30
Ecce homo
sprawność i sztukę oręża - nad przeciwnikami równymi siłą... Równość w stosunku do wroga - pierwsza przesłanka uczciwego pojedynku. Tam, gdzie pogarda, nie można prowadzić wojny; tam. gdzie się rozkazuje. gdzie widzi się coś poniżej siebie, wojny prowadzić nie trzeba. Moją praktykę wojny można ująć w czterech zdaniach. Po pierwsze: atakuję tylko rzeczy zwycięskie - czasem czekam, aż się takimi staną. Po drugie: atakuję tylko te rzeczy, wśród których nie znajdę sprzymierzeńców, wśród których będę występował sam - samego siebie kompromitował... Nigdy nie uczyniłem publicznie kroku, który by nie kompromitował: to moje kryterium właściwego działania. Po trzecie: nigdy nie utakuję osób - osobą posługuję się tylko jako silnym szkłem powiększającym, za pomocą którego można uwidocznić jakąś powszechną, ale przemykającą się, trudno uchwytną nędzę. Tak zaatakowałem Davida StrauBa, dokładniej sukces w niemieckiej „kulturze” książki płodu starczej słabości - przyłapałem wtedy tę kulturę nu gorącym uczynku... Tok zaatakowałem Wagnera, dokładniej fałsz, niepewność instynktu naszej „kultury”, mylącej wyrafinowanych z bogatymi, późnych z wielkimi. Po czwarte; atakuję tylko te rzeczy, dla których wykluczone jest jakiekolwiek poróżnienie między osobami i gdzie nie występują w tle złe doświadczenia. Pr/cciwnir, atak jest u ntnic dowodem życzliwości, wielkiej wdzięczności, Wyrażam cześć, wyróżniam w ten sposób, to wiążę swe imię z imieniem danej rzeczy lub osoby: za czy przeciw - jest mi wtedy obojętne. Gdy Wypowiadam wojnę chrześcijaństwu, to przystoi mi to. bo / tej strony nie zaznałem żadnych fatulności ani zuhumowuń - najpoważniejsi chrześcijanie zawsze byli mi życzliwi. Ja sam, przeciwnik chrześcijaństwa de ń-gueur, daleki jestem od tego. by zarzucać jednostce coś. co jest fatainością tysiącleci.
Czy mogę się ważyć na zaznaczenie ostatniego jeszcze rysu swej natury, jaki przy obcowaniu z ludźmi sprawia mi niemały kłopot? Cechuje ranie wprost niesamowita wrażliwość instynktu czystości, w wyniku czego bliskość - cóż mówię'* - samo wnętrze, „mewia” każdej duszy postrzegam fizjologicznie - węszę.. Mam przy tej wrażliwości psychologiczne nucki, którymi dotykam każdej tajemnicy i biorę ją w dłoń: w iele it skrytego brudu na dnie. niejednej natury, uwarunkowanego może złym pochodzeniem, ale upiększonego przez wyduma nie, rozpoznaję niemal już za pierwszym dotknięciem. Jeśli dobrze zaobserwowałem, również takie przykre dla mego poczucia czystości natury odczuwają /c swej strony rezerwę mego wstrętu: nie stają się przez to wonniejsze. Ja do tego przywykłem - krańcowa czystość wobec mnie jest przesłanką mego istnieniu, ginę w nieczystych warunkach - ciągle niejako pływam, kąpię się i płuatczę w wodzie. w jakimś doskonale przejrzystym i połyskującym żywiole. Czym to z obracania się wśród ludzi niemułą próbę cierpliwości, moje człowieczeństwo polegu me na tym. by wspołodczuwać. jaki człowiek jest, lecz na tym, by w y trzy mać to. żc go współczuję... Moje człowieczeństwo jest nieustannym sumoprzezwycięźuniem się. Potrzeba mi jednak samotności, to znaczy o/.dro wreota, powrotu do siebie, tchnienia swu&uiloggu, Jęli-kiego, igrającego powiciu*. Cały J2§LĆWfflMira jcu dytyrambem t«* ęześć .igfe, J^J1. fonie zro
zumiano, na cześć czy st.oi£J— Na szczęście me czy stej głupoty. Kio ma zmysł do barw. nazwie go