bar
XXVI
PROGRAM POLSKIEJ KON IKKI IOHMACJI
lIurz czali niemal do ateistów. W początkach XVII wieku jezuita
Mateusz Bembus wymienia wśród niedowiarków również ten jecie gatunek ludzi, którzy każć| „o religiii się nie ujmować, ale tak
katoliki, jako i heretyki za dobre chrzcścijany mieć, by jeno tylu pohtice dobrzy byli”. Oskarżenia powyższe należy oczywiście uznać za bezpodstawne, ponieważ „politycy" rekrutowali się na ogół z wierzących i praktykujących katolików. Tylko w nielicznych przypadkach postawa ich mogła wynikać także z pewnego Indyferentyzmu w kwestiach religii; jednak wyłącznie przy radykalnej zmianie warunków grono „polityków” mogłoby się przekształcić w środowisko libertyńskie. Ale u schyłku XVI wieku było do tego jeszcze w Polsce bardzo daleko. W istocie rzeczy zawziętość, z jaką zwalczano to ugrupowanie, nie wynikała z obawy przed a teizmem czy libertynizmem, lecz z przekonania, M| że „politycy” są zdecydowanymi i niebezpiecznymi przeciwnika
mi samej koncepcji państwa na usługach kontrreformacji.
6. PROGRAM POLSKIEJ KONTRREFORMACJI
Jest rzeczą oczywistą, że zasadniczemu celowi, jakim była pełna restytucja katolicyzmu oraz wykorzenienie różnowierstwa, Kościół podporządkowywał zarówno metody postępowania, jak i program polityczno-społeczny. Kwestie doktrynalne nie mogły być już po soborze trydenckim przedmiotem ustępstw czy przetargów. jedynie w dziedzinie liturgii zdobywano się czasem na pewne koncesje, jak to miało miejsce w drugiej połowie XVI wieku w Bawarii. Czechach czy na Śląsku, gdzie wymuszono zgodę na udzielanie wiernym komunii pod dwiema postaciami. Problemy ustrojowe natomiast stanów iły w gruncie rzeczy kwestię drugorzędną; dlatego też kontrreformacja nigdzie nie uznała oficjalnie absolutyzmu jako obowiązującej dla wszystkich krajów katolickich formy rządów . Jej poparcie dla planów wzmocnienia władzy monarszej w Polsce wynikało przede wszystkim z faktu, że
królowie elekcyjni byli katolikami, wśród szlachty zaś rej wodzili róźnowicrcy. Stad też. każde rozszerzenie władzy monarszej sta nowiloby zarazem wzmocnienie potęgi politycznej strony kato lickiej; uszczuplenie zaś przywilejów stanowych szlachty musiałoby pociągnąć za sobą również ograniczenie jej swobód religijnych. Ten wzajemny splot stanowi! zresztą zarazem i o sta bości polskiej kontrreformacji, skoro za^czasóty Zygmunta III Wazy tendencje proabsolutystyeznc łączyły się w jedno z ofen sywą reakcji katolickiej, a każde uderzenie w szlachtę różno* wierczą mogło być początkiem ataku na prerogatywy całego stanu. Również zresztą i fakt, że w okresie kolejnych bezkrólewi obóz katolicki popierał w przeważne) części niepo pularnych w Polsce Habsburgów, hamował postępy kontrreformacji. Entuzjazm większości biskupów, jezuitów czy nuncjuszy papieskich dla projektu powołania na tron Rzeczypospolitej arcyksięcia Maksymiliana czy Ernesta kompromitował w oczach szlachty koncepcje polityczne reakcji katolickiej, Jej ideał władcy, uosobiony w Habsburgu, był bowiem w oczach izby poselskiej klasycznym typem tyrana nic liczącego się z wolą obywateli.
Również społeczny program obozu kontrreformacji wywoływał liczne zastrzeżenia szlachty. Po pierwsze bowiem. Kościół dość często starał się wykorzystać istniejące antagonizmy socjalne dla walki z różnowierstwem. Tradycyjną już metodą było więc podburzanie po miastach katolickiego pospólstwa i plebsu przeciwko róźnowierczemu patrycjatowi. Szlachta protestancka skarżyła się zaś, źe jezuici buntują przeciwko niej katolickich poddanych. Zarzuty te padły m. in. na dwa lata przed publikacją Kazań sejmowych Piotra Skargi; mianowicie zgromadzeni w Toruniu róźnowicrcy obwiniali jezuitów, że „na spowiedziach chłopy nasze buntują, na pany swe wsadzają” (podburzają), Podobne postępowanie nic mogło się oczywiście podobać całej szlachcie, niezależnie od jej wyznania. Zdawała ona sobie sprawę również z tego, źe rządy absolutne muszą doprowadzić do zmniejszenia jej