trzeby w granicach możliwości handlu wymiennego, zaczynają oceniać swoje produkty wartością brzęczącej monety. Mówi o tym pamiętnik jednego z nich, z lat 1790—1816.
Ksi zezna# nastolj pniębt warsa siątyd tamte* one w spresji swych
„[Pan Niwiński handel chmielem do Warszawy] prowadził, a czasami nie ubliżał bynajmniej klejnotowi szlachectwa, kiedy komenderował nierogacizną skupowaną po jarmarkach okolicznych dla wprowadzenia jej na świat wielki, warszawski. [...] Od tego czasu kilka razy odwiedzaliśmy Warszawę, to z chmielem, to z kożuszkami, to z cebulą, a zimą nieraz wyładowanymi saniami zwoziliśmy do niej zwierzynę, szczególnie zające i kuropatwy. Handlowaliśmy też konopiami, skupowanymi w przyległej Litwie. Czasami zdarzało mi się być jednym z dowódców rozbiegają-cych się gęsi albo upartych i leniwych wieprzy [...]. Raz o małom gęsiemu legionowi szkody nie zrobił, gdy słyszałem, jak wołano: <<Król jedzie!» — ale led-wiem spojrzał, powóz się mignął i kurz unoszący się za pojazdem zakrył mi świtę całą.” 1
Widać tu wyraźnie, jak coraz bardziej dewaluuje się wartość klejnotu szlacheckiego na korzyść wartości ekonomicznych. Za kurzem zaś umykającego powozu królewskiego pozostał niepokój i nadzieje związane z „lepszym światem”; zaniesione w opłotki zagrody podlaskiej -0 z czasem przeistoczą się w decyzję opuszczenia jej na zawsze w pogoni za nadzieją błyszczącego jutra.
Zresztą położenie ludności małomiasteczkowej, którą szlachta usiłowała zrównać z chłopami, niewiele się różniło od położenia tych ostatnich. I tu działał sys-
tem feudalny, wyrażający się nie tylko w robociznach pańszczyźnianych jako podstawowych świadczeniach, ale ponadto wielu innych ciężarach. Oprócz czynszów od ról, placów i dymów płacono dodatkowe od wykonywanych czynności; tak np. osobne czynsze płacili trudniący się handlem.
Sytuacja rzemieślników ulegała stopniowym zmianom wobec załamywania się ustroju cechowego. Rozluźnienie monopoli cechowych otwierało szersze możliwości i zwiększało elastyczność zatrudnień dla „partaczy”, co powodowało z kolei łatwość przenoszenia się z miejsca na miejsce. Duży odłam szlachty zagrodowej i mieszczan małomiasteczkowych to w ogóle bezrolni, którym wskutek podziałów spadkowych czy innych przyczyn zabrakło gruntu — zwłaszcza dzieciom licznych rodzin. Tych konieczność życiowa zmusza do szukania chleba w służbie na miejscu czy w przygodnych zajęciach na obcym terenie.
Zmiany w strukturze gospodarczej, jakie zachodzą na wsi od połowy XVIII w., stwarzają pewne luzy, którymi wymykają się chłopi na wolność.
Przeżywający się system pańszczyźniany, który obciążał folwarki balastem niewydajnej robocizny, dyktuje inne formy eksploatacji chłopów — czy to w postaci rent pieniężnych, tzn. oczynszowania, czy też najmu w najdogodniejszych dla pana warunkach. Wyższą jakby fermę oczynszowania stanowiło „zaku-pieństwo”; chłop „okupnik” nie stawał się wprawdzie w pełni właścicielem nabytego gruntu, ale mógł nim swobodnie dysponować. Wszystkie te formy, będące na ówczesnym stopniu rozwoju wyrazem postępu gospodarczego, pociągały za sobą znaczne zróżnicowanie nie tylko pomiędzy poszczególnymi wsiami czy zespołami wsi, ale i w obrębie tej samej wsi. Pomijając
9
„Łyki" i „kołtuny". Pamiętnik mieszczanina podlaskiego (1790— 1816), wyd. z rękop., przyp. i wstępem opatrzył K. Bartoszewicz, Kraków, [b. fjf s. 13-17.