Mógłby mi kazać chrusty zbierać.
Byleby czasem przyhołubił.
Wraz przepomniałam mey niedołey!... Świntuch, chorobą żarty sprośną.
Ściskał mnie... Wspomnieć serce boli!
Cóż mi ostawił? Wstyd rzec głośno...
U
Umarł — już dawno! - leży w grobie,
A ia szedziwa tu ostałam:
Gdy wspomnę, w oney szczęsney dobie Czem byłam, a czem dziś się stałam.
Gdy w wieczór nagą się oglądam Y widzę się tak odmienioną.
Nędzną, wyschniętą, śmierci żądam,
Taka mi wściekłość szarpie łono.
LII
Cóż się z tem czółkiem stało lśniącem,
Kosą blond, brwią wygiętą w górę, Spoźrzeniem radem a palącem,
Co lazło chłopu het, za skórę?
Z tym noskiem zgrabnym, wdzięczną bródką, Uszkami zmyślnie wyciętemi,
Z tą buzią, taką iasną, słodką,
Z pięknemi wargi rumianemi?
LIII
Co się zrobiło z karczkiem gładkim. Ramionkiem krągło utoczonem,
Z cycuszkiem drobnym, z iędrnym zadkiem, Wyniosłym, schludnym, wręcz stworzonym Na harców czułych przystań lubą;
A lędźwie, a ten słodki Raik,
Między ud parą krzepką, grubą,
Niby zaciszny, sieczny gaik?
p
Czoło zmarszczone, włosy siwe jjrwi oszedziałe, oczy szkliste,
Siegdy wesołe, rozkoszliwe, ’ jsjjecące w krąg szaleństwo czyste* tfos zakrzywiony, szpetny zgoła, ’
Uszy kosmate y pobladłe,
Gardziel obwisła iak u woła,
Broda y usta w głąb zapadłe -
LV
Otoć piękności kres człowieczey! Wyschnięte ręce y ramiona, łopatki wcale nie do rzeczy,
Szpetnie zmarszczony brzuch, wymiona, Biedra nie lepsze też od brzucha;
Raik? Tfy! Udo, niechay zginę,
Sie udo, ale gałąź sucha,
Pstro nakrapiana w cętki sine.
LVI
Tak dobrych czasów żałuiemy, Gromada starych wiedźm, siedząca W kuczki, w żałości grzęznąc niemey, Łachmanów kupa, ot, cuchnąca;
Niby konopnych sznur paździerzy,
Co ledwo zatli się, iuż gaśnie;
Niegdy kwiat ziemi, cudny, świeży; Otoć samicza dola właśnie.”
BALLADA PIĘKNEY PŁATNERKI DO DZIEWCZĄT LETKIEGO OBYCZAYU
Pomniy ty, młoda Rozaliio,
Co rady żądasz w oney dobie,
27