„Rysopis” czyli wprowadzenie outsidera
. nikJaść wszystkich wieź] emocjonalnych-. (Elżbieta Czyżewska w jtysopisie")
DOKOŃCZENIE ZE STR. 3
tes proportions gardćes"; w filmie Skolimowskiego nie ma, rzecz jasna, nawet próby tych rozmaitych odniesień i aluzji do całej historii kultury, jakie znaleźć można w powieście wielkiego Irlandczyka. Trudno jednak odmówić filmowi pewnej cechy, która zaskakuje, gdy pamięta sie o okolicznościach realizacji: niezwykle precyzyjnej konstruk^i.1*
Przyjrzyjmy sie po tym kątem ramie czasowej filmu; jest ona w pełni umotywowana realistycznie,a zarazem jest metaforą. Początek i koniec filmowej akcji określić można - poza rokiem -bardzo dokładnie. W scenie początkowej, w małym kręgu światła zapałki, da sie dostrzec budzik: jest 4.30 rano; za chwile od dozorcy otwierającego bohaterowi bramę dowiadujemy sie, że to 1 września. 1 września, godzina 4/50: o-czywisty. najwyraźniej zamierzony sygnał - że też nikt z piszących o .Jtysopisie" tego nie zauważył - szczególnego, wyjątkowego momentu. Dla społeczności, z którą centralna postać utworu chce sie identyfikować - to jest symbol czasu próby, do czego ironicznym nawiązaniem jest zarówno scena odwiedzin składanych Andrzejowi przez kalekiego domokrążcę, udającego powstańczego weterana, w istocie ofiary przedwojennego' tramwajowego wypadku, jak też drugoplanowy motyw
szedł. Ktoś, czyje życie zostaje zarejestrowane na taśmie filmowej w stanie zawieszenia, wyjete spod normalnie działających prawideł: porządek dnia codziennego przestał już obowiązywać, porządek podróży jeszcze obowiązywać nie zaczął/'17
Niby słusznie; w istocie jednak ów stan zawieszenia określa nie. tylko wyjątkowy moment w życiu bohatera „Rysopisu"; przeciwnie: określa cale jego dotychczasowe życie, właśnie - cały porządek jego biografii. Miejska wędrówka bohatera pełni tu funkcje podróży w podobnym sensie, w jakim podróżuje Leopold Bloom w „Ulissesie" (przywołałem już Gombrowicza - czemu nie miałbym teraz przywołać Joyce'a). To „Ulisses" właśnie dostarcza wzorca tak rozumianego motywu miejskiej wędrówki, celowo obniżającego Homerycki archetyp podróży przez świat jako metafory wędrówki w głąb samego siebie. Andrzej Leszczyc, bohater filmu młodego autora, wędruję bezładnie ulicami Lodzi, jak teopold Bloom ulicami Dublina - po to, by wejść na drogę samo po-, znania. ,,( '. /■*:—',,, ,.,
TO porównanie trzeba z pewnością o? patrzyć sakramentalną formułką „tou-
audycji radiowej, w której data 1 września kojarzy sie wyłącznie z początkiem roku szkolnego. Końcowy moment filmu, docelowy punkt akcji - to godzina i odjazdu pociągu do Kołobrzegu, do woj- : ska: 15.10 tego samego dnia. Znów oczywista aluzja, tym razem do tytułu słynnego w owych latach westernu Delmera ;
Davesa „15.10 do Yumy". Tytułowa godzina odjazdu jest porą indywidualnej próby dzielności dla bohatera filmu a-merykańskiego, w tej funkcji pojawia sie też w „Rysopisie". Droga Andrzeja Leszczyca przebiega zatem od związku z doświadczeniem zbiorowości (początek) do podjętej przez bohatera w zakończeniu jednostkowej próby wzięcia odpowiedzialności za samego siebie.
Dziesieciogodzinną wędrówkę Andrzeja Leszczyca - ujrzaną w takiej ra- i mie - można wiec traktować jak wejście 1 bohatera na drogą Indywiduacjl. 1' Także dokładne przyjrzenie sie przebiegowi tej wędrówki daje do myślenia. To ! dzień zasadniczych decyzji i spotkań; w ciągu 10 godzin Andrzej: staje przed komisją wojskową,. oddaje swojego ulubionego psa weterynarzowi do uśpienia, spotyka kolege, który kiedyś był przewodniczącym ZMP w jego szkole i kończy to spotkanie ciosem w szczękę, rozwiązuje swoje związki z uczelnią, poznaje dziewczynę, która przypomina mu jego pierwszą miłość i odbywa z nią spacer po tartaku, gdzie lubił zaglądać w czasie studiów, odwiedza też kobietę, przypominającą mu inną, z którą kiedyś przeżył inicjacje erotyczną (może to ta sama? Może i teraz odbył ż nią stosunek? - to tylko sugestia w tekście filmu), dostaje złą wróżbę od Cyganki, po raz pierwszy od lat nawiązuje kontakt z matką, zapisuje sie na kurs hiszpańskiego, postanawia rozstać sie z żoną, wreszcie - na koniec - odjeżdża do wojska.
Ta niewiarygodna gęstość wydarzeń jest oczywiście znacząca. Pozornie bezładne krążenie bohatera po ulicach miasta Lodzi okazuje sie podróżą w głąb sie-bie,służącą powtórnemu przeżyciu kluczowych epizodów własnej, ubogiej biografii. Telefoniczna rozmowa z matką jest zatem przywołaniem dzieciństwa; z ironicznego tonu, z żartobliwych wymysłów, jakie - zamiast prawdy o sobie - przekazuje w tej rozmowie Andrzej, wynika, że niczego wartościowego nie zdołał ocalić z tego związku. Dwa spotkania z Rajmundem i rozmowa w * dziekanacie, w czasie której bohater dowiaduje sie, że dawno został, usunięty z uczelni - to rozliczenie ze swoją edukacją; ’ najpierw ze wczesną młodością straconą w latach stalinowskich M, potem z pustym okresem studiów. Scena, w której Leszczyc wygłasza żartobliwy * .wykład dla zachwyconej Basi, podeks- -*' cytowanej bliską perspektywą rozpo- ' czeda studiów, przypomina o nadzie- '
U