcze dowiedziałem się o ronrtąah Mu ogółu w Poitiers, o zamienieniu się onego w sekcję T. Ol i o ustaniu obowiązków Komisji Korespondencyjnej. Zdziwlki r*a« to niezmiernie Powód nieotrzymania więkseuśe inMśw W ecnigrarji na podaną ustawę dla Komitetu i samej rtiufricji jewt tylko pozorny Jaki mu cel Demo. [Towarzystwo Demnkflfc* tycznej, me wierny; widać, iż, chce wielu do Tow. Wig*,