Mimo że Hades aż płakał z wściekłości, Syzyf cały miesiąc trzymał go na łańcuchu w psiej budzie. A póki Hades był uwięziony, nikt nie umierał; wreszcie Ares, Bóg Wojny, zniecierpliwiony, że wszystkie bitwy toczą się na niby, bo nikt nikogo nie mógł zabić, wybrał się do Syzyfa.
— Uduszę cię! — zagroził.
— Na nic to się nie zda — rzekł Syzyf. — I tak nie umrę, bo uwięziłem króla Hadesa w psiej budzie.
— Wiem, ale mogę ci tak ścisnąć szyję, że twarz ci poczernieje i cały język na wierzch wylezie. Nie będzie to zbyt przyjemne. Mogę też obciąć ci głowę i ukryć ją. Natychmiast spuść króla Hadesa z łańcucha!
■
Syzyf, choć się wewnętrznie buntował, zrobił, co mu Ares kasa}. Potem zszedł wraz z nim do Tartaru i powiedział królowej Persefonie:
— Nieładnie ze mną postąpiono. Nie miałem nawet uczciwego pogrzebu! Król Hades powinien zostawić mnie na tamtym brzegu Styksu, dokąd nie sięga władza Sędziów Zmarłych.
— Dobrze więc — rzekła Persefona. — Wracaj na ziemię i niech cię pochowają jak należy, z monetą pod językiem. Tylko pamiętaj, że musisz tu jutro się stawić!
Syzyf poszedł do domu, śmiejąc się w kułak. A gdy następnego dnia do Tartaru nie wrócił, Hades posłał po niego Hermesa.
— Dlaczego mam tam wracać? — opierał się Syzyf. — Czy Parki przecięły już nić mego żyda?
— Tak — rzekł Hermes. — Widziałem na własne oczy, jak to robiły. Nie powinieneś był zdradzać Asoposowi Dzeusowego sekretu.
Syzyf tylko smutnie westchnął.
— W każdym razie — szepnął — sprawiłem to, że Asopos zaopatrzył Korynt w znakomitą, źródlaną wodę.
— Pójdziesz teraz ze mną — powiedział Hermes. — Tylko proszę, już bez żadnych kawałów!
Głaz, który Sędziowie Zmarłych kazali Syzyfowi wtaczać w Tar-tarze na szczyt góry, miał kształt skały, w jaką przemienił się Dzeus, gdy udekał przed Asoposem.
Koryntianie zachowali Syzyfa we wdzięcznej pamięci za to, co dla nich uczynił, i każdego roku urządzali festiwal na jego cześć.