36
mam
wmam
37
firce Iw
p02vyolić sobie na sympatię dla prostackiej odpowiedzi. (JBóg jest prostacka odpowiedzią, medelikotnośeią wobec ^ivas7~ńwślieieli zasadniczo nawet prostackim żaka zem wobec nas: nie będziesz myślał! Zupełnie inaczej zajmuje mnie kwestia. "o3“KKSfe) „zdrowie ludzkości" Mirty hardziej niż od jakiejś teologicznej ciekawostki: kwestia odżywiania sic. Można ja prowizorycznie tak oto sformułować: „Jak właśnie t> winicneś się odżywiać, by osiągnąć swe maksimum siły. virtu w renesansowym stylu, cnotę wolną od morał izatorstwu?", Moje doświadczenia są tu najgorsze z moiliwych; dziwi mnie. że tak późno usłyszałem o tej kwestii, że na podstawie tych doświadczeń lak późno nauczyłem się „rozumu”. Tylko zupełna nikczemnoSĆ naszej niemieckiej kultury - jej ..idealizm" - wyjaśnia mi w jakiejś mierze, dlaczego właśnie tu by łem zacofany az do świętości. Ta „kultura", od początku ucząca tracenia z. oczu wszelkich realności, by ścigać na w skroś problematyczne, tak zwane „idealne" cele. na przykład ..wykształcenie klasyczne" - tak jakby łączenie „klasyczności" i ..niemieckoś-ci” w jedno pojecie nie było z góry czymś niemożliwym! Więcej jeszcze, działa to rozbawiająco - wyobraźmy sobie tylko .klasycznie wykształconego” kogoś z Lipska! Istotnie, aź po swoje najdojrzalsze lata jadałem zawsze źle — mówiąc językiem moralności: „bezosobowo”, „nie-egoistycznie", .altruistycznie”. za zdrowie kucharzy i innych współchrześcijan. Negowałem, na przykład lipską kuchnią, podczas swej pierwszej lektury Schopenhauera (1865). bardzo serio swoją „wolę życia”. Psuć sobie jeszcze żołądek w imię"m^dówaIąjącego pożywienia - ten problem wspomniana kuchnia rozwiązała, jak mi Się zdaje, w zadziwiająco szczęśliwy sposób. (Mówią, źe tok 1866 spowodował zwrot w tej dziedzinie). Ale
Uhu regn jrslrm Ink roarnpny
niemiecka kuchnia w ogóle ileż. ona ma od dawna na sumieniu! Zupa przed posiłkiem (juz w szesnastowiecz-(tych weneckich książkach kucharskich zwana eilltt ledes-ca), wygotowane mięso, tłusto i mącznic przyrządzane jarzyny, zwyrodnienie leguminy przekształconej w przycisk do listów! Jeśli dołączyć tu bydlęcą wprost potrzebę zalewaniu wszystkiego u starych, lecz wcale nic tylko slurych Niemców, to zrozumiały się staje rodowód niemieckiego ducha- ze smętnych trzewł... Niemiecki duch to niestrawność, z niczym nie może się uporać. Także jednak angielska dieta, która w porównaniu do niemieckiej, a nawet do francuskiej, stanowi swego rodzaju „powrót do natury", mianowicie do kanibalizmu. jest głęboko sprzeczna z moim instynktem; wydaje mi się, że przyprawia ona ducha o ciężki chód - chód Angielek.. Najlepsza jest kuchnia Piemontu. Alcoholica mi szkodzą: szklanka wina lub piwa dziennie w pełni wystarczy, by uczynić mi z życia „padół płaczu” - w Monachium żyją me antypody. Chociaż pojąłem to nieco późno, doświadczałem tego właściwie od dzieciństwa. Jako chłopiec uważałem, że picie wina tak jak palenie tytoniu stanowi początkowo tylko vanitas młodzieńców, a potem zły nawyk. Może przy tym cierpkim sądzie zawiniło także wino z Naumbur-ga. Aby wierzyć, że wino rozwesela, musiałbym być chrześcijaninem, to znaczy wierzyć w coś dla mnie właśnie absurdalnego. Co dość osobliwe, przy tym krańcowym braku odporności nu małe, silnie rozcieńczone dawki alkoholu, staję się niemal matrosem w przypadku dawek silnych. Już jako chłopiec okazywałem tu dzielność. Napisać w ciągu nocy długie wypracowanie łacińskie i jeszcze je przepisać, z ambicją na końcu pióra, by dorównać rygorem i zwięzłością memu wzorowi Salus-
!ć,J mATfII
mm ■
lip liii
MM